Jako że jestem niezmiernie światowa to właśnie K. z Kanady przekuła mi uszy. Zamiast podziękowania dostała wiązankę i nie chodzi tu bynajmniej o kwiatki, ale o reakcję na końską igłę przedzierającą się przez moje mięsiste płatki uszne, aż do ziemniaka na podkładkę. Test uszu znajomych potwierdził, iż większość populacji ma płatki mięsiste, a tylko niezliczni mają opłatki. Okazuje się, że w przypadku przekłucia uszu własnych ma się dyspensę na nieograniczone molestowanie uszów obcych, wliczanych przez mnie do poniekąd intymnych części ciała. Co oczywiście skłania mnie do zastanowienia, czy system ten się sprawdza w wypadku przekłuwania też innych części ciała...
A oto rozwiązanie mojego problemu w większej skali:
Kolczyki miejskie Liesbeth Bussche
Projekt Mars Kozakiewicza na Pojezierzu Łużyckim
piątek, 26 lutego 2010
Uszy do góry, kolczyk do dziury. Oraz ucho w skali makro
Etykiety:
części ciała,
kultura i sztuka,
uszy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.