Ten randkowy kandydat śmierdzi mi
już na odległość, a jak tylko pojawia się w drzwiach, mam pewność. Jest za
ładniutki, za gładki. Taki symetryczny w budowie i regularny w rysach. Wszystko,
co trzeba mieć duże ma duże, co
należy mieć białe ma białe, co kręcone to kręcone a co zadarte to zadarte (kolejno: oczy
(oczy!), zęby, włosy i nos). Normalnie, chociaż się do makijażu przyłożyłam
wyjątkowo, zaczynam się przy nim czuć jak „Kobieta płacząca” Picassa. Francja
elegancja, owacje za depilacje. Koszula jedwabna. Spodnie w kancik. Jakoś nie
widzę oczyma wyobraźni, żeby takie spodnie zaprasowane w kancik rzucić w szale
namiętności w kącik. Już raczej zostanę namiętnie poproszona o ich
wyprasowanie.
No i okazuje się, że niby
sensowny, pracę ma, przekonania też jakieś, książki nawet czyta. Ale im dalej
tym gorzej. Moje abstrakcyjne poczucie humoru to stąpanie po cienkim lodzie,
jego poglądy polityczne to już utopienie się w eskimoskim przeręblu. W tym
samym stopniu rozprasza mnie nieziemskość jego urody, co jego mojej urody
hadesowatość ;). No i właśnie. Ostatnio strzelił sobie profesjonalną sesję, bo
zaczął myśleć o dorabianiu w branży modelingu. Noszjapierdolę. Mogłabym to
przemilczeć, gdyby chodziło tylko o pieniądze, wiadomo – pecunia non olet - ale
najwyraźniej ma on wizję wielkopomnego wkładu w historię świata poprzez
estetyczne wzbogacenie go, czego już znieść nie mogę. Jak również nie mogę
zrozumieć, czemu miałabym gdziekolwiek chadzać jako ten przysłowiowy kożuch z
takim kwiatkiem. O co koman? Wypytuję go taktownie acz stanowczo. A no bo on
jest teraz na takim etapie, że chciałby taką łebską dziołchę raczej, piękny to
on już jest sam w sobie, wystarczy tego piękna za dwoje. Się pytasz się dowiadujesz. No.
W dodatku tak sobie kulturalnie siedzimy przy restauracyjnym stoliczku, aż mi się zachciewa poszukać czegoś w torebusi. No i bach, wypadają mi na środek kawiarni zwinięte w kulkę zapasowe skarpety. Kelnerka, jedna z tych, co to się szczerzą do takich przystojniaków i za jeden śnieżnobiały uśmiech podbiegają w podskokach jak na sprężynie zapytać czy można służyć jakoś, jakkolwiek i kiedykolwiek, teraz kelnerka drze się na cały regulator:
- Wypadło pani C O Ś!
I cała restauracyja, mając chyba
nadzieję, że chodzi o tampon albo czopek, odwraca się i złakniona sensacji
patrzy na mnie i moje Bogu ducha winne skarpety tworzące na podłodze bobek w
kolorze brązowym.
Czy ja się muszę wszystkim
tłumaczyć, że ja o tej porze roku notorycznie marznę, że mi jest zimno w stopy
i że nie mam w torebusi pudru i tuszu do rzęs, ale skarpety ciepłe to mój
absolutny must-have i chuj? Nie muszę a i tak się tłumaczę.
- To zapasowe skarpety! – drę się
więc na cały regulator. – Dziękuję najwylewniej, ze mi pani tak taktownie
zwróciła uwagę na fakt ich zgubienia.
Kelnerka się teraz szczerzy
jeszcze szerzej ale już do mnie, bo widzi z kim ma do czynienia: z osobą która
braki we fryzurze nadrabia nie tyle tupecikiem co tupetem.
I tak ma być.
