Coś mnie boli, ale do lekarza mi się iść nie chce. Bardziej boli mnie sama myśl, że miałabym o 7 rano ustawiać się w kolejce w przychodni po jakiś numerek.
Durer swojego czasu rozwiązywał to tak:
Wysyłał swojemu lekarzowi rysunek z bolącym miejscem. I po kilku dniach/ tygodniach – w zależności od stanu koni pocztowych – dostawał diagnozę. I o to chodzi. Zasadniczo.
(Ale ostatniego razu nie przeżył, więc...)
No ale ok, przychodzi kryska na matyska, czyli w tym wypadku mnie. I oto siedzę w poczekalni z dziarskim czterdziesto- kilkulatkiem, który koniecznie musi zdobyć skierowania na badania i pobrania, jak to czterdziestolatki (chyba) mają.
Wymieniamy plotki, jak to nasz poprzedni przydziałowy doktorre pierwszego kontaktu, niesamowicie zgorzkniały typ, który zalecał wszystkim jednorazowe leki w postaci arszeniku na skrócenie wszelkich możliwych cierpień, dostał w końcu lepszą propozycję zawodową i zwiał z przychodni do szczęśliwej medycznej krainy, której nazwę miał na swoim długopisie. A na jego miejsce przyszła nowa, młoda lekarka. Czterdziestolatek bardzo się cieszy z powodu lekarki i wiele sobie obiecuje po jej młodości. Pytam, z jakim problemem przyszedł, choć nie trudno samemu zauważyć, że Czterdziestolatek, choć jest ogólnie chudy, ma wielki brzuch typu „zaraz urodzę”, co bardzo go martwi i niepokoi, co też tam może mieć.
Patrzę mu głęboko w oczy:
- Myślę, że to może być wielka, gigantyczna cysta, nawet pan sobie nie wyobraża, jak często zdarzają się takie wielkie, gigantyczne cysty.
I popieram to chaotycznym miksem internetowej wiedzy medycznej wymieszanej z programami Zone Reality o ludziach-potworach. Podatnego Czterdziestolatka przestraszyć łatwiej niż dziecko, a siedzimy akurat obok opustoszałego oddziału chorób dziecięcych(pełnego - zapewne - duchów niemowlaków zmarłych na tyfus), siedzimy całkiem sami na korytarzu wymalowanym jakąś łuszczącą się sraczkowatą olejną, późnym wieczorem, pod syczącą złowrogo świetlówką.
Nadchodzi jego kolej i czterdziestolatek wchodzi do gabinetu. Mijają dni i godziny i znowu pojawia się w drzwiach, a w oczach
ma jakby łzy.
- Cysta? – pytam dramatycznie.
- Nie, nie...chodzi o lekarkę....ona jest taka brzydka!
środa, 29 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW sumie pamiętam to do zawsze, że w tego typu miejscach panuje bardzo specyficzny zapach, którego jest próżno szukać gdzie indziej. Z tego co się dowiedziałem, to aktualnie w przychodniach i szpitalach bardzo często jest wykorzystywany neutralizator zapachów https://neutralizatoryzapachu.pl/6-medycyna aby właśnie nie było specyficznej woni.
OdpowiedzUsuń