Epistolografia to jak wiadomo sztuka pisania listów. Ale też tychże listów sztuka interpretacji. Jak nazywa się sztuka interpretacji sms-ów - nie wiadomo. Dostajesz takiego napisanego po ciemku i wszystkorazemskrotamibezpolskichznakow smsa i sie zastanawiaj człowieku. Głownie to się zastanawiaj czemu nie grałeś w scrabble i nie rozwiązywałeś krzyżówek, bo to by pewnie pomogło. A jeśli twój telefon nie przyjmuje mmsów (obrazków znaczy się) to też możesz się wielu rzeczy nie dowiedzieć, bo bardziej technologicznie zaawansowani znajomi z uporem maniaka o pewnych rzeczach i tak cię mmsem informują, więc se człowieku zinterpretuj to %#$&$*%&.
Lata temu dostawałam listy tradycyjne - pismo ręczne, papier czerpany, koperty - dzieła sztuki, no i ten zapach w nich zamknięty. Namacalność. Wspominam to miło i nie spodziewam się więcej. Bo teraz nawet zaproszenia ślubne to cyfrówki tandetne i bezzapachowe, w dodatku przywożone przez narzeczonych osobiście, zupełnie jakby tej zapowiedzi szczęścia nie można było wysłać pocztą.
Tymczasem
"8-9 grudnia odbędzie się Maraton Pisania Listów Amnesty International. W ponad 200 miejscach w Polsce i około 60 państwach na całym świecie będziemy pisać odręcznie listy w obronie osób, których prawa człowieka są łamane." Link tu [.]
Osobiście nie uważam, żeby na Chińczykach taka pisanina zrobiła jakiekolwiek wrażenie, no ale budująca jest ta piękna wizualizacja listownej skuteczności:
Ooo, uwielbiałam dostawać listy, obszerne, ręcznie pisane (nie zawsze czytelnie), na pachnących papierach (czasem męskim dezodorantem :D )... Z różnorodnymi znaczkami. To było coś, na co się czekało!
OdpowiedzUsuńPani wielbicielka Torbickiej powinna wystawić telewizor za okno. Szkodzi.
Co za mało konstruktywne rady dajesz - powinna się języków uczyć, ot co.
Usuńps.
Jak czasem patrzę na siebie w lustrze (rano, jak spuchnięta jestem) to mi się natomiast wydaje, że znam mandaryński :)
Ostatni list-list dostałam ze dwa lata temu od ciotki w wieku podeszłym. Kiedy sama napisałam? Nie pomnę, musiało być dawno...
OdpowiedzUsuńJa mam listy sprzed lat jeszcze w piwnicy w pudełku - to było coś...czekanie na listonosza i te emocje jak otwierałaś kopertę :)
OdpowiedzUsuńDo tego właśnie służą piwnice, pudełka i ... wstążki ;)
Usuń"Jestem u Daniela, od dawna. Się kohamy. Nie wiem czy Arek jest moim synem. Pies nie jest twoim synem. Możesz zahować Arka.----Monika"
OdpowiedzUsuńDużo lepiej :)
UsuńZgadzam się! :))
Usuńzdecydowanie lepiej! :))
UsuńUwielbiałam dostawać i pisać na papierze listy. Jestem w trakcie lektury półwiecznej korespondencji Julii Hartwig i jej męża do Turowiczów i książka ta wzbudziła we mnie tęsknotę za taką formą podtrzymywania kontaktów, aż nawet zaproponowałam przyjaciółce wznowienie kiedyś prowadzonej przez nas wymiany listów drogą tradycyjną:)
OdpowiedzUsuńNo nie dziwię się, po listach Sontag trzeba będzie i do Hartwig zajrzeć.
UsuńMnie natomiast jeśli jakaś lektura namiętnie do listów przekonuje to de Laclos :)
Ja pamiętam taką scenkę - moje liceum, lata 90, koleżanka przynosi do szkoły grubaśny plik listów od "wielbicieli."
OdpowiedzUsuńJuż tłumaczę - zdarzyło jej się kiedyś zamieścić w jakiejś młodzieżowej gazecie "anons towarzyski", w którym wyraziła ochotę na nawiązanie listownej znajomości z kimś z Polski.
Absolutnie platonicznie, rzecz jasna.
Mogły odpisywać dziewczyny, ale 3/4 korespondencji spłynęło od płci przeciwnej.
Pisali więźniowie, młodzi zbuntowani z poprawczaków, metalowcy, fanatycy muzyki techno, rolnicy etc. Cały przekrój młodzieży miast i wsi.
Hitem okazał się list zaczynający się od słów:
"Na swój pierwszy w tym liście początek..."
List miażdżący językiem, stylem i doborem słów. Ba, nawet szykiem wyrazów.
Wiem, to nieładnie tak z cudzych listów robić sobie jaja, ale młodzi i źli wtedy byliśmy...
pzdr
Miażdżyć szykiem - marzenie ;)
UsuńAutentycznie! Chłopak miał taką inwersję, że mógłby sarmackie pamiętniki podrabiać.
UsuńCiekawa sprawa, napisaliście dziś na podobny temat razem z Vermisem! :)
OdpowiedzUsuńListy pisane zapominałam przeważnie wysłać, droga na pocztę, wystanie żeby kupić znaczek i tego typu trudności obiektywne przeważnie mnie pokonywały :)
Dlatego cenię ładnie napisane e-maile :)
SMSy - zależnie od stylu i szyku, ale jeśli niosą pozytywną treść, czemu nie. :)
Z tym, że łatwiej mi jest nie skasować e-maila niż nie skasować SMSa.
Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam albo wysyłałam list czy kartkę. Zwykłe lenistwo:p
OdpowiedzUsuńBig Black Dude miażdży:)
Rozumiem nutkę tęsknoty do zapachu papieru, ale w liście najważniejsza jest jednak treść. Otwieranie e-maila jest nie mniej emocjonujące od otwierania koperty, jeśli tylko list jest od ważnej dla nas osoby. E-maile pozwalają za to na o wiele szybszą komunikację. Można zatracić się w pisaniu, jeśli ktoś chce. Można też drukować i do pudełka od butów, i do piwnicy! Ale nie wiem, czy tak ktoś już robił :)
OdpowiedzUsuńBardzo to męski punkt widzenia, że list ma nieść treść głównie.
UsuńMam lepszy pomysł: przepisywać i do pudełka i do piwnicy. Pjur retro :)
Jak mi się podoba Twój blog! Trafiłam tu zupełnie przypadkowo i... zostaję:)
OdpowiedzUsuńNo i fajno :)
UsuńSztuka pisania listów prawie zanikła. W szkołach jeszcze uczą je pisać, podczas gdy o wiele bardziej przydatna umiejętność to pisanie maili. Ludzie nie wiedzą, jak to robić, a pisać do różnych instytucji trzeba.
OdpowiedzUsuńZ mojego doświadczenia wynika, że tam (w instytucjach) i tak nikt naszych wypocin nie czyta, zatem wszystkojednocosięnapiszeorazjak.
Usuń