Widziałam dzisiaj w tivi „Królika po berlińsku”. Przeuroczy, ale żeby od razu nominacja do Oskara? No i to szafowanie słowem ‘Metaforyka”, ‘Symbol”, ‘Analogia’ i ‘Alegoria’ – podejrzewam, że przez dziennikarzy po dziennikarstwie, i to nawet zaocznym, skoro nie odróżniają jednego od trzeciego, bo drugie już było.
Nie alegoria tylko raczej ale gloria!– to całe nominowanie. Ale nic, trzeba być, nawet i bezkrytycznym, fanem rodaka, któremu się udało. Zwłaszcza, że reżyser jest całkiem sympatycznym gościem i urodziło mu się dziecko. I ma brodę.
Konopka wypłynął na dokumencie o kozach, teraz króliki, ciekawe co będzie następne w tym zwierzęcym tryptyku? Czy kluczem jest litera K? Czy zmniejszanie skali na rzecz zwiększania liczebności populacji? Hm. Czekają mnie tygodnie rozmyślań.
Pod koniec „Królika” przysnęłam (dyszkant Czubówny każdego ukołysze ;), a śnił mi się zając Durera.
*W dzieciństwie uwielbiałam „Przygody detektywa Konopki”, przy których CSI to kupa.
piątek, 5 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.