wtorek, 22 października 2013

City Baby! Dostosuj się lub dogorywaj w samotności. Dekalog prawdziwego Warszawiaka czyli Top 10 odruchów społecznych gwarantujących przetrwanie w stolicy

Oto najświętszy dekalog warszawiaka – lista rzeczy, których robić nie należy (lub przeciwnie), jeśli nie chce się bezpowrotnie spaść w rankingach i samotnie lizać ran na towarzyskim polu walki w stolicy.

To nie w Warszawie!  


 1. Miej swoje stado czyli armię. To prawo znane od tysiącleci z życia zwierząt i historii – liczniejsze stado zawsze wygra z tym przetrzebionym, a armia Hunów z kilkuosobowym pospolitym ruszeniem.
Miej swoją armię, miej pińcet przyjaciół na Fejsbuku i niech wszyscy wiedzą o tym, że masz. Takie stado może więcej. Rób swoim legionom sprawdziany – do kadry oficerskiej bierz najbardziej karnych, którzy dużo cię lajkują i piszą entuzjastyczne komentarze pod postami o zjedzeniu przez ciebie rano banana. O takie najlepiej:
:))) (kapral)
:))))))))))))))))))))))) (porucznik)
:DDDDDDDDDDDDDDDDDD (pułkownik)
2. Kochaj swoje miasto i korzystaj z tego, co ci oferuje.
Żebyś nie wiem jak uwielbiał kapcie w pakiecie z fotelem i książką, a nawet znalazł kogoś, kto będzie tę pasję z tobą dzielił, nie waż się siedzieć w domu, bo wkrótce wypadniesz z obiegu.
Wszystkie festiwale zaliczaj z palcem w nosie a koncerty z innym palcem w innym miejscu ;)
Jeśli nie stać cię na wejściówkę, na bezczela uderzaj przez zaplecze albo oknem. Ostatecznie rób awantury, że nie ma cię na liście – po zagranicznemu najlepiej (angielski już wszyscy znają, więc bardziej po norwesku). Jeśli nie dało rady, jeśli poległa logistyka lub finanse, to pod koniec imprezy wmieszaj się w tłum wychodzących znajomych i będziecie mogli pójść razem na afterka.

3. Nigdy nie wychodź ostatni z przyjęcia (nie masz gdzie się podziać, czy co?) ani pierwszy się na nim nie pojawiaj (masz za dużo czasu czy co?). Wpadaj i wypadaj, zmieniaj lokale i ludzi - niedostatek twojego towarzystwa wzbudzi na twoją osobę apetyt, a jego naddatek co najwyżej senność - jak po zbyt obfitym posiłku. Co innego, jeśli jesteś ścięty, to cię trochę usprawiedliwia i możesz zostać jak długo chcesz – ludzie zawsze lubią jak ktoś robi z siebie większego błazna niż oni sami. Ale to wymaga czegoś więcej niż półśrodków. Musisz się przynajmniej rozebrać. Jeśli nie pijesz – udawaj, w przeciwnym razie zostanie ci przypisany problem alkoholowy, wpadkowa ciąża lub niezdrowa tendencja do kontrolowania sytuacji.
4. Podróżuj, publikuj z podróży zdjęcia lub rób z podróżniczych zdjęć pokazy slajdów. To pakiet podstawowy, dodatkowa opcja jest wnętrzarska: afrykańskie maski w salonie,  sari wiszące NA szafie i kawałek koralowca w łazience. Żeliwny lew z Kambodży na tarasie sprawi, że wejdziesz na wyższy poziom szacuna – wiadomo, że 1 tony nie przytargałeś w bagażu podręcznym, więc jesteś PAN. (Pamiątkowe proporczyki z Kudowy albo gliniane piramidki z Egiptu odpadają ;).
Wplataj w dyskusje słówka i anegdotki, które będą zaświadczać o twoim oswojonym kosmopolityzmie. Na wspomnienie dowolnej miejscowości lub kraju reaguj ziewnięciem ‘Aaa, byłem, przereklamowany!’. Częstuj potrawami, których nauczył cię japoński znajomy z Peru lub portugalski Kubańczyk z Maroka (pamiętaj: Anglik z Anglii lub Czech z Czech to już nuda). Co prowadzi do punktu następnego:  

