Cała ta żałoba jest oczywiście niezwykle symptomatycznie wzruszająca, ale jednorazowa jak przeżuta guma balonówka i nieoklauzulowana w długofalowe skutki polityczne. Cała ta żałoba wyświeciła tysiące zniczy, zdeptała dziesiątki kwiatów, wypłakała kilka łez i odstała w kilku kolejkach, wpisała się do ksiąg i okrzepła szybciej niż tężeje wiśniowa galaretka. Już czuć nieświeży oddech narodowego ziewania.
Za kilka miesięcy wszyscy będą tym śmiertelnie zmęczeni, a na słowo „katastrofa” lub „Smoleńsk” będą reagowali agresją, apopleksją i zniecierpliwieniem. Powypadkowa ekscytacja potrwa najwyżej do listopada.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.