Witam was uśmiechem wygenerowanym przy pomocy sztucznej szczęki Jerzego Waszyngtona ;)
...
Mam kolegę, który jest
niesamowicie zdolnym i charyzmatycznym artystą. Jedynym powodem, jaki
przychodzi mi do głowy, a dla którego nie robi on teraz oszałamiającej kariery
w telewizji jest fakt, że ma on naprawdę paskudne zębiska.
A raczej – miał.
Nie to, żeby moje były
idealne, żeby to była kampania honorowa stojących w idealnie równym szeregu żołnierzy. Ale przynajmniej żaden nie dokonał jeszcze
dezercji, żaden nie schował się w okopach za innymi, żaden ciekawsko nie
wyglądał z ust w celu zwiadowczym ;)
Boję się ludzi bez zębów.
Takich o ujmującym uśmiechu, którzy jak tylko wyszczerzą się bardziej, to
gdzieś z boku zionie im pojedyncza czarna dziura. Taki niespodziewany powiew
śmierci, ten brak, ta nieobecność. Jakby gdzieś za strefą idealnej fasady i
młodości zaczął się już rozkład, cielesna dekonstrukcja, nieuniknione.
Z drugiej strony w przypadku utraty jakiegoś (nie daj Bóg) miałabym na tyle poczucia humoru, żeby wstawić sobie złoty ząb (a co! co zapewne jest już standardową procedurą w środowiskach hipsterskich).
Albo może jednak nie? Może bardziej jednak szmaragdowy ;)
Po zębach poznaje się też status człowieka. Nie mówię o hollywoodzkiej porcelanie w gębie, o lśniących rzędach licówek, bo to raczej świadczy o prowincjonalno-proletariackim pochodzeniu, skutkującym wymianą całego ustnego arsenału po wejściu na wokandę głównych ról w obsadach. Mówię o dbaniu o swoje własne zęby w ich genetycznie odziedziczonym kształcie i rozmiarze, o zabiegach fluoryzujących, nitkowaniu i odkamienianiu, o dyskretnych plombach i kosztownych aparatach naprostowujących. Tego się człowiek uczy ode młodu, jeśli oczywiście nie chował się z chrupkami przed telewizorem, kakaowymi płatkami śniadaniowymi, batonami między lekcjami, brakiem gabinetów stomatologicznych w szkole i rodzicami, którzy mieli to gdzieś.
Po zębach poznaje się też status człowieka. Nie mówię o hollywoodzkiej porcelanie w gębie, o lśniących rzędach licówek, bo to raczej świadczy o prowincjonalno-proletariackim pochodzeniu, skutkującym wymianą całego ustnego arsenału po wejściu na wokandę głównych ról w obsadach. Mówię o dbaniu o swoje własne zęby w ich genetycznie odziedziczonym kształcie i rozmiarze, o zabiegach fluoryzujących, nitkowaniu i odkamienianiu, o dyskretnych plombach i kosztownych aparatach naprostowujących. Tego się człowiek uczy ode młodu, jeśli oczywiście nie chował się z chrupkami przed telewizorem, kakaowymi płatkami śniadaniowymi, batonami między lekcjami, brakiem gabinetów stomatologicznych w szkole i rodzicami, którzy mieli to gdzieś.
A potem oczywiście oglądamy
film o średniowiecznych wieśniakach którzy błyskają na ekranie fabryczną
porcelaną i aż ciepło się nam robi na sercu od tego realizmu, choć zębom
dzwoniącym o szklanice z pozostawiającym osady winem to się robi jednak zimno i
nieprzyjemnie.
Nasz drogi artysta, zdolny i
charyzmatyczny (nie zapominajmy o tym braku ubytków w charakterze), mąż dwóch pięknych jak
marzenie żon (jednej byłej i jednej obecnej) oraz ojciec dwojga dzieci (zawsze
obecnych) postanowił w końcu zainwestować w szpaler doustny. W tym celu założył
sobie u specjalisty, habilitowanego ortodonty, aparat na zęby oraz poświęcił
dwa lata i comiesięczne wizyty w cenie X00 PLN na realizację planu rearanżu szczęk, by w finale
wszystkim zaszkliły się z wrażenia oczy i by selfie załkało z autopodziwu.
Byłam bardzo ciekawa jakiego
rzędu to są wydatki – całość operacji Kieł.
Pewnych ludzi nie można
zapytać wprost o pewne rzeczy (to temat na inne rozważania) w związku z tym
zapytałam o to przy okazji jego matkę.
