My, biedne, obdarte dzieci
blogspota. Mikroblogi z żałosnymi layoutami i dziesiątkami ledwie, a nie
dziesiątkami tysięcy, czytelników. Z komentatorami co prawda merytorycznie inteligentnymi, bo z własnym zapleczem blogowym,
ale bez hejterów, 'iwonek' i bez trzystu zapewnień, że ‘Masz całkowitą rację i
zgadzam się’.
Niszowe kółka wzajemnej adoracji i uczestnictw w blogowych zabawach (czytamy na akord, piszemy na zawołanie), ale nie w kręgach zainteresowań managerów telefonii komórkowej, rozdającej tablety i wycieczki zagraniczne.
Bez instragramów, twitterów i fanpejdży.
Bez przyszłości, bez piniędzy, bez wydanych poradników.
Niszowe kółka wzajemnej adoracji i uczestnictw w blogowych zabawach (czytamy na akord, piszemy na zawołanie), ale nie w kręgach zainteresowań managerów telefonii komórkowej, rozdającej tablety i wycieczki zagraniczne.
Bez instragramów, twitterów i fanpejdży.
Bez przyszłości, bez piniędzy, bez wydanych poradników.
A co to ja chciałam? Bo osuszając
klawiaturę z tłustych łez (ach ten, cholesterol, którego nabawiłam się siedząc
i blogując!) zapomniałam byłam.
Acha, no tak. Są takie chwile,
jak na przykład ostatni dzień sierpnia (dzień blogera) albo zainicjowany przez
prowadzącego Jest kultura Share week, że możemy sobie wzajem polecić kogo
czytamy.
Bo profesjonalny bloger nie ma
bocznej szpalty z kłującą w oczy konkurencją, i tylko raz w roku prezentuje pony
ze swej stajni.
Podobno nie wypada polecić 50 blogów,
choć pokusa, żeby młody i sympatyczny (ponoć) bloger, prowadzący akcję Share week,
siedział po nocach i wszystko spisywał, jest wielka, zaiste ;)
Jak tu zdecydować, wedle jakich
kryteriów, skoro na wokandzie zainteresowań takiego człowieka-orkiestry-Renesansu jak ja,
są i witrynki recenzenckie i medyczne, wnętrzarskie, artystyczne, paretntingowe,
kulinarne, kosmetyczne i - nosz
oczywiście – LAJFSTAJLOWE.
Teraz przydałby się jakiś błyskotliwy cytat o tematyce konieczności dokonywania w życiu wyborów, pisany kursywą, autorstwa wujaszka Koejo ;)
Ale do rzeczy, czas zapodawać. Na
razie na sucho, bo czas goni, ale po północy, kiedy zmienię się z nominującej księżniczki
znowu w kopciuchową dynię, to może coś dorzucę lub zredaguję.
Będzie mikro, będzie blogspotowo,
będzie anonimowo, zero fejmu! Wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego stróża ;)
Panowie:
Maszyna do pisania – typ liryczny, obserwator codzienności, kadra
kształcąca nam przyszłe pokolenia (również zapewne blogerskie). Skromnie i mądrze.
Dwa zegary – nie wiadomo kim jest i czy jest przystojny, ale jeśli komuś
nie przeszkadza kapryśność w doborze tematów to prosz.
Zeszyt rozterek – rodzinnie, nostalgicznie i wnikliwie - na metapułapie
Panie:
Czarny Pieprz – malowniczo, paraliteracko i dowcipnie. Do czytania w odcinkach. I duża czcionka, ha!
One – krótko, celnie i bezboleśnie - codzienne dialogi, od których
można zaczynać dzień. Jakbym słyszała siebie.
Skorpion w rosole - nie jest to wzajemne lizanie jaj(ników),
albowiem z tą panią łączy mnie pewna inicjatywa, o której dowiecie się w
stosownym czasie i o ile nie spadną wam buty, to najpewniej majtki. Zatem może warto się zapoznać.
...
Ciężko o blogi wyróżniające się
językowo. Wszyscy piszą ładnie, poprawnie, po podmiocie jest dopełniacz poślubiony
przydawce, jak trzeba. Ale czasem ma człowiek, wychowany na Masłowskiej, ochotę
na jakiegoś twista, szyk przestawny, karkołomność stylistyczną, mentalne
wygibasy i trudne wyrazy. I zapewnia mi to taki Skorpion, ale najbardziej to Kaczka .
...
Dodatkowo punkt dla bloga Szepty w metrze, organizującego dla
blogerów pisanie kreatywne na wybrane tematy, dzięki czemu można się blogowo zapoznać,
porównać i w zależności od efektów – obrazić lub obrosnąć w piórka.
Ze względów proceduralnych nie wypada
mi wspominać o NewaRysuje czy Facebox’ssie ale nieśmiało zachęcam do zaglądania
na pierwszy oraz gorąco polecam szukania siebie na drugim. (Ja już tam jestem, ale nie za mną te numery, żeby powiedziała, pod którym, ha ;)
Czuję się strasznie, że tylko
tyle. Muszę to robić częściej albo wcale.
Natomiast bonusem tej
inwentaryzacyjnej imprezy jest to, że można poznać wiele fajnych, nowych blogów,
jeszcze więcej czasu spędzać w internetach i nabawić się miażdżycy oraz zespołu
leniwego jelita.
