Co to się porobiło. Ludzie
sportów zapragnęli. Wracam do domu w dzień powszedni i mnie mijają, kolejno, po
chodniku pędzące: biegaczka jedna, biegaczka druga, biegaczki w parach (bo
biegacze zawsze indywidualnie), tuptaczki (czyli mniej zaawansowane biegaczki –
zawsze w parach, bo sama jedna to by się wstydziła chyba oraz ponieważ one się
na poły socjalizują rozmową), biegacze-pędziwiatry (taki musi udowodnić, że
byle autobus go nie przegoni!)
Rowerzystów również zatrzęsienie
i to z małymi paradujących (dwa rowery duże i dwa małe, zupełnie jakby sezon
rozrodczy nowego city-gatunku był w toku. I to zatrzymywanie się na poboczu u
wodopoju i pociąganie z jednego bidona, machając porożem z kasków, ah). Jeszcze
miesiąc, dwa temu zobaczyć rowerzystę to było coś – na chodnikach niemal
ustawiały się szpalery wiwatujące odmrożeniom, bo wiadomo: naród
polski-warszawski to się cieszy z cudzego nieszczęścia oraz swojego szczęścia,
czyli jak ma miejsce siedzące w autobusie, co go taki rowerzysta nie zajmie.
A teraz to na chodniku szpilki
nie włożysz między te zwoje adidasów, legginsów i kabli od mptrójek i
endomodów. Człowiek idzie ulicą normalnie okutany i niemal czuje, że tu nie
pasuje, że powinien być może boczkiem, po trawniku, żeby miejsca tym spalanym
kaloriom zrobić.
A w zimie to co oni robią, ja się
pytam? Bo żadnego jednego nie widziałam. Na kanapach się chyba kiszą w letargu,
a jak tylko termometr podskoczy o kilka stopni to zaraz i tych joggińców automatycznie z kanapy unosi, jak lalkarz
marionetki.
A poza tym co to w ogóle za
bieganie tuż przy ulicy, metr od rur wydechowych? Jak człowiek musi, to co
innego, ale że dla zdrowia i kondycji to ja bym tego ołowiowego nektaru tak
dobrowolnie nie spijała.
Ostatnio jak JA biegłam do AUTOBUSU, to za mną biegł jeden taki, też spóźniony i zdesperowany. Biegłam w
stronę przystanku i ciągle się odwracałam, bo widziałam, że jedzie jakiś
autobus, a moim planem było pojawić się na przystanku przed autobusem. No i jak
tak biegłam i się odwracałam, by ocenić swoje szanse, to ten za mną też się
odwracał, by ocenić swoje-jego szanse, bo prędkość miał zdecydowanie mniejszą.
W końcu zauważyłam, że to najczęściej występujący w stolicy autobus nas goni,
czyli tzw. Przejazd techniczy. Zatem,
dysząc ciężko, zatrzymałam się, a jak ten za mną mnie mijał, to mu Bach!
rozcapierzoną dłonią w klatę i mówię:
- Nie ma co biec, to Przejazd Techniczy jedzie!
Na co on mi mówi:
- Acha.
Na co ja nadal dyszę. A on mi
mówi jeszcze:
- Może mnie pani puścić? Bo ja
nie do autobusu biegłem, tylko tak ogólnie, dla zdrowia.
- To po kiego się pan odwracał? –
dyszę.
- Bo pani się też odwracała!
No skaranie boskie z nimi, mówię
wam!
...
Ale zawsze może być gorzej:
Stiletto Race na Filipinach czyli biegi męskie w szpilkach.
Jeśli chodzi o wyniki czasowo-wytrzymałościowe w biegach (a) posiadaczy najzwyklejszych łydek i (b) posiadaczy takich protez tytanowo-węglowo-kryptonitowych to zakwaszone łydki wypadają dużo słabiej. Smutek.
Wolontariusz ZUO atakuje ;)
Och, szukałam z pełnym wózkiem, w Tesco, w niedzielę, końca kolejki, głupi kundlu.
...
...
