Jakie to zen ;)
A tu alternatywna wersja wykorzystania lampek świątecznych - zwłaszcza dla tych, których święta frustrują nieco i obawą niejaką napawają.
Przytłaczający jest ten ogrom oczekiwań co do świątecznej
koegzystencji każdej rodziny, skazanej na odsiadkę w zrozumieniu i miłości
w czasie, gdy w telewizji znowu nęci nas libertynizm 'Kevina samego w
domu'. Eh. Tymczasem statystyczna mamusia zaczyna nienawidzić statystycznego
tatusia gdzieś w połowie procesu krojenia warzyw na sałatkę, a tatuś ma mamusi
po uszy w połowie procesu szarpania się z choinkowym wiechciem, o którego
wyniesienie na śmietnik będzie regularnie proszony przez następne pół roku.
Procesów się odbywa dużo w ramach przygotowań a każdy jeden kończy się karą
śmierci zawieszoną i przesuniętą z powodu narodzin dzieciątka.
Trzymamy
jednak wszyscy fason, w końcu nie obkupiliśmy się po to, by poszło na marne,
trza to jakoś znieść. Trza przedsięwziąć dobrą wolę i nie wrzeszczeć na
domownika na przeciwko naszej stołowej miejscówki siedzącego, że przy podawaniu
barszczyku chlapnął na Jezuska, co go pieczołowicie panierowaliśmy gwiazdkami i
siankiem, choć ogólnie chodzi o to, że domownik ów raz w roku przemówił ludzkim
głosem, a my mamy się cieszyć zupełnie jakby cud ten się zdarzył w wykonaniu
naszego kota albo chomika, co rzeczywiście byłoby godne uwagi. Następnie należy
podzielić się opłatkiem bez robienia zbolałych min oraz poprosić o dokładkę i
zioła na wątrobę. Z powodu kryzysu zamiast prezentów będą rozczulające swą
znikomością drobiazgi. I tak będziemy siedzieć w dyskretnym niczym deszcz za
oknem szumie opadających igieł, bo choinka była z wyprzedaży. I oby tylko
nikomu nie wpadło do głowy zaproponować śpiewania kolęd a capella, już lepiej
niech je śpiewa Krzysztof Krawczyk z rzeżącego radioodbiornika. Już lepiej
puśćmy Kevina, tego, co sam w domu, nie tego, o którym musimy porozmawiać...
Zegar pika, zawleczka wyciągnięta, rollercoaster świąteczny rusza
zaraz po weekendzie.
Co za szczęście, że to nie o mojej rodzinie
piszę, tylko o statystycznej jakiejś, mglistej i niekonkretnej, wymyślonej i
domniemanej. Moja rodzina, która właśnie straciła członka stada, świeżo
przykrojona do tercetu, to już gatunek na wymarciu, niczym biała pantera albo
ptak kiwi. Dlatego pilnuje się bardzo taka rodzina, coby nie narobić więcej
szkód niż pożytku. Moja nierozmnażalność na tle ostatnich wydarzeń wydaje się
niemal niestosowna, czuję, iż osobiście odpowiadam teraz za exterminatio rodzinnej
puli genów ze społeczeństwa. Więc tym bardziej będę musiała znosić życzenia
powodzenia w znajdywaniu drugiej połówki w celu, żebym następnych świąt (kiedy
już dorosnę) nie musiała spędzać sama.
Nic to, poproszę o dodatkowy kawałek
piernika.
A ja ci zycze po prostu szczescia - z polowka lub bez.
OdpowiedzUsuńPo opodatkowaniu to i tak byłaby ćwiartka...
UsuńDzięki i nawzajem!
"Moja nierozmnażalność"!! uwielbiam Cię kobito! Moja nierozmnażalność także pewnie będzie tematem (noo pewnie pobocznym, bo jedziemy do rodziny męża i to dalszej-uff)pytań. U mnie perfidia nierozmnażalności jest jeszcze bardziej rozbudowana, wszak wszystkie składowe w postaci drugiej połówki, baaa męża nawet są. Brakuje tylko dziecka i psa Goldena albo Labradora, by się obraz wypełnił:) Noo gdyby jeszcze była normalna praca i własne mieszkanko to można by na ten temat podyskutować. A zegar bije już bez żartów!
