Wreszcie film katastroficzny z kraju wiśni nabiera tempa – katastrofa nuklearna łypie złowrogim oczkiem.
Czy szykuje się drugi Czarnobyl? – pytają media.
Czy pamiętacie katastrofę w Czarnobylu? – pytam ja moje bardzo młodociane koleżanki. Niestety te, spowite wówczas ochronnymi błonami macic własnych matek, zygota nieledwie, nie pamiętają żadnej katastrofy. Radioaktywnego smrodu, jodu i spóźnionej o kilka dni paniki.
Posiadanie dużo młodszych koleżanek ma dużo zalet: po przyznaniu się do prawdziwego wieku automatycznie stajemy się autorytetem. Z marszu jesteśmy wielbione i hołubione – ponieważ jesteśmy żywym dowodem na to, że starość nie jest taka zła, a nawet może być fajna i nie należy się jej panicznie bać. Wszystko oczywiście do czasu, w którym musi się wydać, że nie jesteśmy żadnym autorytetem, a starość jest ponura i tragiczna, co człowiek w pewnym wieku uczy się po prostu zręcznie maskować. W kontaktach z młodszymi koleżankami należy unikać jak ognia kultowych ’wspominków’ – głównie tych, które zdarzyły się przed rokiem 1990. Chociaż oczywiście im więcej bezpiecznych barier, tym bardziej przekornie niesie mnie właśnie w te rejony:
- A pamiętacie stan wojenny? A koncert Stonesów?
- Eh, dziadek to mi opowiadał, że w czasie powstania styczniowego to dopiero była zima!
Teraz zima się już kończy, ale dam głowę, że w przyszłym roku któraś będzie próbowała mnie pod rękę przeprowadzać przez jezdnię, jeśli się nie zamknę, heh :).
wtorek, 15 marca 2011
Dyktatura młodości a wspominki z Czarnobyla
Etykiety:
idole dzieciństwa,
katastrofy,
pokolenie Fb,
prywatny akwen
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.