poniedziałek, 8 marca 2010
Pasek przesyłu danych kontra rodzice
Idę do kolegi zaopatrzyć się w garść filmów, na które w innych czasach musiałabym się chyba wybrać do kina, a tenże nicpoń wychodzi i zostawia mnie ze swoimi rodzicami. (Może to kara za spóźnienie? A może chce się pochwalić, że ma taką możliwość, bo ja np. nie mam – moi rodzice pozostawieni z kimkolwiek z moich znajomych mnożą przeeeezabawne potwarze z mojego marnego żywota, tak, że koniec końców mam do wyboru nigdy już tych znajomych nie zapraszać, albo ich zabić). Zostaję więc w niedzielny wieczór sama z sympatycznym na oko małżeństwem w wieku emerytalnym oraz paskiem przesyłu danych ‘Pozostało 30 minut’. Gulp! Co tu robić? Przecież siedzieć w skromnej cichości nie dam rady, to nie moja liga. Zaczynam od serii fos-pasów kulawych jak szlaczek w zeszycie pierwszoklasisty („Jak to nie ma cukru trzcinowego?! – po wręczeniu herbaty ;), potem przerzucam się na staropolskie narzekactwo, następnie dziarski optymizm, a potem eee zaczynam jakby flirtować – najpierw z tatą, a potem się mityguję i już tylko z mamą. Wraca kolega i razem fastrygujemy jakiś socjologicznie doraźny koniec mojej wizyty. Nie mogę jednak narzekać, jako że A. też zawsze wpada u mnie na mojego tatę, który nieodmiennie proponuje mu piwo („Jak to nie ma Hainekena?!” hehe, zemstualnie).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.