5. Zmień upodobania kulinarne. Regionalizm to przeżytek. Jeśli zaprosisz znajomych na flaki z bigosem, zostaniesz  posądzony o nazizm i udział w marszach 11-listopadowych. Co innego sushi. Nie, sushi jest już passe. Idź na topowego bloga kulinarnego i weź coś zagranicznego w nazwie zrób! Nie kluchy tylko gniazdo. Jak mleko to sojowe. Żadna tak włoszczyzna z marketu tylko specjalna wyprawa pod miasto do twojego osobistego, zaprzyjaźnionego gospodarstwa agroturystycznego po rzodkiewki wielkości pięści i jajka z oznaczeniem 000 Zniesione w Malinowym Chruśniaku na porannej rosie. Na deser żadne tam ciasto drożdżowe, babcią jesteś czy co? Temperowana czekolada na kwiprokwo z poziomkowego framboise. Jak chcesz udowodnić swoje społeczne aspiracje podając flaki - jak się pytam?
6. Nie możesz się po prostu ubierać – musisz kreować outfity na dany dzień i okazję. A i tak zdradzić cię może brak lub nadmiar dodatków, wygodne buty i bazarowa torebusia. Lepiej mniej niż więcej tylko wtedy, jeśli stać cię na coś bardziej szlachetnego niż poliestry i bawełna z sieciówki. W przeciwnym razie musisz odwrócić uwagę jakimś kreatywnym, artystycznym kiksem. Albo dwoma. A najlepiej trzema. Pamiętaj jednak, że bycie bożonarodzeniową choinką uchodzi tylko zaawansowanym wyjadaczom w rodzaju Macademian Girl. Odżałuj na bilety i choć raz w sezonie przywieź wór zagranicznych dżersejów. I obowiązkowo - jeśli ktoś cię zapyta, skąd te fajne spodnie to zawsze mów, że z Nowego Jorku w zeszłym roku przywiozłeś. I żeby ostatecznie uciąć dyskusję – to była ostatnia para.
(Jeśli ci kiedyś wyglądająca jak dwie średnie pensje krajowe cud dziewczyna odpowie, że sukienka, kupiona wczoraj, jest z H&M za 59.99,  to najlepiej od razu zacznij nią gardzić! ;)
7. Lecz się z klasą – NFZ odpada, to dla biedaków. Jak ktoś mógłby traktować cię poważnie, skoro rano sterczysz w kolejce po numerek, jak jakaś niedojda a potem czekasz pół roku na wizytę (za dużo masz czasu czy co?). Nie przyznawaj się, że zdrowie zawdzięczasz spożywaniu czosnku i cebuli – pamiętaj: właśnie ci lekarz z MediVeryEnglishCośTam  sprowadził szwajcarski antybiotyk za sumę, której wypowiedzenie powoduje konieczność przyjęcia kolejnego antybiotyku – ale twoja śluzówka jest tego warta!
8. Jednocześnie twoja (dolna) śluzówka ma mieć przeżycia różnorodne i przebogate – żadna tam wstrzemięźliwość, jeśli nie uprawiasz seksu co tydzień, to potrzebujesz terapeuty. To niezdrowe i ociera się o to straszne słowo, co go – jak wiadomo - nie znają nawet księża: celibat. Znaczy się, nikt cię nie chce, znaczy się na pewno masz łuszczycę i tylko tak twierdzisz, że życie bez seksu może być udane i wartościowe. Nie mów też, że pigułki są niezdrowe – pal sześć hormonalną dekalibrację organizmu – to jest twierdzenie za bardzo religijne! Lepiej już dostać policystycznych jajników, zakrzepu i wąsów niż uchodzić za dewotkę!
9. Unikaj kompromitacji – zrób rzetelny risercz w kwestii, co aktualnie do tego podzbióru się zalicza i go unikaj. Żadnego jeżdżenia autobusami – jeśli nie wylizingowałeś jeszcze auta to masz do wyboru stylowy rower z wiklinowym koszyczkiem albo taryfę. Jeśli jest środek zimy to raczej zamów taryfę dla siebie i roweru z koszyczkiem ale nigdy, przenigdy nie spuszczaj z tonu (jesteś dziadem czy co?).
A tymczasem w domu. Najlepiej cudzym, jeśli twój nie jest zrobiony na tip-top. Jeśli jakiś towarzyski brylant o czymś ze swadą opowiada i nikt za cholerę nie rozumi o co chodzi, to se zanotuj w telefonie i potem zgoogluj, ale na litość boską, zduś w sobie te prostolinijne odruchy, żeby po prostu zapytać, w czym rzecz. Nikt nie wie i nikt nie pyta - zauważ. Jak dasz się poznać jako najsłabsze ogniwo, to wszyscy cię już zawsze będą dyskretnie naciskać, żebyś się w ich imieniu wystawiał na razy, przekazywał podłe plotki lub niepopularne porady a do szefa chodził z grupowymi petycjami, których się potem będą wypierać w rozmowach prywatnych.