Bo wybrawszy się gdzieś z
Adonisem ciągle trzeba walczyć o uwagę, ciągle trzeba na szalę rzucać swoje
poczucie humoru, a na tacy prezentować chucpę. Ciągle trzeba.
Randka z Adonisem to pieszczota
dla oczu ale w każdym innym względzie to kurewsko ciężka praca o utrzymanie się
na powierzchni. A ja nie jestem takaż znowu lekka, żeby sobie pływać jak
wydmuszka. Bo Adonis etap wydmuszek, jak wiemy, już porzucił. Ale Wielkiejnocy
to my raczej wspólnie obchodzić nie będziemy, jak sądzę.
Bo czego by o ludzkości nie mówić
to pewne prawidła, które wymyśliła, mają głęboki sens: kobieta ma być piękna a
facet zabawny. A nie na odwrót.
Dalsza część moich średnio namiętnych, za to bardziej okraszonych socjologicznymi obserwacjam, przygód z Adonisem już wkrótce ;)
O tu [klik]
Kurcze, w alternatywnej rzeczywistości już bym słał anonse towarzyskie do Ciebie...
OdpowiedzUsuńCóż, przy chodzących/stąpających ideałach trochę kiepsko się wypada. Wszystko może rozładować dystans, poczucie humoru, ironia, z jaką się patrzy na siebie i innych.
Cóż, pewnie znajdziesz kogoś z Twojej parafii, Życzę Ci tego z całego serca.
Zajęty już na wieki Tomek/Bosy_Antek
Ty, Józiu, to masz dar pocieszania ;)
UsuńAle jedną z twoich zalet jest to właśnie, że jesteś żonaty - znaczy się wszystko z tobą w porządku :). I tak samo w porządku ze mną jest, żem nie mężata.
W parafii to nie wiem, prędzej w diecezji ;)
Ale to samo sobie pomyślałam co Bosy Antek, że gdyby nie to i tamto (czytaj, żem kobieta i to już mężata, cycata też :p) to normalnie zapycyhałabym Ci skrzynkę licząc na powtórkę z : You've got mail.
UsuńTo chociaż oczy nacieszysz.
OdpowiedzUsuńNo oczy cieszę tym blogiem. Cieszę.
UsuńCo nacieszyłam oko, to moje. Chociaż mi się krótkowzroczność powiększyła ;)
UsuńSię mi kojarzy utwór muzyczny: Habakuk - "Zostanę politykiem".:)
OdpowiedzUsuńTaki to potem jeszcze Ci krem będzie podbierał :), nie polecam - model wymaga nieustannej adoracji, w dodatku z czasem może się okazać nudny :), choć do nacieszenia oczu się czasem taki przydaje.
OdpowiedzUsuńDasz oblukać? (zajęta jestem również, czyli niegroźna, więc Ci chętnie pomogę znaleźć w nim jakieś wady)!
Niby o kremie mi tu, a chcesz oblukać, aha!
UsuńI tak sobie powtarzam jak mantrę: nudny jest, nudny. Nieprawdaż.
Jesteś boska! nie mogę doczekać się części kolejnych! ;-))))
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej się napatrzyłaś na ładne. ;-P
Aż mi w pięty poszło. Tak, napatrzyłam się.
UsuńUwielbiam się głośno śmiać :) i właśnie to uczyniłam! Dzięki! Gdzieś Ty go w ogóle poznała??? :) Nie dasz drugiej szansy???
OdpowiedzUsuńI świetne zdjęcia dołączyłaś ;D idealnie się wkomponowały :)
kapitalne wprost! mam w swoim bliskim otoczeniu modela, więc wiem jak to jest ;P
OdpowiedzUsuńKto ma ten wie :)
UsuńMistrzostwo świata! Jakbym tam był! Ostrzegam, będę do Ciebie często wracać!. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOżeżwmordę, wciągnęła mnie ta opwieść. Adonis w kantkę? Facet chyba naturalnie powinien być nieco zmięty, tak jest chyba naturalniej, ale ja się nie znam, a sesja zdjęciowa, cóż... Przecież najlepsze foty są z Sylwestra, więc po co?
