Spotykanie się z dwudziestolatkiem jest niezwykle pouczającym doświadczeniem. Na zakupach(gdzie- gwoli ścisłości - robię za stylistkę, a nie za sponsora) czuję się jak matka zbuntowanego nastolatka emo:
– Misiu a może to?
– Nie, nie uznaję pasków.
– A to?
– Nie, nie cierpię wełny!
– A?
– Nie, nie w moim guście. I napewno nie założę tego stanika!
– Cóż...to akurat dla mnie...(No tak. Nie założy.)
Emo misiu, a niech cię szlag trafi.
Na innych polach tenże przeterminowany nastolatek jest raczej zgodny i układny. Daje się nawet pomalować! Kłopot w tym, że moja wewnętrzna 6-latka zaczyna się nuuuudzić. Where is her daddy? Bycie autorytetem, protekcjonalnym autorytetem w kwestiach teorii na życie i jego znajomości nie wymaga co prawda dialogu, tylko akademickiego monologu, ale chyba nogę zwichnęłam, gdy pewnego razu na chwilę zeskoczyłam z cokołu własnego pomnika, żeby pójść się odlać. Tęsknię za równolatkiem, za jakimś skurwysynem z cv dłuższym niż dwie linijki, albo i nawet starym dziadem z dwoma kredytami na karku. Może Andrzej Łapicki ma starszego brata? ;) Młodość jest piękna, czysta, egotyczna, nic nie można jej zarzucić, bo nie ma się pretensji do pączka, że jeszcze nie zakwitł (chyba że jest z cukierni...) Ale...
Mam w końcu nieco zahaczonych zębem czasu (amalgamatowym!) męskich kumpli i znajomych. Znikają powoli z horyzontu zdarzeń zaanektowani w domowe piekiełka związków, w małe stabilizacje. Chodzę teraz np. relatywnie często na kawę z moim ziomem :) ze studiów i to mi naświetla jakość przebywania w rówieśniczym stadle, nawet jeśli nie okraszonym niczym więcej niż uprzejme koleżeństwo (zazwyczaj on uprzejmie płaci, a ja jeszcze uprzejmiej nie wspominam o równouprawnieniu).
Rok, pięć, dziesięć dodatkowych lat to nie dodatkowa walizka w podróży, która ciąży - to kufer na strychu, pełen tajemniczych skarbów, przeżyć, doświadczeń, do których zawsze można sięgnąć bez lęku, że druga strona nie zrozumie, o czym mowa. I nie zarzuci nam przeterminowania.
A może niezależnie od wieku albo ma się w sobie tą jakość, albo nie. Osobowość typu tesco, niezależnie od wieku, niech się prowadza z kobietą-biedronką, co mi do tego? Może to zabrzmi okrutnie, ale czemu to ja mam wiecznie prowadzić te kursy doszkalające dla emocjonalnie bezrobotnych? I dla intelektualnie bezdomnych?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.