Po
śmierci skóra ma kolor żółty. Nie mlecznobiały, jak w sagach o Zmierzchach, nie
zimnobłękitny jak w skandynawskich pokojach ani nie sinoszary, jak pierwsze
listopadowe niebo.
Jest żółta jak zleżały ser.
Kładę
dłoń na tej skórze chłodnej i żółtej. Babcinej. Twarz zapadnięta, wszystkie
mięśnie zwiotczałe, lekcja mimiki skończona. Ciało nie oddycha a jednak się
porusza. Bo w szpitalach mają takie łóżka nowoczesne, wibrujące. To łóżko pląsające jak wierzchowiec, który dalej niesie na grzbiecie martwego wojownika. Już
po walce. Teraz tylko do wora i do kostnicy, oby tylko nie być rzuconym na
podłogę, na inne trupy zleżałe. Teraz już się tak nie robi – mówią. Ale dziadka
rzucili. Dziadek, który wrócił po wojnie z obozów gdzie się trupy rzucało na
kupę, tak się cieszył, że wrócił i umrze w warunkach daleko bardziej ludzkich. Niedoczekanie
twoje, dziadku! Tak samo rzucony byłeś w stolicznym szpitalu, w wieku XXI,
tylko że w worku czarnym, poliuretanowym. Bo to worek jest przejawem
cywilizacji, nie czynność rzucania czy podłoga. Przecież wam i tak jest
wszystko jedno. A worek mocny, trwały, z suwakiem!
Mówią też, że się nie łamie kończyn do
ubierania nieboszczki. No ale co nieboszczce po kończynach niepołamanych, grunt
że makijaż będzie miała świeży, rumieńce i wieńce, włosy całe w lokach i szarfy
w liliach. Buty trzeba nieboszczce włożyć, bez butów nie uchodzi. Nogi takie,
że nie da rady nic dopasować, skąd tu wziąć takie buty? I garsonkę. I rajstopy.
Bo z gołymi nogami zimno.
Umrzeć,
tego się nie robi kotu – mówią. Ale co tam kot. Umrzeć, tego się nie robi twarożkowi w miseczce, który został na
później, bo porcja była za duża. Tego się nie robi marchewce ugotowanej i
przetartej, niewypitemu soczkowi się tego nie robi! Soczkowi w kubeczku z
dwoma uszami i dziubkiem, jak dla dziecka. Jak dla staruszki. Jak było na
początku tak i na końcu, czas zatacza krąg.
Tego
się nie robi 35 pudełkom pełnym tabletek do podniesienia jakości życia. Ale bez
wdechu i wydechu się jakości życia nie poprawi żadnemu ciału. Sercowa przepompownia ogłasza strajk, nie
będzie dłużej pracować, oto jej postulaty: płaska linia na monitorze. Mały
ostatni pik. Ostatni haust powietrza opuszcza płuca i rozpływa się w
szpitalnej sali. Rodzina przyszła się
pożegnać, może pomodlić. W ciszy postać i łzę uronić. Rodzina potrzebuje kilku
chwil, prosi o te kilka chwil i je dostaje, w tej przetwórni trupów zwanej
Ojomem. Reszta przyszłych trupów z wyrokiem w zawieszeniu na czas nieokreślony opuszcza
swoją szpitalną salę z radością, kto by tam chciał wciągnąć ten ostatni haust,
co krąży gdzieś po sali. Prześcieradło naciągnięte na głowę, święty obrazek
położony. Jakiś respirator w oddali odmierza nieubłagany czas od zgonu po
wędrówkę do kostnicy. Mała chwila, zamrożenie w czasie, gdy rodzinna drużyna
jest w pełnym składzie, gdy jesteśmy razem, obok siebie, bo później już razem
nie będziemy. Trzask, wchodzi pielęgniarka założyć opaskę na rękę, dane
osobowe, nowy dowód tożsamości pośmiertnej. Rodzina chce się pomodlić w ciszy no
ale OPASKA.
-
Muszę teraz bo później zapomnę – mówi pielęgniarka i przedziera się przez ludzką
masę, żywą i w pionie do pokurczonej, poziomej masy martwej. Żadna lekcja taktu
nie wygra z tym przejawem niećwiczonej pamięci, która musi właśnie TERAZ. Codzienna
porcja śmierci robi się tak nudna, że się o niej zapomina.
Nadjeżdża
worek.
obrazy Victorii Reynolds
Dla nas tragedia, dla nich codziennosc. My placzemy, oni chca jak najszybciej miec to za soba. Nasza rozpacz, ich praca.
OdpowiedzUsuńJest mi niezmiernie przykro. Trzymaj sie!
Witaj Inwentaryzacjo
OdpowiedzUsuńPrzyjmij wyrazy współczucia
Jest wyjście z tej sytuacji.
Zabrać wiekowego chorego do domu, przed śmiercią.
Wtedy, z szacunkiem, zajmują się nim najbliżsi.
Oczywiście w tej sytuacji jest już niemożliwe
Przykro mi.
OdpowiedzUsuńSzczere kondolencje.
Trzymaj się, jestem jakby co.
OdpowiedzUsuńwspółczuję.
OdpowiedzUsuńTak mi przykro! :-(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
A opisałaś to wszystko tak, że mam ciarki na plecach...
Dziękuję wszystkim. Trzymam się.
OdpowiedzUsuńWiadomo przecież było jak to się skończy.
Nasi najbliżsi nie są, niestety nieśmiertelni. Nas czekają trudne, pierwsze Święta bez Taty...
OdpowiedzUsuńSmutne wieści, przykro mi strasznie:(
OdpowiedzUsuńWspółczuję.Przykro mi.Rozumiem. Dwa dni temu minęła kolejna rocznica śmierci mojego dziadka. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńKurde...
OdpowiedzUsuńPrzykro.
Więcej nie napiszę. Wszystko napisałaś.
Bardzo poruszające... Przykro mi bardzo.
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby to była kolejna krotochwila ...
OdpowiedzUsuńNiestety :(
Ale napisane pięknie.