niedziela, 16 czerwca 2013

Zakaz strzelania z łuku czyli okrutne gierki George'a Martina czyli "Gra o Tron"

Pisarz o wyglądzie poczciwego sternika niedużej łodzi rybackiej po wielu latach tworzenia zacnej literatury fantasy, naszpikowanej refleksjami o naturze władzy i kondycji ludzkiej, zajął się w końcu robieniem kariery.
A ja zajęłam się poszukiwaniem angielskiej wersji 'Gry o Tron' George'a R.R. Martina, ponieważ tę wciągającą pozycję czyta się tak szybko, że postanowiłam przy okazji poćwiczyć trochu obcego języka. Niestety angielska odnoga rodziny, poproszona przed odwiedzinami w kraju o wizytę w antykwariacie lub tzw charity shop, gdzie różne książki można czasem dostać za pół funciaka, stwierdziła że:
a) nigdzie nie ma żadnego Martina
b) nigdzie nie ma żadnego antykwariatu (sic!)
Seriously?
Wniosek: odnogę ową należałoby skrócić o głowę, zamiast udzielać jej schronienia we własnych pieleszach.

W między czasie poszłam na ugodę z własnymi, ambitnymi chętkami i po odczekaniu stosownie długiego czasu w bibliotecznej kolejce, dostałam do ręki (po oglądzie pierwszego sezonu serialu) zamówiony tom drugi, który okazał się jednak trzecim. A konkretnie drugim tomem trzeciego tomu, ponieważ sprytny polski wydawca postanowił zarobić podwójnie i porozdzielać wydania. Tak więc tom drugi trzeciej części sagi pod tytułem Pieśń Lodu i Ognia mający tytuł Nawałnica mieczy podzielił się na Stal i śnieg oraz Krew i złoto. Po przeczytaniu kilku pierwszych kartek Krwi i złota pomyślałam, że ktoś mnie zrobił w bambuko, bo jeden z bohaterów gryzł już ziemię a inszy machał mi przed oczyma kikutem odciętej ręki (WTF?). W sumie powinna się cieszyć, że nie rozdzielono tomiszcza na czworo, bo przy moim szczęściu miałabym w rękach samo Złoto  i brak jeszcze co istotniejszych członków ;) A i tak tomiszcze - klejone chyba na dziecięcą ślinę po Haribo - rozpadło mi się w rękach. Co nie wnerwiło mnie tak, jak niedouczenie tłumacza, który z uporem maniaka używał słowa sutka zamiast sutek. Co zresztą zostało trafnie korygowane przez kolejnych czytelników notatkami w rodzaju 'SUTEK, baranie!', 'Nie baranie, tylko barano!' ;).
Przeczytałam, co zajęło mi mało czasu. I poskejałam, co zajęło mi dużo czasu. Obejrzałam drugi sezon.
Zapał ostygł.
Na razie jestem w stanie zawieszenia. I czytelniczego i serialowego. Co nie znaczy, że was nie zachęcam. Niekoniecznie do Gry, ale do Martina. Vide poniżej.

