niedziela, 16 marca 2014

Biegasz? Spalasz? Kalorie? Sporty? czyli o wiosennym joggingu chodnikowym

 




















Co to się porobiło. Ludzie sportów zapragnęli. Wracam do domu w dzień powszedni i mnie mijają, kolejno, po chodniku pędzące: biegaczka jedna, biegaczka druga, biegaczki w parach (bo biegacze zawsze indywidualnie), tuptaczki (czyli mniej zaawansowane biegaczki – zawsze w parach, bo sama jedna to by się wstydziła chyba oraz ponieważ one się na poły socjalizują rozmową), biegacze-pędziwiatry (taki musi udowodnić, że byle autobus go nie przegoni!) 

Rowerzystów również zatrzęsienie i to z małymi paradujących (dwa rowery duże i dwa małe, zupełnie jakby sezon rozrodczy nowego city-gatunku był w toku. I to zatrzymywanie się na poboczu u wodopoju i pociąganie z jednego bidona, machając porożem z kasków, ah). Jeszcze miesiąc, dwa temu zobaczyć rowerzystę to było coś – na chodnikach niemal ustawiały się szpalery wiwatujące odmrożeniom, bo wiadomo: naród polski-warszawski to się cieszy z cudzego nieszczęścia oraz swojego szczęścia, czyli jak ma miejsce siedzące w autobusie, co go taki rowerzysta nie zajmie.
 
A teraz to na chodniku szpilki nie włożysz między te zwoje adidasów, legginsów i kabli od mptrójek i endomodów. Człowiek idzie ulicą normalnie okutany i niemal czuje, że tu nie pasuje, że powinien być może boczkiem, po trawniku, żeby miejsca tym spalanym kaloriom  zrobić.

A w zimie to co oni robią, ja się pytam? Bo żadnego jednego nie widziałam. Na kanapach się chyba kiszą w letargu, a jak tylko termometr podskoczy o kilka stopni to zaraz i tych joggińców  automatycznie z kanapy unosi, jak lalkarz marionetki.
A poza tym co to w ogóle za bieganie tuż przy ulicy, metr od rur wydechowych? Jak człowiek musi, to co innego, ale że dla zdrowia i kondycji to ja bym tego ołowiowego nektaru tak dobrowolnie nie spijała.

Ostatnio jak JA biegłam do AUTOBUSU, to za mną biegł jeden taki, też spóźniony i zdesperowany. Biegłam w stronę przystanku i ciągle się odwracałam, bo widziałam, że jedzie jakiś autobus, a moim planem było pojawić się na przystanku przed autobusem. No i jak tak biegłam i się odwracałam, by ocenić swoje szanse, to ten za mną też się odwracał, by ocenić swoje-jego szanse, bo prędkość miał zdecydowanie mniejszą. W końcu zauważyłam, że to najczęściej występujący w stolicy autobus nas goni, czyli tzw. Przejazd techniczy. Zatem, dysząc ciężko, zatrzymałam się, a jak ten za mną mnie mijał, to mu Bach! rozcapierzoną dłonią w klatę i mówię:
- Nie ma co biec, to Przejazd  Techniczy jedzie!
Na co on mi mówi:
- Acha.
Na co ja nadal dyszę. A on mi mówi jeszcze:
- Może mnie pani puścić? Bo ja nie do autobusu biegłem, tylko tak ogólnie, dla zdrowia.
- To po kiego się pan odwracał? – dyszę.
- Bo pani się też odwracała!
No skaranie boskie z nimi, mówię wam!

...
Ale zawsze może być gorzej:

Stiletto Race na Filipinach czyli biegi męskie w szpilkach.

Jeśli chodzi o wyniki czasowo-wytrzymałościowe w biegach (a) posiadaczy najzwyklejszych łydek i (b) posiadaczy takich protez tytanowo-węglowo-kryptonitowych to zakwaszone łydki wypadają dużo słabiej. Smutek.


  Wolontariusz ZUO atakuje ;)

Och, szukałam z pełnym wózkiem, w Tesco, w niedzielę, końca kolejki, głupi kundlu.
 ...

38 komentarzy:

  1. Ożesz, to ten sportowiec co zabił swoją żonę? dziewczynę?

    chyba tak, to tak od tego biegania?

    są różne dyscypliny sportu jak widać. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. najfajniejszy tekst jest po psie : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kiedyś biegałem. Sam. Dla przyjemności. Kiedy przestało się robić przyjemnie, przestałem. Urodziły się dzieci, to też z wózkiem, pełnym, choć zawartości nieco bardziej w jednym kawałku była...

    ;-)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o relacje z maratonów to największe wrażenie robią na mnie biegacze pchający wózki - to dopiero prorodzinne szaleństwo. Pchania na co dzień się tak nie docenia.

      Usuń
    2. Jak to nie? Ja, małomiasteczkowy tata, tyle razy byłem widywany z wózkiem na spacerach, że wszystkie starsze koleżanki mojej teściowej rozpływały się w zachwytach, "jaki to dobry ojciec z niego."

      Ech, żeby to było takie proste...

      Usuń
  4. na szczęscie nie biegam

    OdpowiedzUsuń
  5. W życiu nie biegałam... Za to mogę z dumą ogłosić, że dziś właśnie o 19.30 zakończyliśmy z Małżem 6-tygodniowy cykl robienia brzuszków! Teraz błogie lenistwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jeszcze ambitniej - niby się leży, ale ale...
      Grats!

