Ogród się rozhulał i rozbujnił. Tak przejrzałe, że aż znudzone maliny wiszą tuż nad ziemią na uginających się krzakach. Orzechy włoskie wiszą z kolei buńczucznie, gotowe przyprawić mnie o zatrucie pokarmowe, ponieważ wiem, że tak jak w zeszłym roku nie będę mogła się oprzeć, aby nie zjeść na raz co najmniej kilograma. Z mało efektownych roślin, które wyglądały jak z dupy, porobiły się olśniewające kwiaty ( czyli zupełnie na odwrót niż ze mną po powrocie z urlopu ;(
A komary tną tak ja tły, heh. Ok – tną tak, ja cięłły.
Znowu polszczyzna, blee.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.