J. dzwoni zapytać o czarną wstążkę, bo chce wywiesić flagę z takową właśnie.
- Czy wszyscy tak robią? – pytam nieprzytomnie jakoś, wyglądając przez okno.
- Ja nie jestem wszyscy – odpowiada butnie.
Jestem stylistką nieprzygotowaną na smutne okazje – w moich dodatkach brak czarnych wstążek. J. mówi, że flaga mu się pruje (symptomatyczne, tak tak). A potem mówi, że próbował ją naprawić ciągnąc za nitkę i że teraz ma flagę w dwóch kawałkach (wbrew pozorom J. nie ma 5-ciu lat. Ma nawet sporą wielokrotność 5-ciu lat. W takich momentach doceniam państwowy prikaz posiadania dowodów osobistych, bo zawsze można zajrzeć i sprawdzić, ile się tych lat ma)
Mówię mu, żeby powiesił z jednej strony balkonu kawałek biały,
a z drugiej czerwony.
- To będzie taka metafora rozdzielenia braci bliźniaków...
- A rzeczywiście.
wtorek, 13 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.