 

I równolegle:
Wzbudzaj podziw i szacunek – zrób rzetelny risercz w kwestii, co się aktualnie do tego podzbióru zalicza i zrób wszystko, żeby też do niego z jakimś atrybutem wpełznąć ;). Innymi słowy – nie wystarczy tylko unikać kompromitacji. Brak cofki to nie sukces, skoro walka toczy się o zrobienie kroku w przód. Bądź w czymś pierwszy i zostań wyrocznią. Może to być zrobienie tatuażu (ale nie motylka na kostce!), podróż koleją transsyberyjską, przebudowa balkonu na taras albo urodzenie dziecka z licencjatem. Wszystko jedno, byleś nie był ostatni ze wszystkich (w rzeczach prozaicznych) ani drugi (w rzeczach ekstraordynaryjnych i trudno dostępnych), bo to już będzie nuuudne. A skojarzenie cię z nudą będzie gorsze niż posądzenie o roznoszenie opryszczki.






















 No i last but not least

10. Masz być wyluzowany! Nie to, że się starasz: samo przychodzi. Jesteś jak magnez dla kreatywnych, światowych zdarzeń. Idziesz ulicą, siedzisz gdzieś, wyjeżdżasz gdzieś i ci się ZDARZA. Nikt nie musi wiedzieć, że ostatnie pół roku po nocach kalibrowałeś w kalendarzu wysoki odczyn prawdopodobieństwa tegoż.  I dobrze by było, żebyś w to uwierzył, wtedy nie zdradzą cię spięte pośladki, dym z czaszki i  mina, samoistnie czasem wypływająca na facjatę, taka mina co wszystko podważa i dementuje. Jeśli twoim przyszłościowym ideałem jest mieszkanie w chacie w Bieszczadach i jedzenie bigosu wśród owiec – zawsze to bowiem raźniej niż widelczykowanie framboise’a wśród stada stolicznych baranów w outfitach – to nikt nie może o tym wiedzieć! Póki co ;)

City Baby! Dostosuj się lub dogorywaj w samotności. Albo znajdź lokalne kółko różańcowe – tam to zawsze mają małe wymagania. Bigos pewnie też ;)















Wszystkich znajomych, jeśli poczuli się dotknięci, najserdeczniej czniam przepraszam. Ja TYLKO żartowałam. Ofkors. Normalnie to jestem bardziej warszawska od tej oślizgle oziębłej półryby, jak jej tam, syrenki. Hyhy.

46 komentarzy:

  1. I tekst i obrazki "wymiatają" :D BEZ żartów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodaję punkt 11:
    Mów o "znanych" osobach po imieniu, tak, jakby byli twoimi przyjaciółmi od lat. Np Jasiu Kulczyk, Edytka Bartosiewicz... Dobrze, jeśli spotkałaś kogoś "znanego" w windzie, poczekalni, pociągu czy na ulicy. Opowiadając o tym mów, że to miły gość i że "z nim gadałaś". Najlepiej, jeśli brat twojego sąsiada z poprzedniego mieszkania chodził na basen z jakimś celebrytą. Wtedy jesteś KIMŚ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dekalog jest nieopodatkowany, spokojnie więc można dodawać nowe punkty ;)
      11. jak najbardziej w temacie ;)

      Usuń
  3. Żartowałaś?! Jak mogłaś mi to zrobić i to wówczas kiedy właśnie zacząłem stosować się do Twoich porad?! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spelniam nie tylko wszystkie powyzsze warunki, ale nawet troche wiecej. Jest tylko jeden malenki problem: nie jestem z Warsiawy. I co ja mam z tym fantem uczynic???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bierz słoiki i przyjeżdżaj. Twój styl pisania bez polskich znaków już się tu przyjął.

      Usuń
  5. Skąd Ty to wszystko wiesz?

    Zwłaszcza o tych z różańca?

    Robię, co mogę i wraz siano bezczelnie z butów wystaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A twoim zdaniem to gdzie ja się stołuję?
      Na randkach, kółkach różańcowych i - rzecz jasna - bankietach ;)

      Usuń
  6. Hm. nie wiem, czy dam radę tak ze wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuj, droga, próbuj. Wszak kręgosłupa Moralnego nie masz to radę powinnaś dać ;)

      Usuń
  7. czapki z głów! Powinna mieć swoją rubrykę w moim opiniotwórczym piśmie!

    ;-)

    A tak na serio.

    Czapki z głów! Znakomity wpis. Jakaś korzyść z tej Warszawy chociaż jedna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję. Bardzo miło, że tak zapalczywie organizujesz okazanie skołtunionych koafiur ;)
      Chociaż, ju noł, Chapeau bas! by brzmiało bardziej warszawsko, hyhy ;)

      Usuń
  8. Rispekt! Jak mówi dzisiejsza młodzież! Chociaż nie...tak już od dekady nie mówi... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak mówi od dekady?
      Ach, ta młodzież, ona ma, zdaje się, jeszcze gorzej...

