Najmęksiejszy z męskich Chuck Norris jest też - nie bójmy sie użyć tego słowa - bytem bardzo twórczym i wszechstronnym, o czym świadczyć może min udział w reklamie polskiego banku, gdzie Chuck rozumi co się do niego mówi po polskiemu oraz też dokonuje masę sztuczków w stylu Harolda Potra. A przed wszystkim bierze KREDYT (buhaha). Także normalnie już leciałam konto zakładać ale się potkłam ;)
Chuck napisał też własną biografię i jako męska męskość potrzebował jakiegoś uokularnionego wymoczka co się nazywa co-writer. No ale napisać swoją historię, w której się głównie na prawo i lewo rozdawało kopniaki, nie tak łatwo przecież.
Ale.
Chuck napisał też powieść-western i w tem przypadku potrzebował już trzech współautorów. TRZECH.
Tutaj więcej dokonań Czaka:
10 Things We Can't Believe Chuck Norris Attached His Name TDobrze jest mierzyć siły na zamiary. W związku z czym zastanawiam się ilu ja współautorów bym potrzebowała by wespół w zespół (literackich - no bo jakich innych) żądz moc móc zmóc. Okładkę zaprojektowałabym sobie sama - najpewniej biorąc ze stocka fotografię Natalii Siwiec za dulara i zasłaniając jej piersi tytułem. Tylko że o czym tu pisać skoro ja się w życiu nie nakopałam, ani innych ani pod innymi, a jednak maltretowanie ludzi sprzyja życiowemu doświadczeniu bądź co bądź.
Po co tak skoro można wziąć trzech współautorów?
Ja jednak mam spory sentyment do pana Chucka. Zero żartów, serio. Kojarzy mi się dobrze ze złotymi czasami kaset video, na których pan Chuck dzieli, rządził i rozdzielał kopniaki.
OdpowiedzUsuńSiedzimy sobie z braćmi, oglądamy, a potem powtarzamy te wszystkie uderzenie z półobrotu...
Ech, nostalgicznie mi się zrobiło.
wespół zespół?? tyyy? wystarczy że o kotach napiszesz jak to mi obiecałaś SAMA ;) i będzie best of best seler
OdpowiedzUsuńSamopas albo pas.
UsuńA kocie będzie, dobrze, że przypominasz ;)
(Natomiast recenzja Kaloryfera musi jeszcze ciut poczekać.)
Też nie mam po co zaczynać. Ani traum z dzieciństwa, ani kopniaków, ani... Pozostaje blogowa namiastka. Za to taniej, bo bez współautorów!
OdpowiedzUsuńMmmm, taka mała, maleńka trauma z dzieciństwa plus wyobraźnia :)
UsuńOto przepis #2
Mnie się ten pan kojarzy z dowcipami, i już tak zostanie... trzech współautorów, rzecz niebywale modna :)
OdpowiedzUsuńA ja sądzę, że jeżeli się rozchodzi o podział zadań, to Ken pisał, a Aaron i Tim justowali.:) (że jeżeli)
OdpowiedzUsuńMyślę tak jak Emi. Tylko Ken jest autorem. Chuck daje nazwisko, Aaron to wynik nepotyzmu (też Norris), a Tim to pewnie kumpel Aarona.
OdpowiedzUsuńPolscy naukowcy opanowali ten patent już dawno w publikacjach naukowych - jeden pisze, reszta się podczepia, żeby mieć "dorobek".
Większość z nas nie napisze nigdy książki, bo nie ma nic ważnego, albo ciekawego do powiedzenia, co jest warunkiem napisania książki dobrej. Można napisać gniota, ale po co?
Nie, na okładkę lepiej weź Katarzynę W. Natalia Siwiec do Ciebie się nie nadaje. Traumatyczna K.W już chyba bardziej...
OdpowiedzUsuńWspółautorów godnych Ciebie zaś nie znam nijakich póki co ;). Jakbyś jakichś wzięła to byś im tylko przeszkadzała...
Chuck "pisząc" musiał mieć współtwórców, bo kogo by "przy pisaniu" tłukł?