OdpowiedzUsuń:))))
Przyznaj się, Adam Hofman z PiSu?
OdpowiedzUsuńOn jest taki gładzysz, że jak na niego patrzę, to gubię orientację ;)
Opisy randek są przednie. Tak świetne, że aż strach byłoby się z Tobą umówić :)
Boszsz, zabiłaś mnie kobieto tem opisem! :D Jak to mówią - z ładnej miski się nie naje. Ale za to popatrzeć miło. Tylko... dla naszej rozrywki i uciechy gawiedzi szkoda ryzykować dłuży związek z tym Adonisem. W każdym razie ja poproszę o dalsze relacje, nawet z tych randek rozbieranych :D
OdpowiedzUsuńTaaaak...a on tak w celach prokreacyjnych chce tą łebską? Czy tylko tak for fun? Bo gdyby to pierwsze to nalezy mu wytłumaczyć, że dziedziczenie jest jak bęben maszyny losującej...
OdpowiedzUsuńJuż Cię widzę w tej kawiarni, z tymi skarpetkami zwiniętymi i kelnerkę w wyostrzu
OdpowiedzUsuńale spoko, następnym razem jak będę w Twoje okolicy przeptym Cię na te wszystkie okoliczności przyrody - skąd ten Adonis?
Uśmiałam się jak głupia, a już zwłaszcza z zapasowych skarpet "mut-have i chuj" :D ja tam bym go porzuciła już po tekście, że chce wzbogacić swoją urodą świat szołbiznesu i mody, ale Ty widać lubisz się dobrze bawić :D
OdpowiedzUsuńbawić się masochistycznie, tia ;)
Usuńjeszcze tu nie weszłam a wiedziała że tekst przedni.
OdpowiedzUsuńpozdrowionka od kochanicy papierowego kaloryfera ;)
Dobrze, że przypominasz, bo choć kaloryfer nie leży bezczynnie, to powinien w końcu zawitać na bloga ;)
UsuńUciekłabym już po tym wyznaniu o sesji... Jakoś to tak dziwnie...
OdpowiedzUsuńObśmiałam się jak norka! Od Adonisów bez poczucia humoru (zwłaszcza) trzymam się z daleka. Akcja ze skarpetami cudowna. Przypomniałam sobie jak kiedyś z koleżanką miałyśmy prowadzić zajęcia/warsztaty w ramach praktyk (pedagogika) w internacie LO. Jedno ćwiczenie było ćwiczeniem z gotowanym jajkiem w roli głównej (młodzież z zamkniętymi oczyma, każde z osobna miało włożyć rękę do wody z mnóstwem rozmokłego papieru toaletowego plus jajko obrane oślizgłe-takie ćwiczenie na zaufanie do grupy itp). Nooo i miałyśmy prowadzić te zajęcia, ale nagle zostały odwołane i po dwóch dniach poszłyśmy z koleżanką na kawkę do bardzo sympatycznej kafejki dość ludnej. Ludzkość się kręci i moja koleżanka nagle zaczyna szukać czegoś w torebce. I wyciąga klucze, portfel (jak to w damskiej torebce asortyment przebogaty), pomadkę, jajko, krem do rąk...umarłyśmy wtedy ze śmiechu, i trzeba było nas zbierać z podłogi. Minęło już 8 lat od tamtego wydarzenia, ale za każdym razem jak sobie to przypomnimy rżymy jak dzikie kobyły:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Anegdota z jajem :)
UsuńMam nadzieję iść kiedyś na randkę na której sama będę rżała jak dzika kobyła.
W przeciwnym razie umrę z nudów :?
Boskie :) Ale aż strach się tych pierwszych randek bać.
OdpowiedzUsuńAdonis się o skarpety nie obraził?
No był to pewien zgrzyt ;)
Usuń