Wszystkim zakochanym (i aspirującym) najlepsze życzenia w dniu Walentynek!
Specjalnie dla was piosenka:
Mam nadzieję, że miło spędziliście dzień. A jeśli nie, to pozostało jeszcze ćwierć wieczoru. W sam raz na ćwierć kolacji lub ćwierć seansu dla ćwierćinteligentów ;)
"Spotkali się w święto o piątej przed kinem
Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem.
Tutejsza idiotko! - rzekł kretyn miejscowy -
Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy?
Miejscowa kretynka odrzekła - Z ochotą,
Albowiem cię kocham, tutejszy idioto.
(...)
Więc poszli na sznycel, na melbe, na winko,
Miejscowy idiota z tutejszą kretynką.
Następnie się zwarli w uścisku zmysłowym
Tutejsza idiotka z kretynem miejscowym.
W ten sposób dorobią się córki lub syna:
Idioty, idiotki, kretynki, kretyna.
By znowu się mogli spotykać przed kinem
Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem."
(Karta z dziejów ludzkości - Julian Tuwim)
Zawsze mnie zastanawiało, jak bardzo niezdrowo cliche trzeba być, żeby się 14 lutego wybrać na seans zaproponowany przez przeciętnego polskiego dystrybutora:
On i ona, pełen luz, umawiają się tylko na seks/ bycie przyjaciółmi, ale potem (WTEM!) zdają sobie sprawę że to miłość, miłość panie dzieju! I ZAWSZE, musowo, grupowa scena finałowa: on jej się oświadcza w restauracji a wszyscy biją brawo i podrzucają z uciechy kotlety, albo śpiewa on na cały regulator na dworcu albo okazuje publicznie afekt na stadionie bejsbolowym. Albo inne takie, których już na szczęście nie pamiętam. Zawsze mnie zastanawiał ten nurt kina hollywódzkiego: bez grupen-finale ich miłość traci na wartości i znaczeniu, gdyż co to za afekt w prywatnych, intymnych pieleszach, bez famfarów?
Tymczasem prozaiczni bezfamfarowcy, odbiorcy takich gniotów, gnietą się latami w kompletnie niedobranych związkach. Z lenistwa. Ze strachu przed samotnością. Ze strachu przed koniecznością readaptacji.
I najświętszy przypadek: Z PRZYZWYCZAJENIA.
Obserwuję wokół siebie takie mezalianse różnych oczekiwań i realizacji życiowych planów. Bardzo to smutne. I jednocześnie jakie życiowe.
Molier powiedział, że najlepsze błędy są najkrótsze, ale co on tam wie.
No i zawsze mają bezfanfarowcy ten jeden, pluszowo-misiaczkowo-różano-czekoladkowy dzień dyspensy od goryczy, przemilczeń, awantur. Kazamatów codzienności.
Mój ulubiony przypadek miłosno-medyczny:
A teraz inwentaryzacja damsko-męska z i-kartki:
Enjoy.
Najwyraźniej obudził się we mnie pierwiastek męski (patrz: zakuty łeb i niezwykła wręcz subtelność, w tym w zakresie dowcipów, patrz niżej), ale mam wrażenie, że w Walentynki walisz z dyńki.
OdpowiedzUsuńSzkoda dyńki.
Szkoda to nie wysłuchać takiej słodkiej piosenki w wykonaniu Sienkiewicz, a okazja dobra ;)
UsuńWyłączyli nam prąd w walentynki na kilka godzin. Dzięki temu graliśmy w czwórkę w chińczyka i spędziliśmy cudowne walentynki!
OdpowiedzUsuńPonoć w latach 70. i 80. tak zwiększano dzietność - przez wyłączanie prądu i ogrzewania w okresie zimowym ;)
UsuńW chińczyka w walentynki? Ale rozrzut kulturowy ;)
Myślisz, że powinniśmy raczej w baseball? ;-)
UsuńByle w przedsionku ;)
UsuńMieścimy się już z Małżem w kategorii ,,dozgonna miłość''....
OdpowiedzUsuńA mąż mówi do ciebie kochanie i skarbie? ;)
Usuńo cholera, ale gorzko...
OdpowiedzUsuńgorzko! gorzko!
Następnym razem będzie umami ;)
Usuńaha - 26 maja?
UsuńMolier, Molier...? Coś sobie przypominam... :-)
OdpowiedzUsuńZłote myśli Moliera zacne, ale Woltera lepsze :)
UsuńNie bojkotuję walentynek, ale nie odnajduję się specjalnie w romantycznych klimatach i jak jakiś koleś próbuje mnie wkręcić w akcję typu kwiaty/kolacja przy świecach - I'm like wtf. Dlatego w tym roku poszłam na imprezę walentynkową do gejowskiego klubu :P
OdpowiedzUsuńTrawdaś w typie harsh.
UsuńJak to korpo-pony ;)
Ja nie mogę przy świecach bo zaraz knoty zaczynam przycinać i robi się nerwowo, potem płonie obrus... nie dla mnie romantyczny anturaż.
Waleń Tyń Ki - taka egzotyczna bajka o tycim wielorybku ;-).
OdpowiedzUsuńInwentaryzacja jak zawsze przednia! ta pijąca jak ojciec, a nie gotująca jak matka jest nie do poWalenia ;-).
Ta pijawka jakoś mnie zwłaszcza przygnębia w kwestii zaniechanych fantazmatów...
Usuńpiosenka Tuwima oddaje WSZYSTKO co istotą tego święta.
OdpowiedzUsuńDziękuję, liczyłam na takie veto, choćby jedno! ;)
Usuń