Rzeczy niezapisane
znikają. Rzeczy zapisane też znikają, ale wolniej. W tempie adagio.
Wkrótce zniknie wizja
młodej dziewczyny, fortepianu i Fryderyka. Jest wieczór, dziewczyna zasiada do
fortepianu w celu odbycia na naszych oczach, choć głównie uszach, recitalu.
Fryderyk w postaci nokturnów, etiud, polonezów i opusów wypełnia przestrzeń
auli. Usadowieni goście słuchają w suchym skupieniu. Co do mnie, to czuję, że
łza przewodniczka już mi się uformowała w kąciku oka i powoli zaczyna wędrówkę
w dół twarzy. A za nią, hop siup, cała
wycieczka następnych. Niebezpiecznie trzęsą mi się też ramiona, jakbym
fizycznie uczestniczyła w starciu z aktualnie brzmiącym allegretto. Mam,
wykadrowany przez ogarniturowane i ukrzesełkowione ciała w poprzednich rzędach,
widok na pianistkę. Dziewczyna ze znawstwem pieści klawisze. Od czasu do czasu
rumieni się na odsłoniętym przez krój wieczorowej sukni karku i uważam to za
absolutnie fascynujące. Jest to widok bardzo intymny, zmysłowy, czuję się jak
podglądaczka. Potem wykona taki gest ręką, taki gest, no nie wiem, uznałaby to
za gest zmanierowany jakiś, nieprzystający do jej świeżości i talentu, ale
znajomy siedzący z drugiej strony sali i mający widok na inny kadr zdarzeń,
powie mi potem, że tym gestem otarła sobie łzę.
Ach tak.
Zatem trzeba mieć opracowany taki elegancki gest na wypadek niesfornej łzy. Ja po prostu wpycham paluchy do oczu i brutalnie czopuję kąciki, bo jeśli pozwolę się rozwinąć temu wzruszeniu muzycznemu, to niechybnie będę miała potrzebę głośno załkać i się wysmarkać.
A to nie wchodzi w grę ;)
Ach tak.
Zatem trzeba mieć opracowany taki elegancki gest na wypadek niesfornej łzy. Ja po prostu wpycham paluchy do oczu i brutalnie czopuję kąciki, bo jeśli pozwolę się rozwinąć temu wzruszeniu muzycznemu, to niechybnie będę miała potrzebę głośno załkać i się wysmarkać.
A to nie wchodzi w grę ;)
Choć marzy mi jeden taki
koncert z udziałem publiczności, gdzie zamiast instrumentów dętych smarkowe
partie zapewniliby wzruszeni widzowie ;)
Już o tym pisałam kiedyś [klik]
Już o tym pisałam kiedyś [klik]
Myślę, że jeśli nie
uczestniczymy w takim muzycznym porno, jeśli raz na jakiś czas nie możemy na
żywo obejrzeć i posłuchać jak dziewczyna kocha się z fortepianem, to bardzo
zubaża nasze życie.
Dlatego bardzo was
zachęcam, żeby choć w tę ostatnią niedzielę września pójść do Łazienek na
koncert pod pomnikiem Chopina. Albo do Archikatedry – posłuchać jaka para tkwi
w organach. Albo nawet szarpnąć się na bilet do filharmonii.
Ale najpierw chlapnąć
sobie pół litra mineralnej, żeby się nie odwodnić ;)
A teraz zinwentaryzujemy
trio dizajnerskich fortepianów.
Roland, model Whaletone
(polskiego projektanta Roberta Majkuta)
*(Czy ktoś mógłby zrobić remake "Fortepianu" z tym modelem? Wtedy scena zatopienia fortepianu w oceanie przez główną bohaterkę miałaby większy sens ;)
Schimmel, model Pegasus
To trochę jak z łodziami –
włókna węglowe, pleksy i laminaty wypierają
drewno i czuły dotyk rzemieślnika z dziada pradziada a człowiek i tak bardziej ceni
klasykę. Czyż nie? Dawać mi na salę kogoś, kto powie, że jednak tak ;)
Jest wrzesień, miesiąc w
którym częściej niż zwykle ogrzewam się weekendowymi wieczorami przy ognisku,
paląc stare wydania Przeglądów
technicznych i – Boże przebacz - Przekrojów.
I tak się zastanawiam czy dałoby się to hobby połączyć z pasją do muzyki
klasycznej?
Do głowy przychodzi
performance japońskiego pianisty Yosuke
Yamashita, który na plaży w Shiga w
2008 (a wcześniej i w 1973 roku ) bardzo ocieplił wizerunek fortepianowego
recitalu oraz zainteresował grupy zawodowe tradycyjnie mniej kojarzone z tym rodzajem kulturalnego
uwznioślenie, a bardziej z potańcówkami w remizie ;)
Poniżej zaś, w bonusie, inwentaryzacja
serii cudownych reklam Berlińskiej Filharmonii, dzięki którym możemy zwiedzić
wnętrza instrumentów.