Matka artysty powiedziała mi o
poniesionych kosztach tak:
-
Mercedes w gębie!
Bardzo długo się śmiałam jak
to usłyszałam.
Tak jak wcześniej bardzo długo
się zastanawiałam jak to możliwe, że tak długo z tym ów kolega zwlekał. Szołbiz
jest bezwzględny dla szpetingu, wiadomo. Ale wiadomo też, że dla kogoś
zdolnego, charyzmatycznego i pracowitego zęby (lub ich brak) nie mogą stanowić
pierwszoplanowej kłody pod nogami.
Etymologię mercedesa
zrozumiałam jednak po spotkaniu kolegi w okowach rodzinnego meetingu. Spotkania
na którym kolega artysta był wyjątkowo nieprzystępny i lodowaty jakiś taki. Tzn
trzymał fason ale był to fason sterylny i zdystansowany. I wtedy do mnie
dotarło – on po prostu, pod wpływem ostatniej żony, też artystki, zaaspirował
do zmiany statusu, do podniesienia się w hierarchii kasty klasowej. A w takim
przypadku rodzina z której się pochodzi, cóż, przeszkadza tylko trochę, czasem
trzeba się pokazać i odsiedzieć swoje z cierpiętniczą miną.
Ale idealne zęby to mus.
Nie można mieć idealnie wypieszczonego apartamenta z kryształowymi gałkami i równo ułożonymi francuskimi kafelkami a w gębie nosić ubytki. To se neda, to jest niekompatybilność społeczna.
Szłam niedawno ulicą obok mojego osiedla, jednego z tych bezklasowych skupisk falochronów z wielkiej płyty, i zobaczyłam ojca na spacerze z synkiem i psem. Synek się do mnie uśmiechnął i aż mu z ust buchnęło czernią zepsutych mleczaków, których - wiadomo - się nie leczy, bo i tak wypadną. Oraz ponieważ, że wypadną to można też ich nie myć i doprawiać czekoladą. W panice zerknęłam na ojca, który też się do mnie uśmiechnął i z jego ust buchnęło wielkie nic (no dobra, może były tam ze dwa zęby). Na psa nie miałam już odwagi zerknąć tylko uciekłam.
Normalni ludzie z normalnego osiedla, normalnie ubrani w T-shirty, luźne czerwcowe gatki i tenisówki.
A jednak - inny, mroczny, świat.
No to teraz szybka i wybiórcza inwentaryzacja retro-dentu:
W czasach szkorbutu i popularności ulicznych bijatyk takie przeciąganie z mocną szczęką musiało robić wrażenie.
Amerykański gabinet dentystyczny z 1919 r.
A tu urządzenie zwane gnathograph służące do dokładnego mierzenia wymiarów szczęki w celu wykonania protezy - pierwociny dzisiejszych mas dentystycznych do wykonywania odcisków.
Zupełnie nie rozumiem czemu nie przyjęła się w dentystyce ta anastezjologiczna tradycja z lat 50. żeby aby samodzielnie dozować sobie gaz.
Ingmar Bergman sprawdzający uzębienie rekina w Szczękach. Zupełnie jakby nie w temacie, ale pomyślmy, czy czy byśmy się bali rekina z ubytkami?
I trochę ściskających szczęki ogłoszeń oraz przepis na uleczenie zębów, (którym już się podniecaliśmy na fejsie, bo jest nieodmiennie epicki):
Ale idealne zęby to mus.
Nie można mieć idealnie wypieszczonego apartamenta z kryształowymi gałkami i równo ułożonymi francuskimi kafelkami a w gębie nosić ubytki. To se neda, to jest niekompatybilność społeczna.
Szłam niedawno ulicą obok mojego osiedla, jednego z tych bezklasowych skupisk falochronów z wielkiej płyty, i zobaczyłam ojca na spacerze z synkiem i psem. Synek się do mnie uśmiechnął i aż mu z ust buchnęło czernią zepsutych mleczaków, których - wiadomo - się nie leczy, bo i tak wypadną. Oraz ponieważ, że wypadną to można też ich nie myć i doprawiać czekoladą. W panice zerknęłam na ojca, który też się do mnie uśmiechnął i z jego ust buchnęło wielkie nic (no dobra, może były tam ze dwa zęby). Na psa nie miałam już odwagi zerknąć tylko uciekłam.
Normalni ludzie z normalnego osiedla, normalnie ubrani w T-shirty, luźne czerwcowe gatki i tenisówki.