W związku z czym będzie teraz krótki
przegląd mega-okropnych zdjęć ludzi uzależnionych od internetów oraz wyobrażeń
blogerów bez sponsorów i własnej domeny, a za to używających sformułowań takich
jak blogasek i słitkomcie. Prosz:
I dający nadzieję finał na powrót
do reala, odnowienie relacji z krewnymi i zakup chomika.
Gościom odwiedzającym mój blog po
raz pierwszy mam do powiedzenia tylko jedno:
Piękna taka nie hipsterska niszowość. Bosego czytuję od ponad 3 lat i ciągle się dziwię jak można tak pisać normalnie, szczerze, mądrze i nie nudno zarazem? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Wykrzyknik.
Usuń:)
Gdzie mój Captopril?!
OdpowiedzUsuńDziękuję za polizanie mnie po jajniku. To nie tyle wzruszające, co poniecające wielce. Dziękuję rodzicom, że mnie spłodzili, wujkowi, że nie zabił mnie do końca na schodach, dziękuję bratu za spowodowanie choroby psychicznej, dzięki której widzę Cię tak barwnie i w 4D, chociaż nie widuję wcale.
Znowuż jestem wzruszona, a tak się nie robi kobietom, która za kilkanaście lat będzie miała klimakterium, by chodzić w bikini po śniegu. Chociaż, w dobie tak rozkrzewionej medycyny i ZUSu mogę nie dożyć tej zabawy. Byłaby to niepowetowana strata. Głównie dla mojego kota, co wiemy od Wisi co jej ćmik z ust wisi.
Dobra, nie jestem u siebie.
Nie marudź, wszyscy będziemy mieli klimakterium, ważne żeby nas po jajach czy nickach lizano ciut wcześniej ;)
UsuńNie wiedziałam, że nadużywanie zacnego Captoprilu daje takie efekty prozatorskie - muszę se dziabnąć zatem ;)
Ja też nie jestem u siebie - to jakiś serwer, Bóg wie gdzie.
W dobie gender możliwe, że będę miała andropauzę.
UsuńPierwszy SzerŁik, z którego wyniosę garść nowości! ps. widzę, że moje teorie paraspiskowe nie są takie tylko moje ;)
OdpowiedzUsuńTeorie spiskowe w rodzaju 'Ciągle te same gęby'? ;)
UsuńWow! Czekaj, jak to było?
OdpowiedzUsuńA....
"Masz całkowitą rację i zgadzam się"
Serdeczności!
A, dzięki, dzięki, ale pohejtowałabyś trochę...
UsuńU Pieprza bywam, resztę obejrzałem i jestem bogatszy o dowcip o hydrauliku :P
OdpowiedzUsuńBosz, Pieprz moja idolka :)
OdpowiedzUsuńZatkało mi klawiaturę z wrażenia!
OdpowiedzUsuńTo podaj jej korzeń z rzewienia ;)
UsuńCholerka... muszę sprawdzić swój cholesterol ;D to już kilka dobrych lat bloguję...
OdpowiedzUsuńŻebyś się nie zdziwiła...
UsuńNa niektóre z wymienionych przez Ciebie blogów zaglądam, inne dopiero poznam.
OdpowiedzUsuńJakże mi miło, że nie czuję się osamotniona w tym nieprofesjonalnym podejściu do blogowania!
Pozdrowienia :)
Za to efekty remontów inwentaryzujesz sprawniej ;)
UsuńA podejście jest tak naprawdę nieprofesjonalnie profesjonalne rzecz jasna ;)
Ooooo! Zostałem wyróżniony! Jezu jak się cieszę, z tych króciutkich wskrzeszeń :) Dziękuję uprzejmie, a nawet szczerze :) Wiem, że mam łatwiej niż panie, bo mężczyzn na blogach mniej niż kobiet, ale sukces jest sukcesem. Nie wiem, co to przydawka. Tym bardzie się cieszę, że napisałaś, iż WSZYSCY piszą poprawnie. Niestety, słów trudnych znam za mało, żeby zrobić wrażenie. Musiałem sprawdzić w słowniku co to znaczy uterus, bo nie wiedziałem. Wiem, płeć nie jest tu usprawiedliwieniem. Poczytam słownik przed zaśnięciem, a potem sobie poużywam.
OdpowiedzUsuńUkłony
Nie będę ci tu inseminować implikacji o potrzebie naddatku wszelakich izmów, azaliż mniemam iż się nazajutrz wdzięcznie zobligujesz do większych starań werbalnych ;)
UsuńJa też się mogę cieszyć? Mogę! Moje pierwsze tak poważne wskazanie i to od osoby, którą uwielbiam (czytać) i podziwiam (jako turbo inteligentną bestię ).
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Prosz. Kłaniam się wylewnie ;)
UsuńZawsze jak wpadnę w tę Twoją niszę, to zamierzam sama już nigdy niczego nie napisać. LOL.
OdpowiedzUsuńA gdybym nie martwiła się troszkę o Twój cholesterol, to pod każdym Twoim tekstem napisałabym: Brawo! Grubszych skwarek jej usmażyć! - jak to zwykła była mawiać moja śp. Babcia, gdy uznała, że ktoś zasłużył ponad stan!
Odjęło mi mowę, gdy zobaczyłem się na liście (przez co straciłem w "kto pierwszy ten lepszy" kawałek pizzy podczas lunchowych dokładek), ale przeżyję. W życiu w końcu liczy się figura, i pozycja w metapułapach ;))))
OdpowiedzUsuń