Ale zawsze może być gorzej:
Stiletto Race na Filipinach czyli biegi męskie w szpilkach.
Jeśli chodzi o wyniki czasowo-wytrzymałościowe w biegach (a) posiadaczy najzwyklejszych łydek i (b) posiadaczy takich protez tytanowo-węglowo-kryptonitowych to zakwaszone łydki wypadają dużo słabiej. Smutek.
Wolontariusz ZUO atakuje ;)
Och, szukałam z pełnym wózkiem, w Tesco, w niedzielę, końca kolejki, głupi kundlu.
...
Ożesz, to ten sportowiec co zabił swoją żonę? dziewczynę?
OdpowiedzUsuńchyba tak, to tak od tego biegania?
są różne dyscypliny sportu jak widać. Ściskam
najfajniejszy tekst jest po psie : D
OdpowiedzUsuńHau najs ;)
UsuńJa kiedyś biegałem. Sam. Dla przyjemności. Kiedy przestało się robić przyjemnie, przestałem. Urodziły się dzieci, to też z wózkiem, pełnym, choć zawartości nieco bardziej w jednym kawałku była...
OdpowiedzUsuń;-)
pzdr
Jeśli chodzi o relacje z maratonów to największe wrażenie robią na mnie biegacze pchający wózki - to dopiero prorodzinne szaleństwo. Pchania na co dzień się tak nie docenia.
UsuńJak to nie? Ja, małomiasteczkowy tata, tyle razy byłem widywany z wózkiem na spacerach, że wszystkie starsze koleżanki mojej teściowej rozpływały się w zachwytach, "jaki to dobry ojciec z niego."
UsuńEch, żeby to było takie proste...
na szczęscie nie biegam
OdpowiedzUsuńW życiu nie biegałam... Za to mogę z dumą ogłosić, że dziś właśnie o 19.30 zakończyliśmy z Małżem 6-tygodniowy cykl robienia brzuszków! Teraz błogie lenistwo...
OdpowiedzUsuńO, to jeszcze ambitniej - niby się leży, ale ale...
UsuńGrats!
O, mieszkańcy metropolii to bardzo zawzięci są!
OdpowiedzUsuńDzięki za chwilę ożywczego śmiechu, chociaż połączonego z ryzykiem, bo herbatkę akurat żłopnąłem! :D
Coś w tym jest, jakoś na wsi się nie widzi się takiej zawziętości, mimo świeższości powietrza ;)
UsuńBiegać? Jesli nikt nie goni? To jakieś dziwactwo jest. I na dodatek biegają orzy drodze. Chyba żeby się inhalowac spalinami. Potem mówią, że im się endorfiny wydzielają.
OdpowiedzUsuńOłowiowe endorfinki to crem de la crem wśród endorfin ;)
UsuńTo nie jest, Inwentaryzacja, bieganie, tylko to się nazywa "przygotowanie do maratonu". I takie przygotowanie przychodzi z wirtualnej przestrzeni, ono ci oblicza ile, kiedy i jak biec, ile pić, ile jeść. Biegant tylko wykonuje to, co mu do mózgu przez słuchawkę wpycha aplikacja beganiowa i nóżkami przebiera.
OdpowiedzUsuńI jeszcze biegając, pomiędzy wdechem a wydechem wykonywanym w rytm specjalnej muzyki, wmawiają nieruchawym niebiegantom, że to jest dla przyjemnośći?!
Naturalna tendencja do ukoronowania czymś swoich indywidualnych wysiłków: wysiłek grupowy w jednakich koszulkach i z zakorkowaniem centrum miasta, ha.
UsuńSzczerze mówiąc ja też nie za bardzo rozumiem to całe edmondo, to chwalenie się tymi km przebiegniętymi (serio?), a już w środku miasta- to faktycznie mega zdrowie i przyjemność. Ja się przymierzam do jakiegoś ruchu (ino bez skojarzeń), bo przez zimę kondycha trochę spadła, ale ma się szczęście mieszkania na zadupiu- to przyjemniej (i zdrowiej) w plenerach pokicać :)
OdpowiedzUsuńP.S. Przeszłam 2km (jak wskazało moje wewnętrzne edmondo) do Biedry i nazad- poproszę oklaski :P
Wiola
Służę Norwidem: "Klaskaniem mając obrzękłe prawice..."
