niedziela, 16 grudnia 2012

O chlipaniu do muzyki poważnej

Mam taki sprawdzony sposób na przeczyszczenie kanalików łzowych. To Mozart. Albo taki Chopin.

Właśnie dlatego nie chadzam do fisharmoni. Ludzie zawsze myślą, że jak chlipiesz do swojej eleganckiej czarnej chusteczki to ktoś ci w domu umiera na raka, albo że zapomniałaś drobnych na parking. Ale najgorsze w sumie jest to, że w każdym takim larghetto concerto są momenty, które mnie nie wzruszają i wtedy przestaję chlipać bo jestem najnormalniej w świecie zirytowana. Jestem nawet obrażona, że twórca tej miary co Chopin zmienia sobie tonację, podczas gdy ja bym chciała chlipać dalej, już jestem rozchlipana do cna a muszę przerwać, żeby się przez 30 sekund tu a 15 sekund tam irytować, przez co dynamika mojego wzruszenia zostaje zaburzona i potem nie jestem do końca pewna, czy chlipię dalej ze wzruszenia czy ze złości, że mi przerwano.
Byłam kiedyś na bardzo wzruszającej mszy mozartowskiej z chórem i organami, zastanawiałam się nawet czy nie zacząć płakać już w samochodzie na rozgrzewkę. Siedziałam w tym kościele w pierwszym rzędzie i hajda że nawadniać sobie cerę policzkową strumieniami. Się mi przyglądała taka młoda a długowłosa chórzystka, która potem, po koncercie, gdy się witaliśmy i żegnaliśmy i gratulowaliśmy, podeszła do mnie i powiedziała, żebym jednak na przyszłość tak nie rozpaczała na widoku bo się muzycy nie mogą skupić i mogą fałszować. Czyli jak rozumiem skoro mam taką wzruszającą przypadłość to mam w imię kultury połykać gluty? Przecież mam na tyle obycia żeby się wysmarkać do taktu. W końcu.

12 komentarzy:

  1. Moja droga, jak ja cie doskonale rozumiem:) Wprawdzie rzadko bywam w filharmonii, ale mnie nawet niższa kultura potrafi wzruszyć - ot, choćby reklama oleju silnikowego w poprzednim Bondzie:) Była taka wzniosła i wzruszająca, że już do końca filmu nosem ciągałam. Kiedyś w teatrze Sabat u Potockiej na jednej z rewii tak płakałam, że kelner musiał myśleć, że szampanem się upiłam:)oj, było tego... albo jak na Cyganerii w Poznaniu Śmierć takim pięknym mezzosopranem śpiewała...całe przedstawienie czekałam normalnie na śmierć.Tu do towarzyskiego chlipania miałam koleżankę, więc tworzyłyśmy zgrabny chlipiący duecik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zazdroszczę - chlipiący duecik to jest to, zawsze raźniej tak :)

      Usuń
  2. "Moja Droga i jak ja Cię... " wybacz:D

    OdpowiedzUsuń
  3. A najlepsze jest to, że ci kompozytorzy pewnie nie myśleli o tym, by Cię wzruszyć, ale o tym, by harmonie pasowały, by nic nie zgrzytało pod kątem technicznym, by się ...ech, nie mam aparatu pojęciowego, ale wiesz, o co chodzi.

    Dla nas to jest Sztuka, dla Nich to pewnie równie często ciężka orka była.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, może jednak myśleli, w muzyce wzruszać, w plastyce szokować...hm.

      Klucz wiolinowy do aparatu pojęciowego by się przydał - fakt.

      Usuń
  4. Na mnie tak najczęściej działają wykonania najróżniejszych utworów z tzw. poważnych na organach, normalnie toczę łzy krokodyle.
    A dobrze zaśpiewana aria też potrafi mnie podobnie złamać.
    Jakbyś chciała więc pochlipać w duecie, to możesz mnie zaprosić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja jednak toczę łzy dziewczęce-homosapiensowe.
      Póki co mogę ci pośpiewać, też będziesz płakać, zapewniam.

      Usuń
  5. O chrapaniu przy muzyce poważnej to słyszałem, o chlipaniu nie.
    Jak można tak nie rozumieć muzyki! Przecież Chopin ukrywał armaty wśród kwiatów, znaczy powinnaś zrywać się na baczność, albo kamaszami wybijać rytm marsza do tempa mazurka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię marsze Sousy, kiedyś słuchałam w pracy na cały regulator.
      Potem mnie zwolnili, hm.

      Usuń
  6. O kurczę. Ja to już przestałam chodzić do różnych przybytków (poza toaletami publicznymi w wypadkach nieodzownych) z powodu lania śloz. Nie chlipię, ocieram dyskretnie dłonią (ha ha), ale mam natychmiast cały czerwony pysk i jak już zapalą światło, jest masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zapomniałam dodać, że się potem okropnie wygląda.
      Muzyka może i łagodzi obyczaje ale przed wszystkim obśluzowuje facjatę ;)

      Usuń
  7. Z muzyki klasycznej toleruję tylko Debussy'ego i to mi wystarcza.
    A tak na marginesie : bardzo lubię czytać Twoje teksty :)

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...