Wsiadam
z mamusią do tramwaju. A tu klops –
kasownik mnie informuje, że mój bilet mu nie pasuje, że jest zły i ogólnie
nieodpowiedni. No i co tu zrobić, rzecz dzieje się w centrum stolicy, gdzie
panowie kontrolerzy czają się wszędzie.
Jak niedawno tatuś (dzielnicowa ofiara losu) wracał z podróży to wsiadł do takiego tramwaju, odstawił walizę i wszystkie toboły na wolnym siedzeniu, a jak się odwrócił do kasownika to był tam już pan kontroler, który zaordynował mandacik. I nic nie pomogły wytłumaczenia, że tatuś z laską (bo inwalida), walizką, tobołkami i biletem w jednej ręce to się długo w pionie nie utrzyma, dlatego logicznym mu się wydało najpierw odstawić a potem utrzymać się i skasować. Takie nastawienie kosztuje stówkę! Więc się teraz bardzo pilnujemy, żeby od razu, najlepiej jeszcze przed wejściem do pojazdu, wpić się w kasownik.
-
Chyba będę musiała zakupić inny bilet – mówię mamusi.
I
wtedy odzywa się siedzący obok okularnik.
-
Proszę spróbować w innym kasowniku. Czasem tak jest, że w jednym kasowniku się biletu
nie da skasować, a już w drugim jak najbardziej.
Przedzieram się więc przez ćwierć taboru do drugiego kasownika, który nie tylko, że nie marudzi ale mi jeszcze dziękuje i informuje, że tak smacznego biletu to nigdy nie żuł.
Świetnie.
Wracam
zatem do mamusi, która gotowa jeszcze przez resztę podróży leżeć, w celu
zajęcia, na mojej miejscówce. Komuś mogłoby przyjść do głowy, że zasłabła i ją
okraść. I jak tak wracam to postanawiam podziękować
panu za praktyczną radę, zatem radośnie klepię go w plecy, aż mu okulary
zjeżdżają na czubek nosa.
-
No i wisz pan! – mówię – Co męski łeb to
nie żeński!
I
mu macham tym biletem skasowanym przed nosem, a że tramwaj akurat wykonuje swój
popisowy szarpiący manewr, to o mało mu krawędzią tego biletu nie podrzynam
gardła.
Ten
człowiek już nigdy nikomu nie udzieli
porady w komunikacji miejskiej. W każdym razie tak wygląda.
Ledwo
się powstrzymuję, żeby paluszkiem tych okularów uprzejmie nie dosunąć z
powrotem na miejsce, paluszek mnie aż świerzbi, no ale wiadomo, że kultura zakazuje macania cudzych binokli,
niezależnie od czystości intencji. Siadam więc obok mamusi, a ta dla kontrastu
delikatnie, niczym pajęczą nogą, dotyka mojego ramienia i nachyla mi się do
ucha.
-
Wiesz – mówi– jesteś zbyt bezpośrednia.
-
Wiesz – mówię – może lepiej zjedz miętówkę!
Nikt
mnie nie wypatroszy z mojej asertywnej
bezpośredniości. Never!
No
to teraz będzie, hm, niech się zastanowię, skoro nie o matce z dzieckiem i nie
o transporcie, to może o wyższości
okularników? Voila:
Jakby jaki okularnik to czytał, to proszę peany ku czci gogli poniżej. No bo przecież nie ku czci transportu miejskiego w stolicy.
Hm.. a ja się właśnie zastanawiam nad laserową korektą wzroku. Bo właśnie chcę zerwać z wizerunkiem złośliwej intelektualistki i zostać diabelskim, spokojnym kierowcą ciężarówki.
OdpowiedzUsuńE, po co se laserem w oku grzebać, jakoś nie po bożemu tak... ;)
Usuńz powodów czysto przyziemnych nie grozi mi ten grzech. Niestety..
UsuńOkulary: + 10 do inteligentnego wyglądu.
OdpowiedzUsuńSerio!
Brzmi jak reklamówka google +...
