Kto umie schlebiać,
umie także rzucać potwarz, jak powiedział Napoleon Bonaparte.
Dzisiaj zajmiemy się kwestią niwelowania owego rzutu potwarzy
na rzecz protegowania przedtwarzy, o którą dbałość zapewni nam same
pochlebstwa.
Mówię oczywiście o robieniu
maseczki.
Wiadomo, że jeśli mieszkamy w
mieście, to codziennie otwarte niecki naszych porów napełniają się dziesiątkami
zanieczyszczeń unoszących się w powietrzu. Na deser zaś częstujemy twarz ręką
skażoną niedawno bankomatem. Że nie wspomnę o fluidach szpachlach, 24 h
trwałości i antybłysku. Oraz o posypce z pudru (Pompeje, panie ;). A sebum, niczym lawa, wypływa spod tego wszystkiego
sobiepańską olejowatością i to WSZYSTKO do kupy kisi: ołów z rur wydechowych
niehybrydowych, niespodzianki z palcowych opuszków, fluidy, pocałunki cioci
Krysi i policzki od losu.
Get it, right?
W nic na polu kosmetycznym nie wierzę tak, jak w moc zielonej glinki na facjacie. Raz na jakiś czas, rzecz jasna. Tak długo jak się da, ale nie dłużej, bo potem twarz robi się biała jak papier. Trudno powiedzieć czy pory zasysają glinkę czy glinka wysysa pory ale po takim seansie buzia jest gładka i rozświetlona. Jeśli oczywiście damy radę to zmyć, bo po 4 godzinach mogą być pewne trudności ;). Ponadto maseczka z glinki ma niespotykane wprost właściwości protowarzyskie: nic nie przyciąga gości tak, jak nałożenie zielonej papy na twarz! Od razu wpada ktoś z niezapowiedzianą wizytą i mamy do wyboru
a) robić za zombie (glinka
wysycha miejscami tylko a w innych miejscach utrzymuje wilgotność, więc wygląda
się jak nieboszczyk w stanie rozkładu)
b) ekspresowo spłukać i zetrzeć i
tłumaczyć się potem, czemu mamy rzygowate zmazy na bluzeczce (najnowszy trend z
H&M-u. I wszystko jasne).
To by było tyle w temacie zabiegów kosmetycznych jakim się poddaję. Nigdy nie byłam u na chemicznym zdzieraniu twarzy, coby mi się wyłonił nowy, niemowlakowy naskórek albo tylko li u kosmetyczki, jak to robili niektórzy znajomi. Pierwsze to barbarzyństwo cywilizacyjne a drugie jest moralnie podejrzane – po twarzy to może mnie co najwyżej macać ktoś, kto ma wobec mnie zamiary erotyczne. I to niepłatne!
To by było tyle w temacie zabiegów kosmetycznych jakim się poddaję. Nigdy nie byłam u na chemicznym zdzieraniu twarzy, coby mi się wyłonił nowy, niemowlakowy naskórek albo tylko li u kosmetyczki, jak to robili niektórzy znajomi. Pierwsze to barbarzyństwo cywilizacyjne a drugie jest moralnie podejrzane – po twarzy to może mnie co najwyżej macać ktoś, kto ma wobec mnie zamiary erotyczne. I to niepłatne!
Acha – po glince tonik wykonany z wody i łyżeczki wyciśniętej cytryny. Resztę wody z cytryną (i z resztkami glinki) można wypić. I jest gites, jesteśmy w domu (z gośćmi ;)
Zwyczaje kosmetyczne mi się
zmieniły jakiś czas temu. Jako właścicielka cery tłusto-mieszanej uwielbiałam
wcześniej peelingi. Nic mnie tak nie
odświeżało jak przejechanie po twarzy zmielonymi
orzechami. No ale skoro młodość i jędrność postanowiły pojechać na wieczny
urlop do Belize (kto oglądał BB ten wie o co chodzi. A nie chodzi o krem tylko
o serial ;) to trza się dostosować. Głaskać, nawilżać, takie tam. Nie walczyć z
sebum. I przed wszystkim się nie malować.
