I tak oto doszliśmy do
traumatycznego momentu powrotu z wakacji. Wyruszyliśmy pociągiem [klik], a
wracamy już bardziej światowo, a mianowicie awiacją.
Jak powiedział Horacy: „Jadąc za
morze niebo zmieniamy, nie duszę”. Współcześnie podróżuje się niebem w celu
zmiany morza na lazurowsze od Bałtyku. Problemy z duszą nie występują już tak
często jak z tuszą. Osoby z dużą muszą wykupić dwa miejsca. Osoby podróżujące z
duszą, na ramieniu, czy tam pod pachą – jak widać – też.
Samolot. 30 ton żywej wagi
wspomaganej naszymi betami ścieśnionymi w markowych chińskich walizeczkach.
Uwielbiam lotniska na których można jeszcze taką walizeczkę profilaktycznie i
antyzłodziejsko ofoliować. Ostatnio foliowałam walizeczkę tak długo, że po
rozebraniu jej w domostwie zrobiłam jeszcze przy użyciu tej folii remont ;).
Julia Fullerton-Batten
Samolot. 30 ton paliwa. Jeśli
będziemy awanturni i pilot zdecyduje o powrocie z powodu naszej gestykularnej niezgody
na ilość darmowych drinków czy ceny przekąsek – samolot będzie musiał popuścić kilkoma tonami tego likłidu, za który trzeba nam będzie zabulić.
"Boeing 767 PLL LOT, który leciał (...) z Warszawy do Chicago, z powodu awanturującego się pasażera został zawrócony z trasy. Maszyna zanim wylądowała, zgodnie z procedurą, zrzuciła 22 tony paliwa. Zrobiła to w okolicach Grudziądza.(...) Feralny lot może kosztować awanturniczego pasażera ok. 100 tys. dolarów – na tyle spółka PLL LOT oszacowała koszt zrzucenia paliwa." [klik]
Zatem grzecznie tam. Czasem dobre wychowanie i pokora wychodzi po prostu
taniej ;). Koleżanka opowiadała, jak na pokładzie Aeroflotu pasażer, krewki
Rosjanin, pobił stewarda, bo mu się tenże steward nie spodobał. No i to akurat jestem
w stanie zrozumieć, w końcu nikt nie okryje nas kocykiem tak czule jak stewardesa
żeńska. No a od siedzenia w bezruchu na tej wysokości robią się skrzepy, więc pogimnastykować
się należy ;)
Zacznijmy od momentu narodzin samolotu. W wersji kadłubowej
samoloty też często podróżują pociągami. I miewają tarło ;)
Samolot jest zwierzęciem stadnym,
bezpiecznie wypasa się na pasach lotniskowych.
Multiple Photo of
Takeoffs at Hannover
Airport by Ho-Yeol Ryu
Przestrzeń powietrzna jest
natomiast bardzo ograniczona i wymaga stresujących umiejętności koordynacji kontrolerów lotów, co
można sobie obejrzeć w filmie z Angeliną Jolie i Billym Bobbym Thorntonem pt ‘Zmęczenie materiału‘ [klik].
W wersji dokumentalnej najbardziej fascynujący wydaje mi się autentyczny wypadek
nad jeziorem w Szwajcarii, gdzie dwa samoloty pasażerskie w środku dnia, w
warunkach 100% widoczności, zderzyły się czołowo, lecąc z naprzeciwka. W obydwu
maszynach autopiloty twierdziły, że ‘dobrze lecimy, nic nie zmieniamy’. Od tamtej pory
wyszła dyrektywa, żeby jednak bardziej pilot ufał sobie niż automatu ;). Zwłaszcza,
że w razie czego linie lotnicze mogą powiedzieć że ‘to nie nasza wina, to zły
pilot był, dziękujemy za uwagę’. Co możemy obejrzeć w filmie z Denzelem
Washingtonem pt ‘Lot' [klik].