(foto: Bjoern Ewers)
(foto: Bjoern Ewers)
No serce rośnie! I płonie
;)
To fortepian może tak wyglądać ?!?! :D
OdpowiedzUsuńChodzi ci o orkę czy pegaza? ;)
UsuńNa tym trochę polega dizajn: zrobić tak, by nie wyglądało na historyczny pierwowzór.
Pięknie opisałaś te wzruszenia i cudnie zachęciłaś mnie do przeżyć, obym tylko znalazła na nie czas....
OdpowiedzUsuńI cudowne plakaty na deser.
Jak zwykle wysmakowany post!
pozdrowienia
Plakaty cudne, prawdaż. Melasa z klasy :)
UsuńMoże skorzystasz z ich repertuaru jak będziesz w Niemcach.
Eeeee, to już czas na Konkurs Chopinowski???
OdpowiedzUsuńBo ja cały czas jestem w epoce Ivo Pogorelica ;)
Sławny Ivo, w kamizelce z ortalionu, trzymajacy ręce, jakby suszył paznokcie. Tak go zapamiętałem. Boże, jacy my już jesteśmy starzy!
UsuńEeee... to ten z pieskiem?
Usuńhttp://www.newnotizie.it/2011/04/dopo-14-milioni-di-visualizzazioni-ivo-pogorelich-torna-a-firenze/pogorelich/
Bardziej z fortepianem:
Usuńhttps://www.google.pl/search?q=ivo+pogorelic+Warszaawa&biw=1366&bih=647&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=nO4nVPSzNofiywP074DAAQ&ved=0CAcQ_AUoAg#facrc=_&imgdii=_&imgrc=C0Wq00nQ23YyMM%253A%3BEYLG5sDpH8wJQM%3Bhttp%253A%252F%252Fs.v3.tvp.pl%252Fimages%252Fc%252Fc%252Ff%252Fuid_ccf95d3956efd750bcc62120f804f2411261136235270_width_306_play_0_pos_3_gs_0.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.tvp.pl%252Fkultura%252F-muzyka%252Fchopin%252Fxvi-konkurs-chopinowski%252Fwielkie-osobowosci%252Fivo-pogorelic-buntownik-nie-bez-powodu%252F1161610%3B306%3B204
Ach, co to był za skandal i artystyczny i obyczajowy! Związał się ze starszą od siebie kobietą, która była jego opiekunem artystycznym... Normalnie szOOk.
Zerknęłam do wiki i okazuje się, że obchodzimy urodziny z Ivo tego samego dnia, hyhy ;)
No nie, żebym się wzruszał dźwiękami nadawanymi z fortepianina, to nie powiem. Aż takiej wyobraźni nie mam. Fortepian to instrument dość nudny, jakkolwiek ciekawszy brzmieniowo niż drumla, na przykład. Chyba, że grał Erroll Garner albo Oscar Peterson. Oni wiedzieli co zrobić z klawiszami. Wzrusza to mnie piosenka Friends Will Be Friends pana Queena. To jest brzmienie szarpiące bebechy.
OdpowiedzUsuńQueen - wiadomo.
UsuńPo tym całym sportowym incydencie z wuwuzelą proszę nie obrażać drumli ;)
Co do wzruszu to zaczynam podejrzewać że to jakiś objaw neurologiczny jest ;), że wciśnięcie określonego układu klawiszy mnie odwadnia. Jednakowoż nie pójdę z tym do NFZ - tu, hyhy.
Ivo jakiego pamiętam miał bujny włos na głowie a pieska to nie wiem, wtedy chyba nie. Gwiazdorzył, chociaż wtedy nie używano tego słowa.
UsuńDo NFZ-u nie idź. Usłyszysz, że zapisy są na koncert w 2016.
Grzywiasty Iwo utkwił wszystkim starszym rocznikom w pamięci...
OdpowiedzUsuńPoczułam się dzięki temu młodo i rześko, dziękuję :)
UsuńNajbardziej wzruszam się, gdy słyszę najcudowniejszy instrument, jaki natura stworzyła, czyli głos ludzki... A gdy ten głos jeszcze korzysta z obecności innych głosów i składa się w chór jakowyś, to z moich oczu wydobywa się tropikalna ulewa. A gdy ten chór jeszcze jest np chórem niewolników z Nabucco, to ja już nawet nie muszę tego słyszeć, żeby natychmiast potrzebować chusteczki do nosa... Chlip... ;-)
OdpowiedzUsuńVa, pensiero? Szarpie bebechy, oj szarpie!
Usuńcudeńka!
OdpowiedzUsuńDobrze, że przeczytałam całość, bo już myślałam, że te niemieckie plakaty reklamują kawowe produkty, cudownosci. Zdjęcia fortepianów niesamowite, jednak żyję w niewiedzy jaki ten świat jest zaskakujący, dzięki za douczanie, czytam każdy odcinek :-)
OdpowiedzUsuń