UsuńAle racja - nigdy np nie podejrzewam ludzi w ciężkich, szylkretowych okularach o wykształcenie inne niż wyższe ;)
Byłem raz w mieście Warszawa. Na dworcu odbyłem pouczającą dyskusję o biletach na poszczególne linie, minuty, a może nawet dni, nie pamiętam. Potem przyglądałem się długiemu łańcuchowi czynności, które jakiś facet wykonywał przy automacie do biletów, by następnie podjąć próbę powtórzenia tychże czynności w wariancie zmodyfikowanym. Udało się, ale chyba nie samodzielnie... Następnie odszukałem właściwy autobus i wsiadłem do niego. W tym byłem dobry. Autobusy nadal mają numery oraz drzwi. W końcu autobus ruszył a ja ruszyłem do kasownika. Wkładałem bilet, ale chyba nie w tę dziurkę, bo kasownik mi go wypluwał. Do dziś nie wiem, dlaczego. Na kasowniku było coś napisane, ale... nie miałem okularów. Miałem za to szczęście. Nie spotkałem ani asertywnej kobiety, która waliłaby mnie w plecy, pokazując właściwą dziurkę oraz mówiąc "co żeński łeb to nie męski", ani kanara.
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w różnych miastach zagranicznych i próbowałam rozgryźć ichniejsze automaty do biletów.
UsuńStraszna trauma.
Teraz nie podróżuję.
A poklepywaczy, zwłaszcza męskich, nie znoszę.
Autobusowa anegdotka (z długą białą brodą ale oldies but goldies). Tłok, pani nie mogąc dostać się do kasownika podaje bilet panu stojącemu bliżej niego z prośbą o skasowanie. Autobus jadąc trzęsie się tak, że pan nie może trafić do kasownika. Wreszcie autobus zatrzymuje się a kobieta widząc nieporadność gościa mówi do niego - wkładaj pan póki stoi ...
OdpowiedzUsuńanegdotka piękna :)
UsuńZgadzam się w całej okazałości ;)
UsuńNo pacz! Bez okularow nie przeczytalabym tego pouczajacego tekstu o znecaniu sie kobiety nadmiernie asertywnej nad pomocnym okularnikiem.
OdpowiedzUsuńNo. I oby się nie zsuwały na czubek, bo ja cię nie klepnę ;)
UsuńGdzie moje pingle?
OdpowiedzUsuńJak nie możesz znaleźć przez godzinę, to pewnie masz zasunięte na czubek głowy. To częsty przypadek ;)
Usuńa ja nie dość że miałam kanara ( kontrolera znaczy) to jeszcze miałam odbity bilet! nic że nie ważny bo odbiłam dwa dni pod rząd ten sam.
OdpowiedzUsuńMandat gdzieś leży.
Hm, różnych tam miałam, ale kanara to jednak nie ;)
Usuńhe he.
UsuńTo był błąd chyba, że jakieś pół roku temu postanowiłam zerwać z patrzałkami...
OdpowiedzUsuńNo to wróć. Szkła wybaczą, co do plastików utwardzanych to nie wiem...
UsuńSzczerze się uśmiałam:)))
OdpowiedzUsuńOoo, to w lecie się chyba przejadę pociągiem ;)
UsuńZawsze z przyjemnością czytam Twoje przygody ze społeczeństwem :)))!
OdpowiedzUsuńTak, społeczeństwo to wyjątkowo fascynujący target :)
Usuńp.s. dzięki za ostatni wieczorek :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie m.in. mam coś miłego do wspominania i cieszenia się :)
Oby do powtórzenia ;)
UsuńAleż to miło z Twojej strony, że podziękowałaś panu za cenną informację:) na szczęście nic akurat nie jadł i nie zakrztusił się jakąś kanapkę, kiedy mu w plecy walnęłaś:D Mina pana- bezcenna zapewne :)
OdpowiedzUsuńBezcenna i zjawiskowa, si ;)
Usuńps. A gdzie miałam go klepnąć, jak siedział, he?
fakt, jeszcze czoło przychodzi mi do głowy:)
UsuńJa żem goglowa a zatem dziękuję bardzo :) i pean wzbijam. No.
OdpowiedzUsuńBDB!!!
OdpowiedzUsuńpozdr
ojciecwwwirgiliusz.blox.pl
wwwielce dziękuję za docenienie manier ;)
UsuńKontrolerzy biletów bywają nadgorliwi. Przecież była głośna akcja, kiedy to próbowano wlepić mandat przedszkolankom z grupą dzieci, bo za późno podeszły do kasowników. Kolejni strażnicy polujący na słabszych.
OdpowiedzUsuń