Aj noł, aj noł, oczy trzeba, żeby było wiadomo, w co patrzeć żeńskiemu
rozmówcy, jeśli nie ma dekoltu, chociaż u mnie akurat nie ma z tym problemu: to
te dwie spuchnięte z niewyspania fioletowe śliwki. A czasem to tylko dwie zapadłe
acz przekrwione gałki z fioletowymi półksiężycami na dole, jakbym była jakąś
islamską recydywistką (bo wiecie, że oni tam, we więzieniach, to sobie tatuują pod oczami różne takie łezki i
kropki, to może i półksiężyce bardziej na wschodzie też? Ale nie wiem czy to u
więźniarek tak popularne jak u osadzonych męskich. A jeśli tak, to mam pomysł
na nową sesję dla matki Madzi ;)
Ale zapewniam, i możecie mi
wierzyć, nie jestem osobą prowadzącą jakiś
wybitnie zdrowy tryb życia: wyglądam dużo lepiej odkąd się nie zalepiam. I
jeszcze lepiej odkąd nie używam do mycia twarzy wody (bo jakby się tak
zastanowić to kto wie co, oprócz dodatku chloru, jest w tych rurociągach,
niektórych to i przedwojennych nawet, hm) żeby tak nam siurkało w twarz bez żadnej
refleksji z naszej strony? Albo we fluidach-szpachlach co jest? Ktoś czyta te
robaczki na opakowaniach, co tam stoi w języku nienawiści (humanisty) czyli chemii jakiś methyl parabenum czy sodium
chloride?
Doprawdyż, kto by to chciał nosić
na twarzy, żeby mu się po tym słońce ześlizgiwało.
No nie ja.
Jako córka chemiczki, jako
koleżanka wielu innych chemiczek mogę powiedzieć tylko tyle, że najlepiej wklepywać w skórę to, co można zjeść.
Co nie jest inkrustowane zawartością tablicy Mendelejewa. Oliwę, masło, glinkę.
Na tym tle pochodne ropy (czyli owe parabenum) może i prezentują się
nowocześniej ale czy zdrowiej? Śmiem wątpić.
Mam natomiast kłopot z tonikami
na alkoholu. No bo ten, alkohol wysusza jak s-syn i niszczy peha skóry, więc na
twarz nie polecam, ale chlapnąć chyba można, nieprawdaż? neiprwtaszzz? nnnaa
ztrowie(gulp ;)
Zawsze robiły na mnie wrażenie kosmetyczne wspomnienia kobiet zesłanych na Sybir czy w inną wieczną zmarzlinę. Tam stan posiadania tłustej cery był błogosławieństwem, naturalną ochroną, z którą tak namiętnie teraz walczymy. Te wszystkie bidulki, które wcierały dzienną porcję oleju, od ust sobie odejmując by na twarz starczyło. Kiedy sebum zostało kobiecym wrogiem numer jeden, zaraz po cellulicie i braku orgazmu?
A tu link do maseczkowych różności [klik] (dla ambitnych bo zestaw jest różnorodny - w grę wchodzą maliny, truskawki, banany, produkty mleczne i zielarskie i Bóg wie co jeszcze). Oraz do pewnej blogerki TB, która jak ja lubi naturę ale też własnoręcznie produkuje kosmetyki i która kiedyś zaprosiła mnie do opisania swoich zwyczajów kosmetycznych. Co czynię niniejszo powyższym, howgh.
Cery tlustej nigdy nie mialam, inne czesci ciala wprost przeciwnie, ale to drobny szczegol i nie miesci sie ani w temacie posta, ani nawet w spodnie sprzed kilku lat.
OdpowiedzUsuńAle do ad remu! Lubie polezec w wannie z piana i dolana oliwa z oliwek, bo po wyjsciu od razu jestem dokladnie natluszczona, nawet na plecach i nie musze nikogo prosic o pomoc. To tyle, jesli chodzi o jadalne kosmetyki.
Szkoda, że tak zdroworozsądkowo, zamiast obtoczyć się w panierce i iść do solarium ;)
UsuńA piana z czego - z białka? No oby ;)
Mnie tam juz i tak nic nie pomoze...
OdpowiedzUsuńFotoszop pomoże.
UsuńZgadzam się z przedmówcą, nie mam nic naprzeciwko, wręcz przeciwnie...
OdpowiedzUsuńSiostro bliźniaczko od zielonej glinki i braku makijażu, gdzieś Ty się tyle lat podziewała???
Z naturalnych produktów polecam peeling (całego ciała)płatkami owsianymi namoczonymi w mleku - peeling kobiet z Indii. Skórka jak aksamit afterłords.
Amiga de Indianpeeling, znaczy się ja ;)
Wczoraj rano (przed kawą zatem nieprzytomnie) wsadziłam łokieć do miseczki z płatkami, ale nie widzę jeszcze efektów, hm.
UsuńZ wielbicielkami glinki to zawsze sobie można przyjemnie posiedzieć w zieleni, nawet jak zima jest ;)
Używam produktów eko :)
OdpowiedzUsuńA myślicie moje kochane, że te serki, kefiry, miody, ogórki to są zdrowe na cerę? Przez pory jak przez lejki wlewa się kroplami filtrat z Mendelejewa. Herbicydy, pestycydy, fungicydy, metale ciężkie i naleciałości ze szklarń i pól a nawet cmentarzy. Ja tam jeszcze wolę te kosmetyki wyhodowane pod mikroskopem, to tracę ufność w dziewictwo przyrody.
