Podobno ludzi nadal ogarnia krępacja oraz ogólne
embarasmą podczas kupowania w aptece wstydliwych produktów, takich jak
piguły na potencję, czopki doodbytnicze czy też testy ciążowe (wiadomo -
wpadka!)
(Ja tam w każdym razie jak raz mi się zdarzyło
kupować taki test to se na wszelki wypadek (dla pewności i niwelacji
domniemanych objawów wrogości co do mej moralności) założyłam wszelkie dostępne
w domu obrączki – po dziadkach plus była jeszcze jakaś darowana po starej
ciotce - także razem miałam TRZY :). I jak nerwowo przydzwoniłam tym kastetem w
szybkę to farmaceutce zęby zadzwoniły, hehe... No ale to było dawno. )
Co do prezerwatyw to nie mam pewności co do
poziomu wstydliwości, ale już się chyba naród oswoił z tym lateksowym
towarzyszem oddawania się chuciom wszelakim, a może to nadal zależy od
wieku kupującego? Albo od ogólnej pewności siebie, która u mnie ogólnie ma się
dobrze, dopóki nie dochodzi do kwestii odzyskiwania należności. Ale do
rzeczy.
Apteka, środek dnia.
A w gigantycznej kolejce od zatrzęsienia i bab i
dzieciów i emerytów, a wszystko toto szeleści receptami i siatkami i prycha i
kicha i rozsiewa zarazki, tak że od razu czuję, że mi będzie po wizycie
tutejszej raczej gorzej niż lepiej.
Kolejkowa stonoga przepycha mnie perystaltycznie
do okienka.
- Poproszę prezerwatywy jakieś owocowe,
tylko muszą być bardziej tak XXL, jak nie ma z owocowych to jakieś kolorowe
chociaż te prezerwatywy, żeby się dobrze komponowały Z CZERNIĄ oraz może
jeszcze lubrykant, no wie pan, taki do wszystkiego, oraz najlepiej też
test ciążowy bo nie wiadomo jednak jak to się skończy! - mówię na wydechu do
obokularnionego pana farmaceuty.
Nie to że wrzeszczę, ale szept to też nie jest ;)
W aptece nagle zapada cisza jakby ktoś włączył
przycisk MUTE. Kolejkowe głowy zwracają się w moją stronę i patrzą na mnie oczy
wielkie, o tak
Dzieci wtulają się mocniej w matki a moherowe berety wczepiają się jakby ściślej w siwe trwałe emerytek. W końcu ktoś upuszcza z brzękiem coś, jakieś klucze chyba. Co mnie nieco otrzeźwia.
- Eee nie no, żartowałam - zwracam się w przestrzeń - właściwie to tylko coś na przeziębienie!
Ktoś wyłącza przycisk Mute, niemniej Volume level aptecznej stonogi się
znacznie minimalizuje. Niektórzy się krzywią, że i czasoprzestrzeń by tak nie spotrafiła, inni doceniają seksualne poczucie humoru osoby z nosem nabrzmiałym a czerwonym jak u Renifera Rudolfa i owiniętej szalikiem w barwie podkreślającej bladość i bardziej prawdopodobne, że rychły zgon niż współ-życie. Pan Farmaceucik też się do mnie szczerzy spod okularów, które pewnie niejeden glicerynowy czopek widziały. I mówi do mnie:
- Niech się pani wstrzyma... przynajmniej do czasu wyzdrowienia!
Czego sobie bardzo życzę. Wyzdrowienia i trochę dania na wstrzymanie z temperamentem, jak na razie tylko słownym zresztą.
Ja się przy mężu krępiłam poprosić o xennę. No, tak mam. Ale czopki, gumki czy inne takie - nieeee;)
OdpowiedzUsuńHm, mimo że na pasku bocznym straszy mi podejściem do spraw kuchennych Wojownicza Księżniczka Xena, to Xennę już musiałam zgooglować... Życzę udanej perystaltyki ;)
Usuńxena, xenna, jeden czort. Perystaltyka zapchała się czekoladą. Ale weź, człowieku, nie jedz;)
UsuńWpis przedni, uśmiałam się setnie :) dużo zdrowia! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki, siedzę zawinięta w koc w piątkowy wieczór... przyda mi się!
UsuńHe, he, świetne.
OdpowiedzUsuńJa też się wstydzę, jak jasna cholera, bo ta cisza właśnie, a poza tym o własnej fizjologii (ciąża, seks, wydalanie), to jakoś tak nie bardzo lubię. Jakoś łatwiej o patologii (nieżyt nosa i tym podobne).
