Jak mawiał
Tuwim: Listopad to jeden z
najdotkliwszych wrzodów na dwunastnicy roku.
Listopad
dzieli się na dni lepsze i gorsze.
Każdy dzień ma swoją punktację.
W lepszy
dzień mam urodziny. W gorszy dzień gazują patriotyczny pochód
jedenastolistopadowy, oraz znowu nadają w mediach, że jesteśmy narodem niefajnym.
W lepszy
dzień potrafię paść o 7 wieczorem, wstać o 3 w nocy i mieć powera, który do
ósmej pozwala mi ogarnąć wiele spraw. A uwierzcie, ogarnianie spraw kiedy
dnieje to jest zupełnie inne ogarnianie spraw niż wtedy, gdy o 16.00 zapada
zmrok.
W lepszy dzień
nie siedzę na fejsie, w gorszy dzień nie siedzę na blogerze.
W lepszy
dzień mewy drące się za oknem mnie nie denerwują i nie zwracam na nie uwagi. W
gorszy dzień sroka siada na parapecie i puka w okno, więc jej od środka
odpukuję i zbijam szybę. Jest to jednocześnie lepszy dzień, bo prysznic ze
szkła nie wyrządza mi żadnych szkód w postaci głębokich cięć. Potem jest znowu
gorszy dzień kiedy czuję, że jeden odłamek szkła wpadł mi do serca.
W lepszy
dzień segreguję nasiona kwiatów, grochu i kolczurki na przyszły sezon oraz
wkładam do szklanych słoi ususzoną szałwię. To mi daje poczucie przynależności
do ekosystemu, o którym nie nadają w mediach, że jest niefajny.
W gorszy
dzień dzwoni przyjaciółka i mówi, że właśnie była z pięcioletnim synem na usg
jąder bo syn dostał w przedszkolu kopa od kolegi. Cały dzień prześladuje mnie
wizja małych spuchniętych jąderek i fakt, że w przedkszkolu nie robi się
dzieciom szkoleń bhp na temat tego, że nie należy kolegów kopać w jądra oraz tłuc ich
głową o posadzkę, gdy zabiorą nam kredkę, bo to szkodliwe.
W gorszy
dzień odkrywam, że nie mam nic fascynującego do czytania i zaczynam oglądać
seriale. W lepszy dzień odkrywam, że Yeats napisał kilka wierszy specjalnie
dla mnie ;). W gorszy dzień 10 razy próbuję włączyć radio ale za każdym razem
rezygnuję, bo trafiam na reklamę specyfiku na grzybicę pochwy, która jest
niefajna (grzybica i reklama, nie pochwa, heh).
W lepszy
dzień udaje mi się rozczesać włosy, w gorszy dzień nawet nie próbuję zmóc tego
kołtuna zagłady.
W lepszy
dzień czuję, ze sobie poradzę, w gorszy dzień czuję, ze jest mi wszystko jedno.
I tak
dalej.
Jak to w
listopadzie, nieprawdaż.
Mam
nadzieję, że u was same lepsze dni.
A tu można sobie poczytać coś inspirującego (chyba) i angielski poćwiczyć przy okazji: 10 Questions to Ask Yourself Everyday [klik]
Z okazji
nastroju kilka wietrznych, listopadowych dziewcząt Julii Fulerton-Batten.
A teraz
wybaczcie, idę zagłosować w wyborach. Zważywszy, na ile efekt wyborów zmieni
sytuację lokalnej społeczności, to raczej ten gorszy dzień.
A jako, że wydaliłaś piękny post, dzień możemy wciągnąć do zbioru dobrych i pięknych :)
OdpowiedzUsuńPowiłam, moja droga, powiłam ;)
UsuńI co dalej z tym kawałkiem szkła, który wpadł Ci do serca? Kaja uratowała Gerda, a Ciebie ktoś już uratował? :-)
OdpowiedzUsuńReliga nie żyje, będzie ciężko ;)
Usuńteż mam tak, że w gorszy dzień siedzę na blogerze, ale w listopadzie zdarza mi się to codziennie:) i cieszę się, że jest bloger i mogę na nim posiedzieć, listopad dzięki temu staje się lepszy - taki do lżejszego zniesienia:) pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńCodziennie powiadasz, cóż za luksusy czasowe. Niech ci służy zatem. Odpozdrawiam.
UsuńCzytając o tym, jak dużo dzieje się u Ciebie w listopadzie, pomyślałem ze smutkiem, że przez pozostałe 11 miesięcy musisz cierpieć potworne nudy z powodu nicniedziania, bo przecież niepodobna, by ktoś zniósł 12 takich miesięcy jak listopad Inwentaryzacji.
OdpowiedzUsuńJa w listopadzie czytuję Langstona Hughesa. Przecież nie Kafkę, bo to byłby banał ;) Aha. I spoglądam na Matkę Whistlera. Jakaś tak jesienna jest...
Zapewne w zabawie na malowidła duchem kojarzące się z jesienną melancholią też wymieniłabym rzeczoną matkę - no nie inaczej ;)
UsuńZ Langstonem z chęcią zapoznam się w wolnej chwili nicniedziania. Z banałem już się znamy i lubimy.
A ja miałam, Inwentaryzacja, dzisiaj całkiem lepszy dzień do momentu, gdy nieopatrznie (nieopacznie!) kliknęłam na Twoje 10 pytań do zadania sobie ewrydej. Musisz bardzo nie lubić innych ludzi, że im zapodajesz takie harakiri w samym środku listopada! ;-)
OdpowiedzUsuńMnie wyszło z tych pytań 1 na 10. Mogło być gorzej...
UsuńZaiste, te pytania to istne killery, Inwentaryzacjo! Z kazdym kolejnym robilam sie coraz mniejsza, i teraz to mnie chyba w ogóle nie widac...
UsuńNie sądziłam, że ktoś patrza w te zagraniczne linki...
UsuńI'm so sorry, guys.
I luty, próbuję przetrwać. Ściskam miła
OdpowiedzUsuńByle do wiosny, buziak
UsuńListopad, niebezpieczna dla Polaków pora... Coś się właśnie sprawdza...
OdpowiedzUsuńMnie wystarczy by każdy dzień był tylko taki w sam raz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z takim nastawieniem może się udać. Ukłony.
Usuń