OdpowiedzUsuńMoje święta odkąd nie ma babci, która scalała już i tak małą rodzinę od lat nie przypominają specjalnie świąt. W domu rodzinnym za choinkę robił ubrany w ozdoby zwisający kwiat. Choinka jedyna w swoim rodzaju! Cieszę się bardzo, że cały ten zgiełk przedświąteczny nas omija a i ustawiliśmy się nieźle, bo jedziemy na gotowe (a tam takie żarcie i luz przy stole), chyba nawet nie zamierzam sprzątać, bo i po co się tak męczyć. No może tzw. saloon ogarnę żeby zrobić miejsce na chuinkę. Taką prawdziwą od znajomego leśnika. Taką chuinkę mogę zaakceptować:)
W świąteczny nastrój na moich warunkach wprowadza mnie ten numer, który mnie oczarował i obezwładnił. Wcale nie jest to tekst związany ze świętami, ale jakie to ma znaczenie?
http://www.youtube.com/watch?v=6hxrf-Ujrv8
Buziaki!
Zegar bije, choinka płonie ;)
UsuńŚwiąteczny klasyk.
Tak mě tu máš! (bardzo ładne to)
Uściski
Pierwsze święta po stracie są trudne. Piąte też... A ja zawsze mam przed oczami te ostatnie "przed".
OdpowiedzUsuńRadości mimo wszystko, życzę. Bo te święta z zasady mają być radosne...
A moja rodzina to tak w toćka w toćkę statystyczna jaką opisałaś... albo nawet jeszcze gorzej...
Dobrych świąt!
No, moja ze statystycznej też ma coś niecoś, ale staramy się.
UsuńWesołych a niestatystycznych zatem!
Każda rodzina ma swoje słabsze strony, niemal w każdej są rzeczy, których byśmy nie chcieli.
OdpowiedzUsuńAle jeżeli nasza jest choć trochę w porządku, to jest się z czego cieszyć :)
Ja bym Cię tam rozmnożyła nawet przez pączkowanie, szkoda takich genów i zdolności! :)))
pozdrowienia!
Wczesniej brakowalo mi rodzenstwa. Maz tez jedynak, ojciec i matka podobnie. Nie mam rodziny, nie zasiadamy w 30 osob przy stole. Sa dni, kiedy zaluje, ale wziawszy pod uwage dzikie hordy pijanych szwagrow i ciotek-dewotek, moze to i lepiej?
OdpowiedzUsuńOdkad odeszla moja Babcia, nic juz nie jest tak, jak dawniej. Ona byla ostatnim ogniwem laczacym nas z przeszloscia. Z nia razem odeszlo wszystko, co bylo w tych swietach do lubienia.
Teraz tylko chce, zeby jak najszybciej minely.
To takie przygnębiające, że wersja z pijanymi ciotkami i szwagrami-dewotami zdaje się nie istnieć, hm.
UsuńBabcie bywają takimi ogniwami, fakt, ale mojej to mianem ogniwa bym już nie określiła. Raczej bibelotem z przeszłości (ale czule)
Dobrych świąt Krotochwilo :)
OdpowiedzUsuńI nawzajem, kochana :)
UsuńOby były krotochwilne, a nie tylko mroźne.
Potrzeba czasu, a i tak to przed jest inne od tego co po. Od Ciebie zależy jakie będzie jutro.
OdpowiedzUsuńSzczęścia i spokoju Ci życzę. I ludzi, z kim można je dzielić :** Trzymaj się :*
Życzę, żebyś osiągnęła swoją pełnię szczęścia. A tu prezencik pod choinkę: http://ksionshka.wordpress.com/2012/08/15/cel-snajpera-chris-kyle/
OdpowiedzUsuń...bo dobrem należy się dzielić, a ten blog jest niezły;) Dostrzegam jakąś analogię w Waszych poczuciach humoru.
Zajrzę, dzięki.
UsuńMam nadzieję, że ,,statystyczna'' nie wygląda aż tak źle. A może ja znam prawie wyłącznie niestatystycznych?...
OdpowiedzUsuń