środa, 9 stycznia 2013

Wtopy randkowe: Jak modelowy chłopak zagajał do kożucha

Ten randkowy kandydat śmierdzi mi już na odległość, a jak tylko pojawia się w drzwiach, mam pewność. Jest za ładniutki, za gładki. Taki symetryczny w budowie i regularny w rysach. Wszystko, co trzeba mieć duże ma duże, co należy mieć białe ma białe, co kręcone to kręcone a co zadarte to zadarte (kolejno: oczy (oczy!), zęby, włosy i nos). Normalnie, chociaż się do makijażu przyłożyłam wyjątkowo, zaczynam się przy nim czuć jak „Kobieta płacząca” Picassa. Francja elegancja, owacje za depilacje. Koszula jedwabna. Spodnie w kancik. Jakoś nie widzę oczyma wyobraźni, żeby takie spodnie zaprasowane w kancik rzucić w szale namiętności w kącik. Już raczej zostanę namiętnie poproszona o ich wyprasowanie.
No i okazuje się, że niby sensowny, pracę ma, przekonania też jakieś, książki nawet czyta. Ale im dalej tym gorzej. Moje abstrakcyjne poczucie humoru to stąpanie po cienkim lodzie, jego poglądy polityczne to już utopienie się w eskimoskim przeręblu. W tym samym stopniu rozprasza mnie nieziemskość jego urody, co jego mojej urody hadesowatość ;). No i właśnie. Ostatnio strzelił sobie profesjonalną sesję, bo zaczął myśleć o dorabianiu w branży modelingu. Noszjapierdolę. Mogłabym to przemilczeć, gdyby chodziło tylko o pieniądze, wiadomo – pecunia non olet - ale najwyraźniej ma on wizję wielkopomnego wkładu w historię świata poprzez estetyczne wzbogacenie go, czego już znieść nie mogę. Jak również nie mogę zrozumieć, czemu miałabym gdziekolwiek chadzać jako ten przysłowiowy kożuch z takim kwiatkiem. O co koman? Wypytuję go taktownie acz stanowczo. A no bo on jest teraz na takim etapie, że chciałby taką łebską dziołchę raczej, piękny to on już jest sam w sobie, wystarczy tego piękna za dwoje. Się pytasz się dowiadujesz. No.















W dodatku tak sobie kulturalnie siedzimy przy restauracyjnym stoliczku, aż mi się zachciewa poszukać czegoś w torebusi. No i bach, wypadają mi na środek kawiarni zwinięte w kulkę zapasowe skarpety. Kelnerka, jedna z tych, co to się szczerzą do takich przystojniaków i za jeden śnieżnobiały uśmiech podbiegają w podskokach jak na sprężynie zapytać czy można służyć jakoś, jakkolwiek i kiedykolwiek, teraz kelnerka drze się na cały regulator:
- Wypadło pani C O Ś!
I cała restauracyja, mając chyba nadzieję, że chodzi o tampon albo czopek, odwraca się i złakniona sensacji patrzy na mnie i moje Bogu ducha winne skarpety tworzące na podłodze bobek w kolorze brązowym.
Czy ja się muszę wszystkim tłumaczyć, że ja o tej porze roku notorycznie marznę, że mi jest zimno w stopy i że nie mam w torebusi pudru i tuszu do rzęs, ale skarpety ciepłe to mój absolutny must-have i chuj? Nie muszę a i tak się tłumaczę.
- To zapasowe skarpety! – drę się więc na cały regulator. – Dziękuję najwylewniej, ze mi pani tak taktownie zwróciła uwagę na fakt ich zgubienia.
Kelnerka się teraz szczerzy jeszcze szerzej ale już do mnie, bo widzi z kim ma do czynienia: z osobą która braki we fryzurze nadrabia nie tyle tupecikiem co tupetem.
I tak ma być.
Bo wybrawszy się gdzieś z Adonisem ciągle trzeba walczyć o uwagę, ciągle trzeba na szalę rzucać swoje poczucie humoru, a na tacy prezentować chucpę. Ciągle trzeba.
Randka z Adonisem to pieszczota dla oczu ale w każdym innym względzie to kurewsko ciężka praca o utrzymanie się na powierzchni. A ja nie jestem takaż znowu lekka, żeby sobie pływać jak wydmuszka. Bo Adonis etap wydmuszek, jak wiemy, już porzucił. Ale Wielkiejnocy to my raczej wspólnie obchodzić nie będziemy, jak sądzę.
Bo czego by o ludzkości nie mówić to pewne prawidła, które wymyśliła, mają głęboki sens: kobieta ma być piękna a facet zabawny. A nie na odwrót.





















Dalsza część moich średnio namiętnych, za to bardziej okraszonych socjologicznymi obserwacjam, przygód z Adonisem już wkrótce ;)
O tu [klik]

29 komentarzy:

  1. Kurcze, w alternatywnej rzeczywistości już bym słał anonse towarzyskie do Ciebie...


    Cóż, przy chodzących/stąpających ideałach trochę kiepsko się wypada. Wszystko może rozładować dystans, poczucie humoru, ironia, z jaką się patrzy na siebie i innych.

    Cóż, pewnie znajdziesz kogoś z Twojej parafii, Życzę Ci tego z całego serca.

    Zajęty już na wieki Tomek/Bosy_Antek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Józiu, to masz dar pocieszania ;)
      Ale jedną z twoich zalet jest to właśnie, że jesteś żonaty - znaczy się wszystko z tobą w porządku :). I tak samo w porządku ze mną jest, żem nie mężata.