A jednak - inny, mroczny, świat.
No to teraz szybka i wybiórcza inwentaryzacja retro-dentu:
W czasach szkorbutu i popularności ulicznych bijatyk takie przeciąganie z mocną szczęką musiało robić wrażenie.
Zupełnie nie rozumiem czemu nie przyjęła się w dentystyce ta anastezjologiczna tradycja z lat 50. żeby aby samodzielnie dozować sobie gaz.
Ingmar Bergman sprawdzający uzębienie rekina w Szczękach. Zupełnie jakby nie w temacie, ale pomyślmy, czy czy byśmy się bali rekina z ubytkami?
I trochę ściskających szczęki ogłoszeń oraz przepis na uleczenie zębów, (którym już się podniecaliśmy na fejsie, bo jest nieodmiennie epicki):
A tu przegląd sławnych ludzi z moją ulubioną anomalią zębową czyli tzw. przerwą na papierosa czyli diastemą [klik]
Za wyjątkowo pretensjonalne w blogerstwie uważam tłumaczenie się z nieobecności ("wiem, że tęskniliście"), można się jednak domyślać, że nie było mnie tak długo bo dłubałam w zębach (metaforycznie).
" Nie mówię o hollywoodzkiej porcelanie w gębie, o lśniących rzędach licówek, bo to raczej świadczy o prowincjonalno-proletariackim pochodzeniu, skutkującym wymianą całego ustnego arsenału po wejściu na wokandę głównych ról w obsadach." - mam porcelanę w zębach, bo moje własne pomimo dbania są potwornie słabe i kolejna wymiana plomb byłaby już bezsensowna, bo plomba stanowiłaby 2/3 zęba. Więc mam hollywoodzką porcelanę i nie czuję się tak jak autorka to opisuje. Nie aspiruję wyżej, lepiej czy też dalej. Mam, bo to było najlepsze rozwiązanie. I sądzę, że takich osób jest jednak więcej.
OdpowiedzUsuńA, no to przepraszam. Pewnie wszak właśnie dla zębów o nierokującej przyszłości wymyślono te porcelanowe rozwiązania, ale nadal nie będę kibicować hollywoodzkim próżniakom grającym średniowiecznych wieśniaków (nie ma bata)
UsuńPrzy tym temacie zawsze przypomina mi się kolega, który tak opisał kiedyś swoją żonę: "Długie, kręcone zęby..."
OdpowiedzUsuńpzdr
Tu musze sie wtracic, by udowodnic moja rozlegla wiedze zoologiczna, a konkretnie ichtiologiczna. Otoz nie ma takiej opcji, zeby rekin mial ubytki w uzebieniu, temu cwaniakowi mianowicie odrastaja zeby, utracone w deskach surfingowych. Z tego tez powodu chcialabym byc rekinem, zreszta naukowcy juz pracuja nad naturalnym odnawianiem uzebienia z komorek macierzystych czy cus. ;)
OdpowiedzUsuńMoja prababcia nie miala wprawdzie zlotych blyskow w pysku, ale zdarzylo mi sie kiedys spotkac Rosjanke, ktora usmiechala sie baaardzo szeroko, dzieki czemu zdolalam zauwazyc pelen 32-skladowy garnitur ze szczerego zlota. Musialam wdziac okulary sloneczne, bo mnie porazilo. :)
Ach te złotouste Rosjanki w garniturach, to musiało być piękne ;)
UsuńNaukowcy rozpracowują rekina od lat! Ja na razie miałam przyjemność tylko z olejem z rekina w domowej farmakologii, hm.
To ja o ulubionych zoologicznych ciekawostkach. Otóż rekin nie ma widocznych braków w uzębieniu. Bardzo często wymienia zęby, odrastają mu ciągle nowe. A ma co wyrastać, bo zęby ma w kilku rzędach.
OdpowiedzUsuńRyby karpiowate mają zęby gardłowe, więc proszę, by dzieci nie wkładały paluszków w karpie w wannie.
Z innych ciekawostek - berła królewskie wyrabiano z zęba narwala.
A ciosy słonia to po prostu górne jedynki.
Całe dzieciństwo miałam diastemę na papierosa :)
U mojej dentystki są ryciny przedstawiające wyrywanie zębów obcęgami...
I pamiętam naszą rozmowę na temat zębów, więc ów post nie jest dla mnie niespodzianką :D
O, z Panterą pisałyśmy symultaniczne :)
UsuńAnnoMario, Moniu, dziękuję za lekcję zoologii oraz że tak jednocześnie dosiadłyście tego nieszczerbatego rekina.
