W tym roku wybieramy się na Powązki, porą wieczorową, niemal nocną. Cmentarz pełen jest migoczących świateł i wyłaniających się z niebytu ciemności sylwetek ludzkich, sunących alejkami bezszelestnie, niczym duchy.
Wyszukujemy i raczymy zniczami przypadkowe groby nieznanych, zapomnianych umarłych.
Ale gdzieś tam po cichu marzy mi się odstawienie Frumy Sary poprzez wyskoczenie zza ciemnego grobu z wrzaskiem UUAA! i wysłanie jakiegoś nieszczęśnika o słabym sercu bezpośrednio do babci i dziadka, których dzisiaj odwiedza.
Mały kramik, a w nim: misz-masz fos-pasów, od Sasa do USA, ad rem w fazie REM, kazamaty codzienności, merytoryczne peryferie, kulturowe perturbacje, psycho-socjo dywagacje.
Kopiowanie tekstów z tego bloga bez zgody i błogosławieństwa autorki podlega karze ustawowej, nieprzyjemnościom towarzyskim oraz ogniowi piekielnemu. I mean it!