      W parafii to nie wiem, prędzej w diecezji ;)

      Usuń
    2. Ale to samo sobie pomyślałam co Bosy Antek, że gdyby nie to i tamto (czytaj, żem kobieta i to już mężata, cycata też :p) to normalnie zapycyhałabym Ci skrzynkę licząc na powtórkę z : You've got mail.

      Usuń
  2. To chociaż oczy nacieszysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczy cieszę tym blogiem. Cieszę.

      Usuń
    2. Co nacieszyłam oko, to moje. Chociaż mi się krótkowzroczność powiększyła ;)

      Usuń
  3. Się mi kojarzy utwór muzyczny: Habakuk - "Zostanę politykiem".:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki to potem jeszcze Ci krem będzie podbierał :), nie polecam - model wymaga nieustannej adoracji, w dodatku z czasem może się okazać nudny :), choć do nacieszenia oczu się czasem taki przydaje.
    Dasz oblukać? (zajęta jestem również, czyli niegroźna, więc Ci chętnie pomogę znaleźć w nim jakieś wady)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby o kremie mi tu, a chcesz oblukać, aha!

      I tak sobie powtarzam jak mantrę: nudny jest, nudny. Nieprawdaż.

      Usuń
  5. Jesteś boska! nie mogę doczekać się części kolejnych! ;-))))

    Ale przynajmniej się napatrzyłaś na ładne. ;-P

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam się głośno śmiać :) i właśnie to uczyniłam! Dzięki! Gdzieś Ty go w ogóle poznała??? :) Nie dasz drugiej szansy???


    I świetne zdjęcia dołączyłaś ;D idealnie się wkomponowały :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kapitalne wprost! mam w swoim bliskim otoczeniu modela, więc wiem jak to jest ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Mistrzostwo świata! Jakbym tam był! Ostrzegam, będę do Ciebie często wracać!. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ożeżwmordę, wciągnęła mnie ta opwieść. Adonis w kantkę? Facet chyba naturalnie powinien być nieco zmięty, tak jest chyba naturalniej, ale ja się nie znam, a sesja zdjęciowa, cóż... Przecież najlepsze foty są z Sylwestra, więc po co?

    :))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznaj się, Adam Hofman z PiSu?
    On jest taki gładzysz, że jak na niego patrzę, to gubię orientację ;)
    Opisy randek są przednie. Tak świetne, że aż strach byłoby się z Tobą umówić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boszsz, zabiłaś mnie kobieto tem opisem! :D Jak to mówią - z ładnej miski się nie naje. Ale za to popatrzeć miło. Tylko... dla naszej rozrywki i uciechy gawiedzi szkoda ryzykować dłuży związek z tym Adonisem. W każdym razie ja poproszę o dalsze relacje, nawet z tych randek rozbieranych :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaak...a on tak w celach prokreacyjnych chce tą łebską? Czy tylko tak for fun? Bo gdyby to pierwsze to nalezy mu wytłumaczyć, że dziedziczenie jest jak bęben maszyny losującej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Już Cię widzę w tej kawiarni, z tymi skarpetkami zwiniętymi i kelnerkę w wyostrzu


    ale spoko, następnym razem jak będę w Twoje okolicy przeptym Cię na te wszystkie okoliczności przyrody - skąd ten Adonis?

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiałam się jak głupia, a już zwłaszcza z zapasowych skarpet "mut-have i chuj" :D ja tam bym go porzuciła już po tekście, że chce wzbogacić swoją urodą świat szołbiznesu i mody, ale Ty widać lubisz się dobrze bawić :D

    OdpowiedzUsuń
  15. jeszcze tu nie weszłam a wiedziała że tekst przedni.

    pozdrowionka od kochanicy papierowego kaloryfera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że przypominasz, bo choć kaloryfer nie leży bezczynnie, to powinien w końcu zawitać na bloga ;)

      Usuń
  16. Uciekłabym już po tym wyznaniu o sesji... Jakoś to tak dziwnie...

    OdpowiedzUsuń
  17. Obśmiałam się jak norka! Od Adonisów bez poczucia humoru (zwłaszcza) trzymam się z daleka. Akcja ze skarpetami cudowna. Przypomniałam sobie jak kiedyś z koleżanką miałyśmy prowadzić zajęcia/warsztaty w ramach praktyk (pedagogika) w internacie LO. Jedno ćwiczenie było ćwiczeniem z gotowanym jajkiem w roli głównej (młodzież z zamkniętymi oczyma, każde z osobna miało włożyć rękę do wody z mnóstwem rozmokłego papieru toaletowego plus jajko obrane oślizgłe-takie ćwiczenie na zaufanie do grupy itp). Nooo i miałyśmy prowadzić te zajęcia, ale nagle zostały odwołane i po dwóch dniach poszłyśmy z koleżanką na kawkę do bardzo sympatycznej kafejki dość ludnej. Ludzkość się kręci i moja koleżanka nagle zaczyna szukać czegoś w torebce. I wyciąga klucze, portfel (jak to w damskiej torebce asortyment przebogaty), pomadkę, jajko, krem do rąk...umarłyśmy wtedy ze śmiechu, i trzeba było nas zbierać z podłogi. Minęło już 8 lat od tamtego wydarzenia, ale za każdym razem jak sobie to przypomnimy rżymy jak dzikie kobyły:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anegdota z jajem :)
      Mam nadzieję iść kiedyś na randkę na której sama będę rżała jak dzika kobyła.
      W przeciwnym razie umrę z nudów :?

      Usuń
  18. Boskie :) Ale aż strach się tych pierwszych randek bać.
    Adonis się o skarpety nie obraził?

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...