UsuńM, ryciny w domu lub gabinecie zawsze powinno się mieć odpowiednio humorystyczne moim zdaniem oraz, ja np zawsze chciałam mieć w kibelku kolekcję rycin XIX wiecznych balasków ;)
ale po namyśle stwierdzam że dentystyczne harce lub inne tortury do kuchni też by mogły być odpowiednie ;)
UsuńTo ja - diastema.
OdpowiedzUsuńDentysta mojej właścicielki powiedział jej kiedyś, że nie warto tego poprawiać bo i tak jest niewielka, a problemów z utrzymaniem aparatu w czystości duużo. Jestem i mam się świetnie. Pozdrawiam wszystkich, którzy mnie nie lubią lub się mnie wstydzą - jestem szczeliną na promienie słoneczne :D
A na papieroska można sobie zrobić wejście z boku ;)
A mama mówi, że o mleczaki trzeba dbać bo próchnica niszczy zawiązki zębów stałych :)
Pozdrawiam zatem, diastemo, twoją właścicielkę, łapcie dużo promieni latem ;)
Usuńps.Też mi się zawsze wydawało, że mleczaki mają wypaść a nie zostać wyżarte przez próchnicę do korzenia...
Celowałaś wykałaczką w centrum galaktyki człowieczego jestestwa, wsłuchując się w drżenie superstrun swojej jaźni, wibrujących niczym jedwabna woskowana nić dentystyczna, na którą ktoś nanizał garść nieprzewierconych pereł onirycznych wizji zrodzonych siłą pozaświadomej imaginacji?
OdpowiedzUsuńOve, nie pij więcej płynu do płukania ust, ok?
UsuńPoza tym bardzo ładnie, jak zawsze, powinieneś zostać premierem ;)
Drobna korekta fachowa: robi się wyciski do protez, a nie odciski :), chyba że w celach dochodzeniowo-śledczych w przypadku śladów ugryzienia tkanki miękkiej tudzież kości :)))
OdpowiedzUsuńPoza tym miły zbiór krotochwil, jak to zawsze u Ciebie. :)
Pozdrowienia, i wyjmij już tę wykałaczkę, pisz częściej, bo mi Ciebie brak!
Nie pisałam z powodu leczenia odcisków na paluszkach i wyciskania na siłce ;)
Usuń"Wiem, że tęskniliście" - a jednak, hehe, pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEkstrakcja komentarza ;-)
UsuńJa tam jak Ciebie czytam, to mi się zawsze zęby szczerzą. W uśmiechu. No.
OdpowiedzUsuńTym razem nie było inaczej.
Myślisz, że pies przypominał pana i syna? Jeśli tak, to nie było się czego bać!
Jeśli kiedykolwiek spowodowałam u kogoś wyszczerz to wiedz, że jest to działanie celowe i złośliwe, mające przyczynić się do powstania większej ilości zmarszczek mimicznych w damskim elektoracie :)
UsuńZęby, zęby... Jestem na ich punkcie przeczulona. Niestety. I odruchowo zaglądam ludziom w zęby.
UsuńHehe, uwielbiam moją porcelanę
OdpowiedzUsuńkiss
Ja swoją też będę uwielbiać, jak mniemam :)
UsuńBizu
wróciłam, powiem tak - trochę świstu, trochę gwizdu, tysiąc złotych poszło w pizdu a raczej zostało w kasie eurodentu, szlag!
OdpowiedzUsuńJak nie eurodent to zus i tak lecą te tysiące, eh.
UsuńBardzo mi przykro.
Jedz papki ;)
Myślałem, że może kiedyś będzie okazja z inwentaryzacją pogadać, ale jak inwentaryzacja się boi ... :P
OdpowiedzUsuńJak nie będziesz tak wymalowany jak celebryci powyżej, to obiecuję się, w razie czego, nie przestraszyć ;)
UsuńMoże po prostu nie będę się uśmiechał, choć przyznam szczerze, że imaginowałem sobie rozmowę wielce rozrywkową :P Ewentualnie skombinuję twarzowe wdzianko a la Lecter :D
UsuńPrzemyślałam tę kwestię starannie - możesz być tajemniczo, gotyckawo ponury.
UsuńJakby co ;)
A ja na wszelki wypadek nie będę dowcipna - Boże, co za wyzwanie! :)