UsuńNorwid to chyba nie był z tych spacerujących często?
UsuńA obrzęki to ze złej gospodarki wodnej organizmu a nie ad aplauzów ;)
Ale podoba mi się, Bosy - teraz to mi musisz za każdym razem w ramach komcia przytaczać coś z wieszczów ;)
UsuńCzelendż aksepted!
UsuńTo jest wszechobecne chyba. Moje miasto dużo mniejsze od Warszawy, a biegają identycznie - przy trasie szybkiego ruchu, parami lub solo (zależnie od płci), tuptają, pozorując bieg. Jest ich coraz więcej. Obserwuję narastanie zjawiska co najmniej od roku lub dwóch. Chyba się wstydzą, bo najwięcej ich wyłazi po zmroku.
OdpowiedzUsuńWstydziocha populistcznego mogą mieć, ale myślę że to pracowym trybem życia spowodowane, że po zmroku.
UsuńTrójkę widziałam babeczek - biegły plotkując - tak mi się skojarzyło ;)
OdpowiedzUsuńJajako zatwardziała przeciwniczka mód wszelkich stanowczo protestuję przeciwko modzie na bieganie! "Za moich czasów" biegało się, żeby poprawić wyniki z wuefu ;):) I to było bieganie, a nie 2 minuty marszobiegu, biegu, marszu. Bieganie obciąża kręgosłup i serce, niewłaściwe obuwie (25 lat temu biegało się w tym co było ;)) może spowodować urazy narządów ruchu.
...
A mama mówiła, żeby do autobusu czy tramwaju nie biec...
Coś ty, teraz wszyscy mają aerobajero botki do biegania z Lidla, przeca ;)
UsuńPoza tym można stacjonarnie i dyskretnie robić, dajmy na to, przysiady i osiągnąć ten sam poziom przedzawałowej tachykardii.
Zdjęcie (to się nazywa mem, tak?) z Endomondo jest znakomite! Będę je sobie przypominać za każdym razem, gdy sama zapomnę włączyć (ostatnio zdarza mi się to notorycznie) i będzie ogarniała mnie tęsknota za wiadomościami na temat ilości spalonych właśnie kalorii!
OdpowiedzUsuńI wiesz, że coś jest na rzeczy z tymi parami damskimi i brakiem par męskich? Ale ja uprawiam sporty w lesie, a więc w niereprezentatywnym otoczeniu, więc proszę uznać mnie za błąd pomiaru.
Aliści niereprezentatywne otoczenie.
UsuńFauna flora i tlen - fuj ;)
to jeszcze ten... www.andrzejrysuje.pl/bieganie-zabija
OdpowiedzUsuńWiola
Ja też spalam około dwóch, zatem się nie fatyguję dlategoż ;)
UsuńDzięki.
Już od samego czytania się zmęczyłam... czasem zdarza mi się zaćmienie umysłu i zaczynam uprawiać różne takie. Ale biegać nie lubię. Już wolę z kijkami "latać" i wysłuchiwać zdarte żarty - a kto ci narty ukradł... ;)
OdpowiedzUsuńO Mój Trymigu, kolejny wróg publiczny - biegacze. Tekst znakomity, ale komentarze...
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam.
UsuńNo i dobrze, że się naród wysportował, to znacznie lepsze, niż dumne obnoszenie wszem i wobec zbieranego latami i podsycanego imieninami i urodzinami sadła :)
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, niech naród biega i spala, na zdrowie.
UsuńHahaha, no coś w tym jest:)
OdpowiedzUsuńKolejny raz wracam do tego tekstu - zawsze poprawia humor!!! :D :D :D
OdpowiedzUsuńBardzo miły z Ciebie Dreptak ;)
UsuńA, pozwoliłem sobie go również zacytować i pokazać na fb. :)
OdpowiedzUsuńAha, więc stąd ten strumyczek ;)
Usuń