A piloci rozmawiają sobie tak:
A i tak w każdym momencie maszynę
mogą powalić dwa gołębie (po jednym w silniku). Lub mielonka z mew.
Jeśli chodzi o wybór linii lotniczych, należy kierować się reklamą:
ps. Przypominam tylko że luggage i baggage to to samo, a w przypadku utraty powyższego w zespół z koniecznością wylewania łez na lotnisku należy pamiętać słowo klucz, będące też tytułem serialu, który każdy rozsądny człowiek przestał oglądać po pierwszym sezonie czyli 'Lost' ;) Gdyż albowiem w dalszych sezonach pierdut.
Ale najpierw odprawa.
Praca w lotnictwie, zwłaszcza w oddziale
naziemnym, bywa dość nieprzyjemna. Oczywiście udowadnianie, że ma się w butach tylko zelówki jest niemiłosierne, ale to nic w porównaniu z ośmiogodzinną wachtą gmerania w gaciach.
Obejrzałem kiedyś kilka odcinków dokumentu o pracy australijskich lotniskowych
służb celnych. Wprost fascynująca jest
ludzka kreatywność w służbie przemytowi. Nikt z tych biednych celników-lotników
nie jest już w stanie uwierzyć w czyste intencje stojące za przesłaniem komuś
za granicę zwykłej książki. Książki faszerowane są substancjami wszelakimi.
Odbyty faszerowane są substancjami wszelakimi. Żołądki faszerowane są...aaa.
Ale i tak najlepszy był myśliwy, który w sportowej torbie przewoził martwego
jelenia. Troszku złożonego, by suwak się zapiął. Seriously.
Miejsce najlepiej wybrać
oczywiście przy oknie, choć niekoniecznie w pobliżu skrzydeł.
W razie czego jako pierwsi
zobaczymy, że skrzydła są w pytkę oblodzone albo że w czasie startu sypią się
z nich, niczym konfetti, nity (tak, tak). Albo siedzi na nich wąż. Obok kangura (to w sumie logiczne nawet).
Jeśli miałabym jakieś porady w kwestii podróżowania samolotem to są one zadziwiająco zgodne z tymi udzielanymi przez
wytrawnych podróżników:
- wziąć skarpety, szal i blezerek (jeśli nie używane, a używane będą,
zapewniam, zawsze mogą zostać zmiędlone razem i posłużyć za podusię)
- wziąć pustą butelkę na wodę i od razu po starcie poprosić stewardesę o jej
napełnienie (najbardziej upierdliwe jest ciągłe proszenie stewardes o wodę,
którą przynoszą w takich mikrych kubeczkach, które należy PRZED SNEM przykleić do brody w celu napełnienia strużką śliny ;)
- wziąć nocne okulary tzw zaślepki i lateksowe
korki do uszu (choć bardzo często wystarcza mi zwykła bawełniana chusta,
którą motam sobie na głowie, zakrywając oczy i wpychając do uszu, zostawiwszy
tylko mały otwór na wystający nos)
Można zajrzeć po więcej: How to survive a 10-hour flight like a lady [klik]
Można zajrzeć po więcej: How to survive a 10-hour flight like a lady [klik]
........................................................
Jeśli chodzi o moje awiacyjne
chętki to chciałabym przelecieć się albo takim samolotem z puszystymi piórkami
(po lewej) albo jedną z tych batmanich lotek (po prawej).
Chciałabym przekroczyć prędkość
dźwięku i żeby aerodynamika przefasonowała mi buźkę. Chciałabym wylądować na
lotniskowcu na metr przed krawędzią. To dopiero musi być sranko. A nie tam, że musimy klaskać za każdym razem jak
pilot wyląduje na zwykłym lotnisku. No pliz. Klaskać to ja mogę w NFZecie jak
mi pani recepcjonująca powie, że wizyta u doktora jest możliwa w ciągu dwóch najbliższych
miesięcy a nie za dwa lata. Taka praca: poderwać samolot, postawić maszynę. To nie branża porno, więc nie ma się co wzbudzać oklaskowo.