Test ciążowy może być ambarasmentem i dla mężatek (jak się idzie do apteki już z np. trójką dzieci - wtedy patrzą jak na patologię gorszą niż seks analny :))
A prezerwatywy to w Anglii się kupuje w supermarkecie, bez koniczności proszenia, albo się idzie do Przychodni Planowania Rodziny, daje się kartę pacjenta i się mówi 'the same please' :)))
Ale opis naprawdę rewelacyjny :)))
http://www.andrzejrysuje.pl/the-same/
Usuń;)
No jeśli podczas choróbska takie żarty się Ciebie trzymają to jak, no jak mogę Ci życzyć powrotu do zdrowia??? A nie stracisz aby tej iskry prowokacyjnej? ;)
OdpowiedzUsuńJednak życzę, niech stracę :) Życzę szczerze!
I w ogóle część,
fu
A cześć :)
UsuńA najlepiej w trójpaku: cześć, godność i honor. Zawsze w aptece ;)
Aż na baczność się położyłam ;D
UsuńA gdzie szacuneczek i respekcik?
No normalnie - you just made my day!!!!!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBył taki skecz Monty Pythona ( http://www.youtube.com/watch?v=TFzrx3sTUOU ) - wypisz wymaluj na temat.
OdpowiedzUsuńA mi się przypomina opowieśc kuzynki Żony. Chciała kupić gumki w aptece.
- Poproszę prezerwatywy.
- Nie ma.
- Jak to nie ma? W aptece nie ma?
- W niedzielę Pan Bóg zabrał!
Bo to niedziela była...
No nie wiem, w niedzielę kupować to trochę musztarda po obiedzie ;)
UsuńCo do twojej apteki... Pan B. to na pewno nie zabrał - od tego ma asystenta w postaci św. Idziego - patrona żebraków, łuczników, psychicznych i bezpłodnych ;))
Uroczy dobór!
Pajtona sobie przypomniałam z chętnością :)
ja czasami koleżankom kupuje gumki,żele, testy i inne takie bo im przyzwoitość nie pozwala kupować natomiast pozwala używać:)
OdpowiedzUsuńA tobie przyzwoitość pozwala kupować a nie używać? ;)
UsuńO mores!
Ja onegdaj odbierałam wyniki kuleżance, czy jest ciąża, czy nie ma. Miało nie być.
OdpowiedzUsuńPani, podając mi karteczkę, spojrzała na obrączkę na palcu i rzecze: Bardzo mi przykro, ale proszę się nie poddawać!
No tak, kontekst wypowiedzi się zmienia w zależności od zaobrączkowania palucha. Hm.
UsuńDlatego najlepiej mieć trzy :)
Czopki kupuję bez krępacji nijakiej. Reszta ,,radosnych'' specyfików już mnie nie dotyczy. Nareszcie!
OdpowiedzUsuńToś mi humor poprawiła ;)
UsuńA mnie interesuje, czy gdybyś naprawdę zamierzała nabyć te wszystkie rzeczy, bo naprawdę byłyby potrzebne na spotkanie z wysokim, białym inaczej facetem, właścicielem czegoś, co on pieszczotliwie nazywa Big John, przyszłoby Ci powiedzieć to samo tak samo łatwo? :)
OdpowiedzUsuńTak poza tym to ha, ha, ha, ha :D
Wtedy byłabym biała inaczej, w sensie, że czerwona. Konwencja żartu jest bezpieczniejsza, zawsze się można przecież wycofać.
UsuńO, można jeszcze udawać zagranicznego turystę (z tym, że niemiecka turystka beata byłaby zbyt oczywista... ;)
(To ten, napisz może post o nazewnictwie, bo nie wiem skąd wziąłeś tego bigjohna...)
Muszę przyznać, że choruje Ci się całkiem nieźle, sądząc po żartach, co się Ciebie trzymają :)))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mnie tam nie było!
Chciałabym zobaczyć ich miny! :))
Kiedyś zdarzyło mi się kupować prezerwatywy na stacji benzynowej, to dopiero hardcore :), większość obecnych płci męskiej, w tym obsługa.
Ale kupiłam!
Uważam, że największą furorę w aptece wywołuje kupowanie specyfiku przeciwko wszawicy! Gość z sygnetem, opalony na siodło, łańcuch na piersi, głowa odwłosiona do zera i problem jakże biologiczny... Milczenie kolejki zbył krótkim: dziecko z wakacji wróciło...
OdpowiedzUsuńtaaa? to sprobujcie kupic cos na wszy. farmaceutka pyta na myszy?? nie dla Boga na wszy!!
OdpowiedzUsuńNa myszy, ślimaki, kuny i inne takie też powinno coś być, bo nie wybite potrafią szybko wleźć na głowę!
OdpowiedzUsuńOdkopuję. Problem miałabym pewnie z czymś na wszy/świerzb/rzeżączkę, a tak to spoko. Ostatnio w nocnym pytam panią o kondomy xxl, a ona na to "niestety nie mamy takiej ROZMIARÓWKI". Innym razem pan z kiosku zapytany o prezerwatywy powiedział "skończyły się... ale mam papierosy na sztuki" - i nie wiem, o co chodziło, nie poruchasz, to przynajmniej sobie zapal na odstresowanie? :D
OdpowiedzUsuń