sobota, 7 września 2013

Punktowanie przewagi czyli towarzyski safer-vivr

Poznałam w pracy taką fajną koleżankę, tym fajniejszą, że ma dostęp do takiego fajnego kolegi, do którego jak też w sumie mogłabym mieć dostęp, w końcu zawsze jestem elegancka, dowcipna, czasem zalotna, palę papierosy, dzielę się jedzeniem – jednym słowem mam to wszystko, co potrzebne w zdrowym socjalnym stadle, no ale kolega zagraniczny i imię ma też jakieś takie zagraniczne (wymawiane szybko i bełkotliwie) i ja nie jestem w stanie tego imienia spamiętać. Za nic. W związku z tym jak go widzę i chcę się zwrócić to mówię zazwyczaj:
- Eeee... - i pstrykam palcami, jak to czasem człowiek robi, żeby przywołać pamięć, która najwyraźniej jest na urlopie, ciągle i wciąż. (Alonzo, Bonzo, Nabuchodonozor?). Kolega chyba myśli, że mam zespól Tourette'a i uprzejmie mnie ignoruje, gdy tak w jego stronę artykułuję to desperackie eee z wytrzeszczem i pstrykanie. No bo na pan, pani nie jesteśmy (‘Spójrzże no pan tu’?), a ‘Hej, kolo’ nie zawołam. Doprawdyż no, czemu teraz wszyscy musimy być do siebie na ty? Także ten biurowy romans jest spalony, bo nie wiedziałabym nawet kogo prosić do telefonu. (Imre, Enre, Khalik?)

No a ta koleżanka w dechę, super bratnia, nieszpetna i stosowna w każdym calu.
Co prawda na pytanie jak ma na imię ten tam odpowiada, że oj tam, oj tam, co mi będzie mówić i tak nie zapamiętam (racja). Już normalnie chciałyśmy zostać współlokatorkami, już finalizowałyśmy związek  przyjaznych i zsynchronizowanych jajowodów, kiedy nagle, na koniec. W trakcie mojej mowy końcowej po powrocie z papierosa a przed rozejściem się do swoich czynności zawodowych, ona przechodząc obok (Tarika? Tadżyka? Barucha?) głasknęła go zadziornie po głowie. Smyrgnęła tak czule i poufale. Ooo. Yyy. Taki gest, wiecie, znaczący. Peroruj tu sobie, prosz, a ja męski element będę smyrgać, gdyż mogę.
Punktowanie przewagi to się nazywa. 
Subtelne jest jak letni zefirek, co obeznani w pogodzie wiedzą, że jak nie uskoczysz, to zaraz rymsnie w ciebie fala uderzeniowa monsunu. Na spotkaniach towarzyskich weźmy taką sytuację. Dwie pary się żegnają i jedna drugiej mówi, że musi już iść utulić dzieci (udane dzieci: prawnik ma 5 lat a lekarz 3 ;). Obie pary muszą iść, bo każde z tych czworga ludzi wyczerpało już tematy, ma jutro robotę oraz zwykłą ludzką wytrzymałość, która wymaga też odrobiny snu, ale para dzieciowa musi parze bezdzietnej, która się nie spodziewa z przyczyn problematycznych, zasunąć na koniec takąż przydługą opowiastkę, żeby sobie ta para bezproduktywnie niereprodukcyjna w smutku w drodze powrotnej pomilczała wymieniając smutne uśmiechy, bo wraca do pustego domu i chomika w najlepszym przypadku. 10 deko poszo na wagę w ostatniej chwili, szala przeważona. Gong.

Albo koleżanka w związku udanym koleżance singielce mówi, że musi w tej chwili do domu bo zapomniała tabletki antykoncepcyjnej, a jej Jasio to ma takie osiągi że bez tej tabletki to nie da rady prowadzić dalej bezpiecznego pożycia osiem razy dziennie.
- A jak twoja ostatnia randka? Znowu niewypał? – pyta jeszcze singielkę po czym sama sobie odpowiada: - Opowiesz mi następnym razem, wiesz, tabletka. Gong.

Albo w pracy kolega koledze proponuje uprzejmie podwiezienie. Ach, co za egalitaryzm, nie ma złych podziałów, że ja mam Kię a ty tylko tramwaj nr 34 (nieudaczniku) ależ nie, chętnie cię podwiozę, bo to mi po drodze, z przyjemnością, będzie fajnie i ekologicznie. Tylko, że ja się zrywam teraz właśnie, bo mogę się zrywać o 14.00, a ty nie, ups, no nie pomyślałem, no sam widzisz, że chciałem, że miałem dobre chęci, no ale skoro ty musisz zostawać po godzinach, to cóż. Gong.

