Nie pisałam jeszcze, jak to w zeszłym roku na jesieni miałam napad kompulsywnego prania. Zwłaszcza arcydokładnie sobie wyprałam bardzo uświnione porcięta robocze, które moczyłam we wrzątku, zalałam litrem płynu do zmiękczania, szorowałam na tarze, maglowałam i tłukłam o drzewo. Niestety OKAZAŁO SIĘ, że nie wyciągnęłam z nich przedtem telefonu. I (a to zdziwka!) ten telefon przestał jakby działać, trochę się rozpuścił oraz ogólnie zdechł na amen. Resuscytacja na kaloryferze oraz modły nie pomogły. A takie w nim miałam smsy! Ach, jakie smsy! Świństwa takie, com je chciała przepisać, żeby się potem wnuczkom chwalić, że babcia nie w gwizdek dmuchała ;). No ale poszło z dymem, to jest lenorem i tarą, i nie ma reputacji, ah.
Jako osoba upośledzona decyzyjnie
od razu uznałam, że nie jestem w stanie dokonać racjonalnego wyboru nowej komórki (nie pytajcie: za duży wybór dóbr
na rynku powoduje u mnie raczej chęć ucieczki w Bieszczady w łapciach z łyka
niż wyciągnięcie portmonetki).
Zatem wymyśliłam, iż pożyczę aparat od
znajomych.
WYLIZINGUJĘ cudzesa.
Wszystko jedno jakiego. Mój
ex-telefon typu Nokia bardzo mi się podobał w swojej konceptualnej prostocie, a
teraz prosz: suprajs me!
Niektórzy znajomi albowiem muszą
mieć nowy telefon co roku, gdyż inaczej dostają technologicznej drżączki. A każdy jeden aparat coraz większy,
płaskszy i wypełniejszy bajerami i megatonami megabitów, metadanych, świateł i
lądowisk i kosmodromów i chuj wie jeszcze czego. A ja jestem taka retro i eko i
kutwa i proszę mi pożyczyć jeden z tego wora staroci z zeszłego sezonu, przy
którego produkcji nie umarło dwieścioro dzieciów chińskich. Z góry dziękuję.
(Ale nie ten w drewnopodobnej sklejce, no bez przesady). W końcu się jednak
okazało, że to nie jest tak, że jak ktoś ma wór pełen telefonów to od razu
staje się Świętym Mikołajem, otóż. Oraz, że otóż przyjaciół poznaje się na beztelefoniu, a łaska pańska na pstrym
telefonu jeździ.
Ale na szczęście napatoczył się jednak znajomy, który mi
wylizingował swój stary aparat na czas nieokreślony i bez specjalnej łaski.
- Eee, po prostu poczuł do ciebie
miętę – powiedziała protekcjonalnie znajoma, która mi wcześniej jakiś swój
telefon użyczyła, ale nie działający, w związku z czym miałam ochotę zaprosić
ją do domu i utopić w misce z miętą. Ale bez działającego telefonu nie miałam
jak, eh ;)
(Czy w ogóle tak się jeszcze
mówi: czuć miętę? Miętę to się chyba obecnie wyczuwa w paście do zębów i
szamponie.)
Te nowe telefony są straszne,
mówię wam. Cały czas chcą jeść. Nie raz na tydzień, ciągle i wciąż. Mój
codziennie ssie przez ładowarkę prąd z gniazdka, aż mi pociemniało w mieszkaniu,
ampery schudły, a volty obumarły. I tylko słychać siorbanie tego zboczucha. Ten
telefon ma wiele nowych funkcji i aplikacjów i przycisków których nigdy nie
miałam i nie używałam. W ogóle nie wiedziałam, że są mi potrzebne. Bo tak
naprawdę to one nikomu potrzebne nie są. Ale skoro już istnieją, to wkrótce się
nam drogą ewolucji nowe potrzeby wyłaniają. Błędne koło.
I nie ma powrotu. Nie ma powrotu do jaskiń, do rozkloszowanych spódnic
z lat pięćdziesiątych pogrubiających dupę, ani do dziewiczej Nokii.
Bosz, jak ja kochałam moją Nokię,
która miała latarkę o atomowej mocy i chciała jeść raz na miesiąc! Jak się
kocha osiedlowego Zdziśka, co się go zna od przedszkola, a potem się okazuje,
że na świecie jest jeszcze Krystian i Kamil i Fabian i każdy z nich bardziej
światowy i przystojny i apkowy.