Osobiste spotkanie twórczości Martina i pisarki Anny Brzezińskiej, która 'w swoim felietonie podkreśla, że George R. R. Martin jest najlepszy w powieściach spoza Westeros'.
"Wielu czytelników poznało George’a R.R. Martina dopiero przy okazji jego epickiej sagi fantasy "Pieśń Lodu i Ognia", dla mnie jednak zawsze będzie przede wszystkim twórcą mistrzowskich krótkich form – "Pieśni dla Lyanny", "Drogi krzyża i smoka" czy "Piaseczników". Natknęłam się na jego książki w 1999 roku, kiedy przelotnie studiowałam w Londynie i wszelkie nadwyżki finansowe, a nie było ich wiele, przepuszczałam w maleńkim antykwariacie specjalizującym się w literaturze SF&F. Jego właściciel, uroczy starszy pan, w poczuciu misji zapoznawał dziewczę z Dzikiego Wschodu z tytanami literatury fantastycznej i pewnego dnia zdumiawszy się głęboko, że nigdy dotąd nie słyszałam o George'u R.R. Martinie, podsunął mi pod nos jakąś jego powieść, bodajże "Fevre Dream", a potem wygrzebał dla mnie skądeś jego zbiory opowiadań. Bo jeśli nie znasz opowiadań Martina, powiedział starszy pan, to nie rozumiesz. I faktycznie nie rozumiałam, bo żadna z wczesnych powieści Martina nie rzuciła mnie na kolana. Potem jednak przeczytałam opowiadania i wiele się zmieniło.
(...) 
Kiedy George R.R. Martin publikował "Grę o tron", był więc autorem znanym i utytułowanym, a także wielokrotnym zdobywcą Hugo i Nebuli. Krótkie formy jednakże nie przyniosły mu spektakularnego sukcesu komercyjnego i po chłodnym przyjęciu thrillera "The Armageddon Rag" zaangażował się w produkcje filmowe, m.in. "Strefę mroku", co, jak sam po latach przyznawał, nauczyło go wszystkiego o telewizji i znacząco wpłynęło na sposób, w jaki pisze. Kiedy w 1996 roku powrócił w wielkim stylu, wielu czytelników, pamiętających jego dawne opowiadania, zarzucało mu, że nowa powieść jest typową komercyjną sagą fantasy i autor takiego kalibru nie powinien rozmieniać swojego talentu na drobne. Martin odpowiedział im ponoć z typowym dla siebie sarkazmem, że zrobił już wystarczająco wiele dla gatunku i teraz zamierza zrobić coś dla swojej rodziny i dla siebie. I robi to, powiedzmy sobie szczerze, na wielką skalę."
reszta Martin poza Westeros [klik]
...............
Przy promocji trzeciego sezonu postanowiono odciąć połowę kuponów od Avatara...
..............
Tymczasem piętrzą się problemy z przenosinami książki na ekran. Serialowe dzieci dorastają, filmowe kontrakty aktorów (tych, co przeżyli ;) dogasają. A Martin, co zarzucają mu fani, za wolno pisze kolejne części.
"Nie jesteśmy w stanie teraz odpowiedzieć, w jaki sposób podejdziemy do kolejnych sezonów. Serial doszedł do takiego momentu, w którym jest naprawdę bardzo wielu bohaterów; w trzeciej serii przedstawiliśmy kolejnych, a w następnych tomach pojawi się wiele nowych twarzy. W tej chwili niemożliwe jest ani budżetowo, ani fizycznie tworzyć serialu, w którym będziemy pokazywać losy 30 różnych bohaterów w 30 lokacjach. Nie chcemy wejść w pułapkę, dlatego musimy dobrze przemyśleć, jak do tego się zabrać - powiedział [producent serialu].
(...)
Alternatywą jest przerwa w emisji, by dać Martinowi czas na dokończenie książki. To jednak bardzo ryzykowny i drogi ruch. Seriale są jak rekiny - muszą cały czas płynąć w przód, by przetrwać. Przez cały rok studio musiałoby płacić aktorom (mimo tego, że nie pracowaliby na planie) lub zwolnić ich z kontraktów i nie mieć gwarancji, że za rok będą wolni. Podobnie ma się sytuacja z producentami."
więcej Twórcy Gry o Tron o przyszłości serialu [klik]
Seriously? 30 postaci w 30 lokalizacjach? Ktoś się tu podobno deklarował, że nauczony pisać dla telewizji... ;)

....................
Tymczasem na główny zarzut o zbyt częste uśmiercanie swoich bohaterów Martin odpowiada tak:
"Pisze się to, co samemu chciałoby się przeczytać. Jako czytelnik czy telewidz zawsze lubię być zaskakiwany. Chcę prawdziwego suspensu. Wszyscy widzieliśmy filmy, w których główny bohater wpada w kłopoty, jest otoczony przez dwadzieścia osób, ale wiadomo, że i tak sobie poradzi, bo w końcu jest tym głównym bohaterem. Tak naprawdę nie czuje się obawy. A ja chcę, żeby moi czytelnicy i widzowie odczuwali strach, kiedy jakiejś postaci coś zagraża, chcę, żeby się bali przewrócić kolejną stronę w obawie, że dany bohater może nie przeżyć – tłumaczy autor, dodając jednak, że jest też druga strona medalu. - Uśmiercanie bohaterów książki to jedna sprawa, co innego natomiast, gdy spotykasz ludzi, którzy ich odtwarzają w serialu i uświadamiasz sobie, że pozbawiasz te osoby pracy. Pojawia się wtedy poczucie winy."
reszta Dlaczego George R.R. Martin zabija swoich bohaterów? [klik]
















 Co to takiego All my friends are dead tutaj [klik]

Np cycata czarnula dość szybko pożegnała się z gażą. Ale później zagrała Conana Barbarzyńcę ;)
...................
A poniżej link do wizyty Martina w programie Conana O'Briena, gdy pisarz ogląda reakcję fanów na filmową masakrę oraz błyskotliwie tłumaczy, dlaczego czytelnicy, w przeciwieństwie do serialowych li tylko oglądaczy, miewają depresję nawet trzynaście lat wcześniej (ok, spoiler puenty ;) [klik]

{Co do czasu powstania książki to widać gołą sutką, że było to dekadę temu. JEDYNY gej zostaje zaciukany relatywnie szybko. Teraz takie potraktowanie mniejszości bym nie przeszło, nawet jeśli, jak już zostało wspomniane, giną wszyscy po kolei ;). Mamy co prawda kilku niepełnosprawnych oraz transgenderową kobietę-rycerza a najinteligentniejszą postacią jest karzeł, co jednak nie czyni poprawnie politycznej wiosny. Zwłaszcza że mottem jest refren winter is coming }

(A na fejsa wrzucę bardzo interesującą recenzję po angielskiemu.)