Ogólnie jest miło, przyjaźnimy się i w ogóle. No ale ustalmy kto kogo. Czyje na wierzchu. Kto z przodu, kto z tyłu. Małe wypunktowanie przewagi na koniec nie zaszkodzi. Nieprawdaż.


(Mudżib, Szakur, Moszek?) Aaa.

26 komentarzy:

  1. Jak mi dobrze z daleka od ludzi


    cmok

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej tak, jak jest. Bo wyobraz sobie, ze dochodzi do zwiazku, a moze nawet malzenstwa. Nieuniknionym sie staje, ze dostajesz wraz z calym zywym i martwym inwentarzem w posagu - tesciowa. I teraz wyimaginuj sobie, co to za babsko, ktore dziecku na chrzcie daje imie nie do zapamietania. Z gory odpadasz u niej w przedbiegach.
    Chcesz takiego zycia? naprawde?

    OdpowiedzUsuń
  3. OJ, prawdaż, prawdaż. Samo życie opisujesz, i byłoby tak smutno, gdybyś nie robiła tego z tym swoim wisielczym uśmiechem na ustach. :) :) Kocham. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i dlatego wole sobie poczytać. Niż punkty podliczać, co to między mną, a kolegówną w słupki rosną, po jej stronie wyższe, rzecz jasna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podliczam skrupulatnie, powinnam chyba w skarbówce pracować ;)

      Usuń
  5. A ja jestem zazdrosny o styl pisania. Dawno tak żywiołowo się mi nikogo nie czytało jak Ciebie.

    Styl zostaje, gdy się w życiu nie dzieje nic godnego uwagi.

    pzdr serdecznie

    PS

    Mam forda focusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Antek, musiałeś zrobić to co wszyscy! Komplementy, a potem, że fokusa... Przecież Inwentaryzacja ma rower! ;)

      Usuń
    2. Mam grypę akurat. Proszę o wybaczenie.

      Usuń
    3. Wybaczam zatem te dwa ciosy: fokusa i że się nic godnego uwagi nie dzieje, eh eh ;)

      Usuń
    4. Och, ja gapa - mi chodziło o to, że masz styl na tyle dynamiczny, tętniący, że GDY NAWET pozornie brak w życiu czegoś godnego uwagi, styl Cię poniesie w stronę godnej uwagi notki.

      Nie chodziło mi o ten konkretny "damsko/męski" wpis.

      A forda mam, niestety poobijany. Nawet dach, bo chyba ktoś sobie po nim spacer urządził.

      pzdr

      Usuń
    5. Hehe, no daj spokój (załapałam ;) i już nie kamienuj tego biednego fokusa ;)

      Usuń
  6. Potrzeba wielkiej wrażliwości, żeby takie niuansiki wyłapać i do tego tak zgrabnie opisać, ale faktycznie takie niby-drobiazgi tworzą i dzielą nasze więzi społeczne.
    W sumie okrutne to nasze społeczeństwo, ciągle tylko wedle zasady - jak nie zjesz, to zostaniesz zjedzony. A tacy niby kultury pełni jesteśmy i ą, ę, dupa przez erzet!

    Cmok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pozory, nadal żyjemy w dżungli tylko dla niepoznaki owinięci w bawełnę (oraz dżerseje i poliestry ;)

      Usuń
  7. Jest taki gen. Odpowiada za szeregowanie. A może to nie gen, tylko taka choroba cywilizacyjna: "moje-musi-być-nawierzchizm"? A może to raczej łopatą upchnięte przez życie? Takie: ach jaki jesteś fajny, że masz gorzej niż ja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo tez taki gen - "głupiam czasem jak but i jak cos palnę, to wstyd".. U mne taki występuję w wielkim rozmnożeniu.

      Usuń
    2. Wszystko to wina genów i konserwantów w żarle. Co złego to nie my.

      Usuń
  8. Staram się na takie "wypunktowania" nie zwracać uwagi, ale ja chyba cierpię na jakieś schorzenie:) chłop mówi, żem Matka Teresa, wszystkich bronię:) to taka presumpcja dodatnia - jeśli w kościele gość na mszy siedzi i ma zamknięte oczy, to póki nie zacznie głośno chrapać, zakładam, że nie śpi:) Więc takich niuansów punktowych raczej nie zauważam. No, chyba, ze ktoś robi to w sposób tak dobitny, że nawet ja wyłapię aluzję:) No dobra, ostatnio jakby częściej zauważam, a czasem sama (po głębszym zastanowieniu) punktuję. Ale dumna z tego nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że do kościoła to trzeba sobie na powiekach namalować oczy szeroko otwarte i wtedy wytrąca się bliźnim aparat domniemawczy czy śpimy czy nie ;)
      Oraz ogólnie stosować mechanizmy obronne.

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...