Tymczasem gdy ostatnio napotkałam nową znajomą
z krakowskich internetów, która na hasło wymiany telefonów wyciągnęła Nokię...
z miejsca się zakochałam. A tęsknota za tym, co nie wróci dała mi kopa w aortę.
Teraz empatycznie zaczynam
współodczuwać te dramaty dziejące się
wokół mnie, których do tej pory nie zauważałam. W autobusach, na ulicach.
Te okrzyki przerażenia:
- Powiedz szybko gdzie jesteś! BO
TELEFON MI SIĘ ZARAZ ROZŁADUJE! BOŻE, JUŻ PIKA! HALO!
-Proszę pana, gdzie ja W OGÓLE
jestem, bo mi wifi zdechło? (na planecie
ziemia)
Te upokarzające historie erotycznego odrzucenia:
- DOTYKAM GO i DOTYKAM, PUKAM GO
I PUKAM, a on nic! Nie reaguje!
Na szczęście oglądam dużo seriali,
w których cywilizacje upadają (poczynając od wyłączenia telefonii) i trzeba
sobie umić radzić jakoś inaczej. Głównie to nożem, pistoletem, ogniem, gwałtem
i umiejętnością hodowli własnych ziemniaków. Czyli też nie bardzo jakoś, eh. A
w tle trwają walki o światowe zasoby wody, benzyny, lenora i mięty ;)
JESTEŚ GENIALNA :D Mam nokię lumię, to mogłabym przygarnąć upośledzonego psa z obrazka :D
OdpowiedzUsuńI coś z tym jest, że to nowe telefony trzeba wiecznie pukać i dotykać i smyrgać a one niczym się nie odwdzięczają... nawet wibracje mają słabiutkie ;D
Ten upośledzony piesek mi trochę zszargał przeponę :)
UsuńNie dość, że pukać i smyrgać, to jeszcze zapałką gdyż mam za duże paluchy do interfejsu najwyraźniej, eh.
boże z ust mi to i z serca wyszarpałaś i ja fanką nokii starej nie jednej ho ho mam jeszcze tę pierwszą cegłę, mam wszystkie moje umarte telefony w domu w szufladzie biureczka i kabelki i kurde będę musiała za chwilę kolejną szufladkę poświęcić, bo mi już aktualna nie wystarcza. tyle tego. a co nowsza to większa i GORSZA. Aktualnie Microsoft !!o zgrozo.pozdrawiam w nieszczęściu.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem czemu w ofercie Ikei nie ma JESZCZE szafki na stare telefony.
UsuńSzafka na buty jest, różne tam wkłady do szuflad na biżu są, a tu takie niedopatrzenie.
No tak, wspierajmy się w nieszczęściu, dzięki.
a że ja na to nie wpadłam, to mi fstyd...
UsuńNie gadaj, że nutę ma powrotu do rozkloszowanych spódnic poszerzających dupę! Właśnie sobie taką uszyłam i nie zauważam się jej użyć.
OdpowiedzUsuńŻe NIE ma powrotu itd.
UsuńWot, telefon wie swoje.
Że NIE ma powrotu itd.
UsuńWot, telefon wie swoje.
Kto może poszerzać ten nawet powinien.
UsuńAlbo dublować kwestie ;)
No to jeszcze raz i tylko raz (proszę telefonu):
UsuńNIE GADAJ, ŻE NIE MA POWROTU DO ROZKLOSZOWANYCH SPÓDNIC POSZERZAJĄCYCH DUPĘ! WŁAŚNIE SOBIE TAKĄ SPRAWIŁAM I NIE ZAWAHAM SIĘ JEJ UŻYĆ.
Uff.
Ile to się trzeba namęczyć,jak się ma nowy telefon.
A jak już kupisz nowy to napisz jaki, bo ja od listopada podejmuję decyzję i co się zdecyduję, to okazuje się, że on już kosztuje ochdziesiąt tysięcy a nie złotówkę i znowu wybieranie zaczyna się od nowa...
OdpowiedzUsuńObawiam się że prędzej zanabędę upośledzonego pieska...
UsuńOchdziesiąt to rzeczywiście drogo.