      Usuń
  6. O, mieszkańcy metropolii to bardzo zawzięci są!
    Dzięki za chwilę ożywczego śmiechu, chociaż połączonego z ryzykiem, bo herbatkę akurat żłopnąłem! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, jakoś na wsi się nie widzi się takiej zawziętości, mimo świeższości powietrza ;)

      Usuń
  7. Biegać? Jesli nikt nie goni? To jakieś dziwactwo jest. I na dodatek biegają orzy drodze. Chyba żeby się inhalowac spalinami. Potem mówią, że im się endorfiny wydzielają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ołowiowe endorfinki to crem de la crem wśród endorfin ;)

      Usuń
  8. To nie jest, Inwentaryzacja, bieganie, tylko to się nazywa "przygotowanie do maratonu". I takie przygotowanie przychodzi z wirtualnej przestrzeni, ono ci oblicza ile, kiedy i jak biec, ile pić, ile jeść. Biegant tylko wykonuje to, co mu do mózgu przez słuchawkę wpycha aplikacja beganiowa i nóżkami przebiera.
    I jeszcze biegając, pomiędzy wdechem a wydechem wykonywanym w rytm specjalnej muzyki, wmawiają nieruchawym niebiegantom, że to jest dla przyjemnośći?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalna tendencja do ukoronowania czymś swoich indywidualnych wysiłków: wysiłek grupowy w jednakich koszulkach i z zakorkowaniem centrum miasta, ha.

      Usuń
  9. Szczerze mówiąc ja też nie za bardzo rozumiem to całe edmondo, to chwalenie się tymi km przebiegniętymi (serio?), a już w środku miasta- to faktycznie mega zdrowie i przyjemność. Ja się przymierzam do jakiegoś ruchu (ino bez skojarzeń), bo przez zimę kondycha trochę spadła, ale ma się szczęście mieszkania na zadupiu- to przyjemniej (i zdrowiej) w plenerach pokicać :)
    P.S. Przeszłam 2km (jak wskazało moje wewnętrzne edmondo) do Biedry i nazad- poproszę oklaski :P
    Wiola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służę Norwidem: "Klaskaniem mając obrzękłe prawice..."

      Usuń
    2. Norwid to chyba nie był z tych spacerujących często?
      A obrzęki to ze złej gospodarki wodnej organizmu a nie ad aplauzów ;)

      Usuń
    3. Ale podoba mi się, Bosy - teraz to mi musisz za każdym razem w ramach komcia przytaczać coś z wieszczów ;)

      Usuń
    4. Czelendż aksepted!

      Usuń
  10. To jest wszechobecne chyba. Moje miasto dużo mniejsze od Warszawy, a biegają identycznie - przy trasie szybkiego ruchu, parami lub solo (zależnie od płci), tuptają, pozorując bieg. Jest ich coraz więcej. Obserwuję narastanie zjawiska co najmniej od roku lub dwóch. Chyba się wstydzą, bo najwięcej ich wyłazi po zmroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstydziocha populistcznego mogą mieć, ale myślę że to pracowym trybem życia spowodowane, że po zmroku.

      Usuń
  11. Trójkę widziałam babeczek - biegły plotkując - tak mi się skojarzyło ;)
    Jajako zatwardziała przeciwniczka mód wszelkich stanowczo protestuję przeciwko modzie na bieganie! "Za moich czasów" biegało się, żeby poprawić wyniki z wuefu ;):) I to było bieganie, a nie 2 minuty marszobiegu, biegu, marszu. Bieganie obciąża kręgosłup i serce, niewłaściwe obuwie (25 lat temu biegało się w tym co było ;)) może spowodować urazy narządów ruchu.
    ...
    A mama mówiła, żeby do autobusu czy tramwaju nie biec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ty, teraz wszyscy mają aerobajero botki do biegania z Lidla, przeca ;)
      Poza tym można stacjonarnie i dyskretnie robić, dajmy na to, przysiady i osiągnąć ten sam poziom przedzawałowej tachykardii.

      Usuń
  12. Zdjęcie (to się nazywa mem, tak?) z Endomondo jest znakomite! Będę je sobie przypominać za każdym razem, gdy sama zapomnę włączyć (ostatnio zdarza mi się to notorycznie) i będzie ogarniała mnie tęsknota za wiadomościami na temat ilości spalonych właśnie kalorii!
    I wiesz, że coś jest na rzeczy z tymi parami damskimi i brakiem par męskich? Ale ja uprawiam sporty w lesie, a więc w niereprezentatywnym otoczeniu, więc proszę uznać mnie za błąd pomiaru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aliści niereprezentatywne otoczenie.
      Fauna flora i tlen - fuj ;)

      Usuń
  13. to jeszcze ten... www.andrzejrysuje.pl/bieganie-zabija

    Wiola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też spalam około dwóch, zatem się nie fatyguję dlategoż ;)
      Dzięki.

      Usuń
  14. Już od samego czytania się zmęczyłam... czasem zdarza mi się zaćmienie umysłu i zaczynam uprawiać różne takie. Ale biegać nie lubię. Już wolę z kijkami "latać" i wysłuchiwać zdarte żarty - a kto ci narty ukradł... ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. O Mój Trymigu, kolejny wróg publiczny - biegacze. Tekst znakomity, ale komentarze...

    OdpowiedzUsuń
  16. No i dobrze, że się naród wysportował, to znacznie lepsze, niż dumne obnoszenie wszem i wobec zbieranego latami i podsycanego imieninami i urodzinami sadła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, niech naród biega i spala, na zdrowie.

      Usuń
  17. Hahaha, no coś w tym jest:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kolejny raz wracam do tego tekstu - zawsze poprawia humor!!! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  19. A, pozwoliłem sobie go również zacytować i pokazać na fb. :)

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...