Poza tym ktoś by mi musiał zlizywać te maseczki z całego ciała, nieprawdaż. ;)
Wiemy, wiemy, ale udajemy, że dziewica, ta przyroda. A tymczasem ona ma swoje kosmetyki i pestycydowe perfumy, psiku psik.
UsuńPanie dzieju, co tera bez porcji azofosforanu w ogóle wyrośnie? Chyba garb tylko ;)
(A spod cmentarza to ja nie jem, nie wiem jak ty ;)
Niewiele jest bardziej babskich tematów, więc tylko Wam powiem coś takiego, że zapłaczecie, żeście nie są mężczyznami. Kawał życia wyglądałem ZA MŁODO i za gładko, a teraz jest w sam raz i będzie to trwało tak długo, aż mi przestanie zależeć, jak wygląda. Myję się wodą. gliny nie tykam i jeśli mnie coś martwi to na pewno nie to, jaką mam cerę.Ech, jak ja mam dobrze! :)
OdpowiedzUsuńZapłaczemy w celu nawilżenia cery łzami.
UsuńCiesz się zatem gagatku i dbaj o...sama nie wiem... prostatę? wątrobę? karierę? no w każdym razie nie cerę ;)
A ja i tak uważam, że to, czy się po wstaniu z łóżka wygląda dobrze, czy bardzo dobrze, zależy tylko i wyłącznie od tego, czy rano założy się okulary przed wejściem do łazienki, czy po wyjściu z niej... Nadmierna ostrość widzenia bardzo źle wpływa na stan mojej skóry... I
OdpowiedzUsuńNadmierna ostrość widzenia? A co to takiego? ;-)
UsuńJa mam swój przepis na peeling ciała, po którym nie muszę się niczym nawilżać - do słoiczka po koncentracie wsypuję niemal do pełna cukier,dodaję 2 łyżeczki kawy naturalnej, mieszam, zalewam oliwką z oliwek tak, żeby cukier i kawa były w niej nasączone. Potem pod prysznic, nacieram porządnie całe ciało i spłukuję :)
OdpowiedzUsuńMoże spróbuję, dzięki za przepis.
UsuńJak bardzo naturalna ta kawa? Bo mam i mieloną i taką w ziarnkach ;)
Rozpuszczalna :)
UsuńA serio, to chyba pobudza przemianę materii i nie każdy może, coś tak słyszałam?
ja mam zwykłą kawę kronung zielony, mielony, żadna tam rozpuszczalna! :) a jak zmielisz te ziarenka, to taka świeżo mielona musi być jeszcze fajniejsza:)
UsuńI jeśli raz na tydzień zrobisz taki peeling to nie przypuszczam, żeby mogło jakoś zaszkodzić. Zresztą, nie słyszałam nigdy, że to szkodliwe :) Po prostu spróbujcie Laski:) można pośliznąć się też pod prysznicem, i syf generalnie w całej kabinie po tym peelingu, ciało od nacierania jest zaczerwienione,ale jak się opłuka człowiek ciepłą wodą, osuszy ręcznikiem, to cud miód i orzeszki :)
Nie dość, że Kronung to teraz się okazuje, że po wszystkim jeszcze miód i orzeszki?
UsuńI latynoska gosposia do wycierania brązowych rozbryzgów w bathroomie? To
nie na moją kieszeń, takie luksusy. Ale życzę powodzenia :)
Ja mam takie pytanie.
OdpowiedzUsuńPo co nacierać się oliwą z cukrem i kawą, żeby to potem spłukiwać? Czy nie lepiej nie smarować się tym smarem? Wtedy nie trzeba będzie się kapać :)
No chyba, że sobota jest ;)
Najoszczędniej wcierać pozostałości po posiłkach ;) a w sobotę - wiadomo - prysznic.
UsuńEko+nomo ;)
Muszę sobie kiedyś zafundować jakiś peeling! :)))
OdpowiedzUsuńTata=> lekko niedogolony facet sam w sobie jest niezłym peelingiem ;)))
OdpowiedzUsuńZresztą jeśli mnie pamięć nie myli, to mężczyźni mają delikatniejszą i cieńszą skórę (tak, tak), więc peeling byłby raczej niewskazany. Czy ktoś widział męskie kosmetyki peelingi? Tak pytam, bo ja chyba nie widziałam.
Cieńszą skórę? Niby gdzie mają cieńszą skórę? Zresztą, nie chcę wiedzieć ;)
UsuńRech rech rech :D Bardzo mi się ten kosmetyczny wpis podobał, dawno tak nie porechotałam :)
OdpowiedzUsuńP.S. Glinka rządzi. :)
Dobrze, że ci się podobał, bo to jedyny post stricte kosmetyczny jaki się tu pojawi/ł :)
Usuń