Tymczasem za złotówkę kupiłam ostatnio budzik w kulce świecący tryliardami kolorów - szczyt chińskiej myśli technicznej, ha.
A można tym budzikiem wysyłać smsy? Może by mi wystarczył...? ;-)
UsuńMożna nim zadawać szyku oraz ciosy - chyba wystarczy? ;)
Usuń- A jakie są aplikacje w tym budziku?
Usuń- Zadawanie szyku i ciosów.
- Przed czy po dzwonieniu?
- W trakcie.
Zostawmy już ten budzik, gdyż mi trochę podpadł, strasznie samoistnie błyska po nocach, nieproszony. Chyba mu zrobię martwą naturę ;)
UsuńMiałam też taką prymitywną...Odbierało się klawiszkiem, dzwoniło się klawiszkiem, miała duże litery i cyfry, sama będąc małym, mieszczącym się w kieszonce torebki...I było mi z nią dobrze. Ale w którejś podróży z mojej Holendrowni do Kraju Rodzimego (lub odwrotnie), szczególnie na lotnisku - zaobserwowałam jakiś inny "image" w kwestii telefonów. Przyszedł sms. Wyjęłam moje maleństwo z torebki. Facet obok, który "ciupał" jakąś gierkę w swoim aparacie - spojrzał zdziwiony... Patrzę wokół po poczekalni lotniskowej _ ten podpina się do wfi, tamten dyskretnie fotki robi - wszystko w jednym! Ja muszę laptop targać, aparat fotograficzny i. d. p. No więc wymieniłam na model nowszy, spełniający dzisiejsze wymogi...i po pół roku posiadania NARESZCIE przyzwyczaiłam się do stukania i macania, do szukania w nim informacji i. d. d.... Nie miesci się w kieszonce.... Tęsknie za starym, ale już co raz mniej....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Cóż, prawidła ewolucji przemysłowej. Wszystko w jednym urządzeniu. Suszarkolokówka. Pralkolodówka. Kibelkołazienka.
UsuńTymczasem dizajn kieszonek nie podąża.Skandal!
A co jest temu uposledzonemu pieskowi?
OdpowiedzUsuńNIEISTOTNE że mówi - nadal używa Nokii ;)
UsuńNo cóż ja powiem. Na moją archaiczna Nokię, bez latarki i internetu, nie dochodzą nawet mmsy. Jest jeszcze coś takiego jak mms w ogóle?
OdpowiedzUsuńNokia to stan umysłu.
UsuńZatem nie pytaj mnie o mmsy, bo posiadanie aj-cosiowego wyczesu nie oznacza od razu że nie używa się go jak Nokii (minus latarka ;)
No właśnie! A mms-y też mogą nie wchodzić, jak się przypadkowo nie ma włączonego internetu, o czym się dowiedziałam po 3 miesiącach upośledzenia na tle ememesowym...
UsuńIm więcej funkcji tym i upośledzenie większe. Amen.
Usuń"Czuć do kogoś miętę" cokolwiek zniekształconem zostało, bo logiczniejsze byłoby "czuć OD kogoś miętę:) A rzecz się wiedzie z czasów, gdy jedyna namiastka dentysty mogła zęba co najwyżej wyrwać, a pasta do zębów była pojęciem nieznanym. Bo tak naprawdę białe i śliczne ząbki to mają tylko dzisiejsi aktorowie w filmach nieudolnie rzeczywistość wieków dawnych wystawiającą, zaś w praktyce było trzeba czymś tę przykrą prawdę zamaskować, że oddech lubej mógł powalić, a lubego to już kładł trupem... Maskowano właśnie miętą, szałwią, rumiankiem czy rzadziej drogą lawendą. Zatem "czuć OD kogoś miętę" oznaczało po prostu, że się ktoś z kimś na tyle blisko poufalił, że jej zapach w rzeczy samej mógł czuć...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję, imć Wachmistrzu, za tę pogadankę stomatologiczną, któraż mi jednakowoż uzmysłowiła, iż w czasach odległych wolałabym jednak kogoś zajeżdżającego czosnkiem, który był i jest naturalnym antybiotykiem...
UsuńNatomiast aktorzy grający średniowiecznych wieśniaków z pełnym ceramicznym pakietem w gębie denerwują mnie nie od dziś i zawsze.
