piątek, 13 listopada 2009

Ewaporacja

Znowu jestem chora. Już zapomniałam, jakie to oniryczne przeżycie, leżenie z gorączką w łóżku przy świetle małej lampki, cienie tańczące na ścianie niczym stwory z baśniowej krainy, odpływanie i wracanie w jakiś półsenny świat, pełen strzępów marzeń, fragmentów wspomnień, dolatującej z oddali muzyki z radia.
Jest w tym pewna magia – cały nasz świat znika na rzecz kompletnej bezbronności, stanu półistnienia, jakby ktoś nas rozpuścił w roztworze otaczających fal powietrza – zimnych przeciągów z nieszczelnych okien, ciepłych od kaloryfera. Zawinięta w koce w pozycji embrionalnej, spocona i ledwo oddychająca znowu staję się dzieckiem marzącym by zdać się na kogoś innego, oddać odpowiedzialność za siebie w inne ręce, mieć znowu 6 lat i mamę, która zrobi mi kakao.
Nie ma nic poza mną, jestem polanem z samozapłonem w stygnącym ognisku. Tańczę gorączkowego kankana, odkrywając i zakrywając kołdrę, spod której bucha żar ciała, wypełnionego hurtowo pastylkami, bezwładnego jak pacynka.
zupełnie jak u Chagala...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...