..........
Amigos zachęceni? 
Czy też wszyscy już przeczytali i obejrzeli i stoję tu sama jako ta sierotka, machając kikutem?
..........
Najważniejsze, oczywiście, na koniec ;)

20 komentarzy:

  1. Nawet niespecjalnie wiem, o czym do mnie rozmawiasz, bo jakos mnie ta literatura nie podnieca. Ani filmy tym bardziej. Cos mi tam do jednego ucha wpadlo, drugim ucieklo. Calkiem nie wiem, dlaczego fani tej sagi tak bardzo sie zagadnieniem podniecaja. Stracilam cos?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straciłaś. Jestem zupełnie nie s-f, ale to dobra lektura, tylko trzeba mieć niezłą pamięć

      Usuń
    2. Uuuj! To co ja mam zrobic z wujkiem Alzheimerem, ktory od dluzszego czasu zostal moim stalym towarzyszem zabaw?

      Usuń
    3. zaprzyjaźnić się?

      Usuń
    4. Ja go Wam podstepnie podesle, he he he!

      Usuń
  2. Czy jak się publicznie przyznam, że nie znam, nie czytałam, nie oglądałam, to wyrzucisz mnie z bloga? bo ja jakoś tak kurde przekorna jestem - im bardziej ktoś mnie do czegoś przekonuje, bombarduje reklamą (nie mam teraz na myśli Ciebie i tego wpisu, tylko ogólnie medialny szum)tym bardziej robię się zawzięta w sobie i nie mam chęci zapoznawać się z dziełem. Nawet na Tytaniku w kinie nie byłam. Dopiero po latach, przy okazji z kimś, obejrzałam w TV. Podobnie było z trylogią Millenium. Dłuuugo mi zajęło wziąć do ręki pierwszy tom - po czym oczywiście w niego wsiąkłam, prędko przeczytałam też następne. Ale już w kinie na filmie nie byłam... Pewnie za jakiś czas sięgnę po Grę o tron, zachwycę się i będę zdziwiona, czemu prędzej tego nie odkryłam...;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także sięgać nie zamierzam po nic co z "Grą o tron" związane jest.
    Fantastyki ( w literaturze i filmie) programowo nie trawię, tudzież w żadne gry ( nie tylko z tej dziedziny) nie grałam, nie gram i grać nie bedę.
    Myślę, że to z wiekiem związane jest.
    Teraz najchętniej czytam literaturę faktu ( biografie, autobiografie, wspomnienia itp.).
    A jeśli czytam coś innego to klasykę.
    Nie ma nic doskonalszego niż np.klasyka rosyjska ( Tołstoj, Czechow, Gogol, nawet Turgieniew ), zwłaszcza gdy wraca się do niej po latach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co klasyka to klasa, lub na odwrót, nie mniej zgadzam się.
      Jednak uważam, że programowe impregnowanie się na popularne nowości (które rzecz jasna nie są Paulem C. lub sagą o wampirach ;) nie jest rozwiązaniem.
      Co do fantastyki w Grze to nie za wiele jej, ot elementy, a charakter całości raczej mediewistyczny.

      Usuń
  4. Jedno jest pewne, jeśli któryś z bohaterów wyda Ci się bliski wiedz czytelniku, że nie powinieneś się do niego przywiązywać. Do niektórych podłych takoż, trup ściele się gęsto.
    Rzekłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karzeł póki co wśród żywych, czy też o czymś nie wiem? A kto tam inny do lubienia jest?

      Usuń
  5. Nie zamierzałem nic tu pisać,bo myślałem, że jestem jednym z nielicznych bywalców tego miejsca, którego fantasy kompletnie nie pociąga, a tu niespodzianka.
    Niektórzy się do tego nie nadają po prostu. Próbowałem Tolkiena. Brnąłem przez 300 stron i w końcu dałem za wygraną - usnąłem z nudów.
    Może powinienem spróbować czytać po angielsku? Wtedy usnąłbym z wyczerpania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj koniecznie, porażka zda ci się wówczas bardziej ambitną przynajmniej...

      Usuń
  6. Ja tylko w kwestii formalnej. Niby miało być o zakazie strzelania z łuku ale na pierwszym zdjęciu dostrzegłem kuszę a nie łuk, ale okazuje się, że to w niczym nie przeszkadza bo zakaz używania kuszy był już ogłoszony w 1139 r. przez Innocentego II :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, na podstawie rozwoju sztuki wojennej widzimy, że Innocentego nie traktowano zbyt poważnie, hm.

      A na pierwszej fotce, pozwolę sobie wyjaśnić, tylko li scena uwodzenia na kuszę ;)

      Usuń
  7. Nie pamiętam żadnego odcinka bez boobsów!
    WIdać nastąpiła projekcja podczas projekcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Smoki stanowczo za wolno rosną i obawiam, że kolejne 10 odczinków blondyna będzie płynęła, płynęła i mnie Martin wykończy, mojego syna i Paddiego. Zapijemy się na śmierć

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja kocham i książki i serial. O!

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...