Landing By George Christakis
Jeśli chodzi o dalsze losy emerytowanych samolotów, to lubią się one wylegiwać na plaży, mając zapewne nadzieję na uczciwe zardzewienie, a nie bycie wysadzonym niczym wieloryb.
Landing By George Christakis
Jeśli chodzi o dalsze losy emerytowanych samolotów, to lubią się one wylegiwać na plaży, mając zapewne nadzieję na uczciwe zardzewienie, a nie bycie wysadzonym niczym wieloryb.
Samoloty zakażone
ewakuacyjnym tasiemcem są natomiast ustawiane w pobliżu lotnisk jako atrakcje
dla ludzi próbujących uporać się z fobią.
Na razie jest tak:
Pouczająca infografika stąd [.]
A już niebawem. W przyszłości. Zarutko.
Wszyscy będziemy ubrani w spadochrony [klik]. Albo będziemy podróżować dronami - w wersji: taniość.
Albo czymś takim - w wersji de lux.
Pouczająca infografika stąd [.]
A już niebawem. W przyszłości. Zarutko.
Wszyscy będziemy ubrani w spadochrony [klik]. Albo będziemy podróżować dronami - w wersji: taniość.
Albo czymś takim - w wersji de lux.
Życzę miłych podróży. To jest: powrotów. Z Bogiem.
Ja bym chciała się przelecieć po prostu takim nie spadającym i bez awanturujących się pasażerów. I bez zgubionego bagażu. A i jeszcze bez wrzeszczących dzieci. Matka boska może być na ;pokładzie :D
OdpowiedzUsuńTo już się zrobiła długa lista minus-have'ów...
UsuńChwała Buddzie, że pozwolił Ci wrócić cało i zdrowo!
OdpowiedzUsuńPo takim wojażu masz materiał na wiele notek, co bardzo się przyda, bo jakoś blogerzy się wyprztykali, czy co, i nie bardzo piszą.
Najbardziej ubawiły mnie rozmowy pilotów z wieżą :D
Oprócz Twoich wdzięcznych fraz, oczywiście :)
Ja się co prawda nie wyprztykałam, ale frazy zaległy w luku bagażowym. Nie mniej stay tunned.
UsuńRozczuliło mnie to: "Tak, proszę pana". :D
OdpowiedzUsuńWysoki pułap sawuar-wiwra ;)
UsuńTak się bałam debiutu, a teraz tęsknię za lotem. Byle gdzie...
OdpowiedzUsuńNo, tak byle gdzie to nie można, póki wizy istnieją ;), ale życzę ci wielu okazji.
UsuńZa miesiąc lecę.... ech
OdpowiedzUsuńNie bierz tureckich linii tylko ;)
UsuńPrzy swoim pierwszym locie samolotem od razu z niego wyskakiwałem. Po takim pierwszym doświadczeniu raczej latanie mi już nie straszne, ale muszę powiedzieć, że potrafisz zbrutalizować rzeczywistość :)
OdpowiedzUsuńZbrutalizowana rutyna nas dopadła w tej kwestii, hm.
UsuńInteresująco, zaiste.
OdpowiedzUsuńNiby co kropelka sklei sklei.... to może i szybkę do dna, ale wolałabym jednak nie. Panoramiczność od góry raczej ;)
Najgorsze linie jakie znam to Air Algerie. Zawsze, ale to zawsze mialy kilka godzin opoznienia, a raz stewardesa mnie zjebala, bo poprosilam o szklanke wody przed startem ( w samolocie 50 stopni )
OdpowiedzUsuńUwielbiam cie czytac:)
No ale wyobraź sobie, jakby wszyscy zaczęli sikać w tych 50 stopniach, na lotnisku, kilka godzin przed startem... Meh ;)
UsuńFajnie i z przymrużeniem oka ;) samolot to wciąż najbezpieczniejszy środek transportu, idealny na długie wyprawy - czasami wręcz niezastąpiony.
OdpowiedzUsuń