      Usuń
  9. Oj sporo coś zebrałaś natchnień chyba Koleżanko :), ale nie u mnie przecież, bo ja bym tych zasad chyba nie spamiętała! :))
    A tekst znakomity, powtórzę po przedmówcach!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A tymczasem w domu.Najlepiej cudzym, jeśli twój nie jest zrobiony na tip-top".
      A to niby o kim, heh? ;)

      Usuń
  10. No i już wiadomo, co powinnam robić, żeby poczuć się u siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Elu, warszawianko-świeżynko: naści, korzystaj z porad doświadczonej koleżanki ;)

      Usuń
  11. coś jakby o mnie
    no, przynajmniej staram się. mam tylko kilka(dziesiąt) problemów z utrzymaniem jakości powyższych punktów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam problem z trzymaniem czego innego - gdy się już posikam z radości, że dałam radę chociaż jednemu punktu... ;)

      Usuń
  12. Idę zrobić risercz! Niech no tylko kogoś dopadnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim nickiem... to nie życzę nikomu, byś go riserczował ;)

      Usuń
  13. A ja nic nie muszę, bom baba ze wsi! I dzięki Najwyższemu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią: mierz wysoko, nie traf w oko (które ci, niniejszym, puszczam ;)

      Usuń
  14. Matko, ja się zmęczyłam na samą myśl!
    Super tekst!

    OdpowiedzUsuń
  15. za dużo zasad ;) dlatego pewnie jestem z mimo wszystko wioski ;)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Please, tell me more!
    By the way: rozpoznaję cię w człowieku na schodach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fiasko. A konkretnie: Lupe Fiasco (ze zdjęcia powyżej schodów, gdzie rozpoznaję się JA ;)

      Usuń
  17. Ja w kwestii formalnej:
    po pierwsze primo - policystyczne jajniki nie są następstwem łykania piguł, ino to taki nabytek wrodzony. Można go włączyć do swoich atutów ;) i się chwalić na prawo i lewo, bo fajnie ten zespół brzmi... Nie wiadomo, czy walczą, czy są apolityczne czy może wręcz należą do radylkalnego odłamu nacjonalistycznego?... Ogólnie mówiąc fajne są i czasem dają czadu ;)
    Zaczem wnioskuję nieopodatkowany pkt. 12 - chwal się unikalną chorobą ;):P
    po drugie primo - przyciąga nas magneS, bo magnez to na stres wielkomiejski łykać tudzież pić musowany możem
    a po trzecie primo - tera się mówi "było epicko".
    A i tym hasłem kończę, bo było epicko :D:P

    OdpowiedzUsuń
  18. hahaha :) Jest epicko ;-) Lecę kreować swój outfit wieczorny, chyba w pidżamkę się wcisnę z New Yorku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurka, nie jest dobrze, tam guziki są jakieś dizajnerskie - taki outfit to gorszy od pasa cnoty! :D

      Usuń
  19. No popatrz, tyle lat mieszkałam w Warszawie i żyłam w nieświadomości. Może dlatego musiałam emigrować? :)
    Trudno określić, który punkt urzekł mnie najbardziej, ale sari na szafie i zielsko rosnące w talerzach poprawiły mi humor.
    Też się zastanawiam, skąd Ty taka mądra jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no i oczywiście godziny otwarcia schodów ruchomych!

      Usuń
    2. Ruchome schody ruchome to u nas duża atrakcja, zwłaszcza w metrze ;)

      Usuń
  20. Jak miło mieszkać na wsi, wcinać bigosik, zapijać naleweczkami, siedzieć przy kominku... a do miasta to tylko okazyjnie:) Ale gdybym teraz, po tej lekturze, znalazła się na takiej imprezie, w takim miejscu i z takimi ludźmi - umarłabym ze śmiechu :) i wzięliby mnie za wariatkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli faktycznie dałabyś radę umrzeć ze śmiechu to mogłabyś zostać clue programu ;)

      Usuń
    2. Ale to, co napisałaś, brzmi jak scenariusz odcinka Monty Pythona :D a ich humor mnie zabija :D więc analogicznie... i mogę być gwoździem programu :) zawsze to jakiś sposób chwilowego zaistnienia :)

      Usuń
  21. Barwne masz obserwacje. Szczerze podziwiam. Podziwiam, bo nie wiem, czy dałbym radę znosić takie popisy i udawać, że się dobrze bawię. Chociaż... jak człowiek głodny, to wiele potrafi zrobić dla kilku tartinek ;)
    Ale teraz, po takim wpisie mogą przyjść czasy mleka w kartonie i wczorajszych bułek, sorry ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wyśmienite spojrzenie na top i trend, na szpan i epickość. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minął rok i minie kolejny a post nadal jakby aktualny, nieprawdaż ;)

      Usuń
  23. Actualny. Fajne, i nawet mam spodnie z Ny, tylko z innymi punktami nie tak, przesle wszystkim, zeby wiedzieli co trzeba robic + punkt 11 oczywiscie.

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...