Wczoraj o mało co nie umarłam. Wróciłam po całym dniu na wsi i na chwilkę - dosłownie na chwilkę tylko - postanowiłam usiąść przed kompem i odebrać pocztę. Obudziłam się zwisając z krzesła w pozycji wygiętej w pałąk do tylu. Głowie mojej biednej, na której niewidzialny ktoś postawił najwyraźniej jakąś niewidzialną siatę, odcięło to dostęp do tlenu, z zamianą na ślinę (:I) co okazało się czynnikiem wystarczająco wybudzającym na szczęście. Dziś rano głowa wróciła do pozycji wyjściowej, czyli jako-takiego utrzymywania się raczej prosto na karku, natomiast do wyra wczoraj maszerowałam niczym ten kosmita ubrany w skórę wiejskiego farmera w pierwszej części "Men in black", jeśli ktoś to jeszcze pamięta.
Także nie ma żartów - po szoku, jakim jest kontakt z naturą, należy ponowne wejście w cywilizację bezpiecznie przełożyć, a nie rzucać się panicznie do komputera i przy nim tracić wątek.
A na natury łonie bardzo bardzo, chociaż natura to dzicz. Sitowo-chwastowie nie pilnowane zarasta wszystko pazernie i o ile człowiek nie jest tylko gościem, a np właścicielem miejscówki, to może wpaść w czarną rozpacz. Szanowna I. rozpaczy powiedziała stanowcze "Eee tam", podkręciła swój motorek, co ma go w dolnej części pleców i zabrała się do karczowania. Tymczasem ja dany mi na łonie czas podzieliłam na trzy: jedna trzecia prac ogrodniczych, jedna trzecia leżenia na trawie z papieroskiem w słońcu i jedna trzecia czynności w formularzu życia zaznaczanych jako inne: łażenie, zdjęć robienie, picie herbatek, gadki do matek, nawoływanie psa, który mnie permanentnie ignorował, gonienie kuropatw (o ile nie były to bażanty), które na nasz widok leniwie zrywały się do lotu i jedzenie jabłek ze zdziczałego sadu.
Bo to ten rajcujący rodzaj jesieni, jeszcze, na razie, póki co.
Kimkolwiek jesteś, chciałabym cię zjeść w buraczkach...
Jak to mówią: an apple a day keeps the doctor away... if you throw it hard enough :)
Acha, czyli moja fryzura ma korzenie w naturze...
Komu się na tę wiejską malowniczość nie rozszczelniają pośladki? Mmm.
Leżing uprawiałam w znanej wiejskiej pozycji - na belę
lub na drabinę
Kimkolwiek jesteś, chciałabym cię zjeść w buraczkach...
Jak to mówią: an apple a day keeps the doctor away... if you throw it hard enough :)
Acha, czyli moja fryzura ma korzenie w naturze...
Komu się na tę wiejską malowniczość nie rozszczelniają pośladki? Mmm.
Leżing uprawiałam w znanej wiejskiej pozycji - na belę
lub na drabinę
Żeby nie było, że nie zostałam wcześniej ostrzeżona w kwestii mojego prawie umarcia ;)
Także to jedyne moja przygody erotyczna z podduszaniem i dławieniem w ten weekend ;)) który mimo to uważam za udany. Aczkolwiek zapowiedziałam I. że "Jak po powrocie znajdę gdzieś kleszcza to cię pozwę!" (za dużo seriali amerykańskich, hm)
No, ptaszysko wygląda apetycznie :P swój własny ogródek do dbania daje wiele radości i dumy, bez obawy :PP
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O ogródku moim też będzie.
UsuńWitam i też pozdrawiam.
ps. a do tej emotikony :P to jestem nastawiona jednak nieufnie dość, może dlatego, że miałam koleżankę z lewostronnym paraliżem twarzy.
UsuńTakże tradycyjne:
:D
dobrze że Twój blog bez recepty:)
OdpowiedzUsuńleże i kwiczę:)
:)
UsuńNajbardziej chyba spodobał mi się Twój leżing w pozycji na belę lub na drabinę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zamieściłaś leżingu na kosę!
No z czegoś trzeba było zrezygnować plus nie chciałam odebrać palmy pierwszeństwa naturze i psiu.
UsuńPrzemieszczanie się co tydzień ze wsi w miasto i na odwyrtke nie daje już tyle radości... Mnie w tym poście najbardziej ucieszyło, że jesteś mi siostrą w kopceniu! Wszak stanowimy prześladowaną mniejszość narodową... :)))
OdpowiedzUsuńHm...jeśli czasem czytam wasze komentarze bez zrozumienia to tylko dlatego, że nie za wiele widać zza kłębów dymu ;)
UsuńA tak serio to muszę w takim razie dawać więcej postów dla mniejszości jako przodowniczka niezdrowego trybu życia.
tak mi też papieroch utknął w pamięci.
UsuńCodziennie mówię sobie od dziś nie palę.
Chyba umrę z papierosem w ręce.
Lubię takie klimaty jesienne.
OdpowiedzUsuńNigdzie drogi nie kurhanu... Zachodzi słońce za wędzarnią krwawo, słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży...
Toś uczynił kompilację...
Usuń(Byle do wiosny!)
Tu jest Polska - chciałoby się zacytować klasyka...
OdpowiedzUsuńpzdr
Przypomina o tym zwłaszcza zgniłe jabłuszko na tle unijnoeuropejskości pozostałych w sadzie...
UsuńSwietne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńsenks
Usuńbezwzględnie ludziom brakuje wydziczenia na łonie, nie byli by wówczas tacy wściekli na przystankach w oczekiwaniu na..
OdpowiedzUsuńLudzie dziczeją ale jakby w innym sensie...
UsuńWybacz niedyskretne pytanie, ale czy "prawie umarcie" nie było atakiem epilepsji?
OdpowiedzUsuńNie, było tylko zadławieniem sennym w pozycji nienaturalnego zwisu, uf. Co mi uzmysławia prawdziwość statystyk w kwestii dużej liczby wypadków w domu. Oraz poziom ergonomiczności krzesełek z Ikei, tfu.
UsuńBrakuje tylko ogniska i pieczonych w popiele kartofli... Aż się rozmarzyłam!
OdpowiedzUsuń