Poczułam się archaicznie :) moja Nokia ma z dziesięć lat i ładuję ją raz na dwa tygodnie...doskonale rozumiem Twoję tęsknotę. kiss
OdpowiedzUsuńRetro, kochana, nie archaicznie ;)
UsuńNiech będzie retro :)
UsuńAve,Omni..
OdpowiedzUsuńprzypadki moje j.w., ale najgorzej,że stał se laptop na górze/zasięg/,się wpadło na chwilę albo i nie. A teraz: idę przez piękny las i jest jałowiec do rabnięcia, no to wchodzę w system korzeniowy jałowca, a potem jeszcze w 17 linków w bok i 45 w górę/dół i ta młoda brzózka co się o nią oparłam, to jemiołą porosła. I ja parskałam na tych co z interneta nie wychodzą! Omnia mea mecum porto,chcesz czy nie, Omnipotencjo.
Ave Kiaro.
UsuńBeatius est magis dare quam accipere sed beatus qui tenet ;)
Bene vale!
A może ten stary telefon zlasowało od tych sprośnych sms-ów a nie od prania. Zagotował się po prostu ;))
OdpowiedzUsuńJak by nie było nie miał szans.
Usuń(Czyli mówisz, żeby kasować? Hm)
Bronię się niczym Rejtan przed czymś nowszym niż moja poczciwa Nokia, co to tylko służy do dzwonienia i sms-owania... Małż mi od roku próbuje wcisnąć jakieś dotykowe paskudztwo, co to krawaty wiąże itp... A ja nie chcem!!!!
OdpowiedzUsuńU mnie to samo.
UsuńDobrze Rejtanko, broń się przed naddatkiem technologii(ale małża dotykaj! ;)
UsuńWłaśnie, właśnie! Inwentaryzacja, ja kiedyś też wyprałam telefon i aparat padła, ale karta przertwała standardowy program prania... Sprawdzałaś samą kartę?
OdpowiedzUsuńKartę zjadł bankomat, gdyż nieszczęścia parami, wiadomo ;)
UsuńJestem przypadkiem beznadziejnym. W związku z mieszkaniem i pracą podróżuję z 3 telefonami, tabletem i laptopem. No i te cholerne ładowarki, i adaptory - mam ich pięć...A to wszystko w maleńkim bagażu podręcznym. Moja najstarsza starowinka to Nokia Navigator, ma jakieś 8 lat. Pewnie wkrótce dzięki niej trafię do księgi Guinnessa. Nie wyprałam jej, ale niechcący na jej ekranie zgasiłam papierosa...teraz ma taki bardzo osobisty design.
OdpowiedzUsuńKochana, toć wiadomo, że jak stylowe kobiety palą, to nie mogą kiepować byle gdzie ;)
UsuńJak to milo poczytac, ze nie tylko ja jestem w temacie telefonów taka "uposledzona" :))
OdpowiedzUsuńI tez regularnie jade na starych telefonach, wyciagnietych z worka przez kolegów malzonka, którzy to wlasnie co roku nowy musza miec.
Aktualnie mam nawet ajfona 4s (akurat taki byl w worku, jak sie mój stary popsul)i o zgrozo, uzywam go tylko do dzwonienia i smsów! No, czasem jakas fote cykne. Poza tym pojecia nie mam o jego licznych dodatkowych funkcjach...
Jak to miło, że moja teza o cudzych zasobach prawdziwą jest i basta, vide supra, ha.
UsuńCzasem chciałabym mieć menu po łacinie, tak ekscentrycznie ;)
4s? To ile on pali?
Też mam nokię z klawiszami, kocham klawiaturę qwerty w telefonach, czasami myślę, że przydałaby mi się mapa czy rozkład jazdy i fajnie by było zaopatrzyć się w smartfona, ale jak myślę o ciągłym ładowaniu i dotykowym ekranie, to mi się odechciewa. Zastanowiły mnie te spodnie robocze, bo sama muszę nosić w pracy uroczą firmową kurteczkę i safety shoes.
OdpowiedzUsuńMyślę czy by nie poszukać jakiegoś wakacyjnego zjazdu fanów starej Nokii ;) hmm.
UsuńSpodnie od remontu, który odbywał się na jesieni, nie, nie jestem salową.
Fajny wpis!!
OdpowiedzUsuń