piątek, 1 kwietnia 2011

Streamingowa zakrzepica kończyn dolnych czyli 'W stronę Słońca' i 'Donnie Darko'

Streaming okazał się czymś innym niż niegrzeczna weekendowa odnoga działalności we dwoje lub może nawet liczniej. Tym bardziej mi szkoda, że tak długo sobie tego odmawiałam.
A jednak już na zawsze to VHS pozostanie moim technologicznym gralem i pierwszą miłością, porównywalną - w wydaniu męskim - z sentymentalnymi wspominkami o Atari.

Ostatnio nieprzyzwoicie często oddaję się więc owemu streamingowi. Za co prawdopodobnie będę smażyć się w piekle, w kręgu Piractwo i Nieposzanowanie Praw Autorskich, gdzie w roli Wergiliusza zostanie obsadzony jakiś niemrawy aktor w rodzaju Erica Bana.
Zaliczyłam więc trochę zaległych pozycji, na czele z „W stronę słońca” Dannego Boyle'a (z powodu chwilowego oziębienia klimatu).
Statek leci w stronę słońca, ale nam to wisi, my chcemy utonąć w błękicie oczu Ciliana M.
To spojrzenie to nie na moje nerwy jest!
 
I znowu gdzieś nosi ludzkość – były już podróże w czasie, do jądra ziemi, na asteroidę, od księżyca po Marsa, plus inne galaktyki, a nawet przez czarną dziurę i z powrotem - teraz, żeby podgrzać atmosferę, dochodzi jeszcze słońce.
Ludzkości zaczyna się nudzić, trwa impreza pochłaniająca duże ilości koktajlii z surowców naturalnych, a tymczasem nie pojawili się nowi, interesujący goście z innego wymiaru.
Trzeba więc chociaż wybrać niezgorsze miejsce na podróż.
Członkowie załogi giną jak muchy, ale z pełnym zrozumieniem doniosłości misji (albo i nie, w końcu walka o życie to podstawa, niezależnie od tego, ile heroizmu się komu wmówi – choć i tu najchętniejsi do samobójczych misji są Japończycy).
Sabotażystą okazuje się wariat o fatalnej cerze, a nie duch, marsjanin czy zmutowanym pająk. Misja się udaje, ale nie ma parady pod koniec, co zapewne pozwoliło zaoszczędzić na budżecie. Jednym słowem – ciastko z kremem.

I cudny „Donnie Darko” z Brokeback Gyllenhaalem z 2001 r. Zupełnie nie wiem, jak mogłam coś takiego przegapić, może dlatego, że zawsze, gdy ktoś mówił o „Donnie Darko” to myślałam o „Donnie Brasco”. A to jednak nie jeden pies, tylko dwa różne pieski odmiennych ras. 
Po 10 latach skorygowałam pomyłkę. Ho, ho.
Więcej o Donniem w poście o dziwnych filmach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...