niedziela, 13 października 2013

Kiedy sebum zostało kobiecym wrogiem numer jeden, zaraz po cellulicie i braku orgazmu? Oraz o rzucaniu potwarzy ;)

Kto umie schlebiać, umie także rzucać potwarz, jak powiedział Napoleon Bonaparte.
Dzisiaj zajmiemy się kwestią niwelowania owego rzutu potwarzy na rzecz protegowania przedtwarzy, o którą dbałość zapewni nam same pochlebstwa.
Mówię oczywiście o robieniu maseczki.

Wiadomo, że jeśli mieszkamy w mieście, to codziennie otwarte niecki naszych porów napełniają się dziesiątkami zanieczyszczeń unoszących się w powietrzu. Na deser zaś częstujemy twarz ręką skażoną niedawno bankomatem. Że nie wspomnę o fluidach szpachlach, 24 h trwałości i antybłysku. Oraz o posypce z pudru (Pompeje, panie ;). A sebum,  niczym lawa, wypływa spod tego wszystkiego sobiepańską olejowatością i to WSZYSTKO do kupy kisi: ołów z rur wydechowych niehybrydowych, niespodzianki z palcowych opuszków, fluidy, pocałunki cioci Krysi i policzki od losu.
Get it, right?
No to od czasu do czasu trzeba zaprosić twarz do sanatorium i zanurzyć ją w błocie.
















W nic na polu kosmetycznym nie wierzę tak, jak w moc zielonej glinki na facjacie. Raz na jakiś czas, rzecz jasna. Tak długo jak się da, ale nie dłużej, bo potem twarz robi się biała jak papier. Trudno powiedzieć czy pory zasysają glinkę czy glinka wysysa pory ale po takim seansie buzia jest gładka i rozświetlona. Jeśli oczywiście damy radę to zmyć, bo po 4 godzinach mogą być pewne trudności ;). Ponadto maseczka z glinki ma niespotykane wprost właściwości protowarzyskie: nic nie przyciąga gości tak, jak nałożenie zielonej papy na twarz! Od razu wpada ktoś z niezapowiedzianą wizytą i mamy do wyboru
a) robić za zombie (glinka wysycha miejscami tylko a w innych miejscach utrzymuje wilgotność, więc wygląda się jak nieboszczyk w stanie rozkładu)
b) ekspresowo spłukać i zetrzeć i tłumaczyć się potem, czemu mamy rzygowate zmazy na bluzeczce (najnowszy trend z H&M-u.  I wszystko jasne).
To by było tyle w temacie zabiegów kosmetycznych jakim się poddaję. Nigdy nie byłam u na chemicznym zdzieraniu twarzy, coby mi się wyłonił nowy, niemowlakowy naskórek albo tylko li u kosmetyczki, jak to robili niektórzy znajomi. Pierwsze to barbarzyństwo cywilizacyjne a drugie jest moralnie podejrzane – po twarzy to może mnie co najwyżej macać ktoś, kto ma wobec mnie zamiary erotyczne. I to niepłatne!

Acha – po glince tonik wykonany z wody i łyżeczki wyciśniętej cytryny. Resztę wody z cytryną (i z resztkami glinki) można wypić. I jest gites, jesteśmy w domu (z gośćmi ;)
Zwyczaje kosmetyczne mi się zmieniły jakiś czas temu. Jako właścicielka cery tłusto-mieszanej uwielbiałam wcześniej peelingi. Nic mnie tak nie odświeżało jak przejechanie po twarzy zmielonymi orzechami. No ale skoro młodość i jędrność postanowiły pojechać na wieczny urlop do Belize (kto oglądał BB ten wie o co chodzi. A nie chodzi o krem tylko o serial ;) to trza się dostosować. Głaskać, nawilżać, takie tam. Nie walczyć z sebum. I przed wszystkim się nie malować. Aj noł, aj noł, oczy trzeba, żeby było wiadomo, w co patrzeć żeńskiemu rozmówcy, jeśli nie ma dekoltu, chociaż u mnie akurat nie ma z tym problemu: to te dwie spuchnięte z niewyspania fioletowe śliwki. A czasem to tylko dwie zapadłe acz przekrwione gałki z fioletowymi półksiężycami na dole, jakbym była jakąś islamską recydywistką (bo wiecie, że oni tam, we więzieniach, to sobie tatuują pod oczami różne takie łezki i kropki, to może i półksiężyce bardziej na wschodzie też? Ale nie wiem czy to u więźniarek tak popularne jak u osadzonych męskich. A jeśli tak, to mam pomysł na nową sesję dla matki Madzi ;)
Ale zapewniam, i możecie mi wierzyć,  nie jestem osobą prowadzącą jakiś wybitnie zdrowy tryb życia: wyglądam dużo lepiej odkąd się nie zalepiam. I jeszcze lepiej odkąd nie używam do mycia twarzy wody (bo jakby się tak zastanowić to kto wie co, oprócz dodatku chloru, jest w tych rurociągach, niektórych to i przedwojennych nawet, hm) żeby tak nam siurkało w twarz bez żadnej refleksji z naszej strony? Albo we fluidach-szpachlach co jest? Ktoś czyta te robaczki na opakowaniach, co tam stoi w języku nienawiści (humanisty) czyli chemii jakiś methyl parabenum czy sodium chloride?
Doprawdyż, kto by to chciał nosić na twarzy, żeby mu się po tym słońce ześlizgiwało.
No nie ja.

Jako córka chemiczki, jako koleżanka wielu innych chemiczek mogę powiedzieć tylko tyle, że najlepiej wklepywać w skórę to, co można zjeść. Co nie jest inkrustowane zawartością tablicy Mendelejewa. Oliwę, masło, glinkę. Na tym tle pochodne ropy (czyli owe parabenum) może i prezentują się nowocześniej ale czy zdrowiej? Śmiem wątpić.
Mam natomiast kłopot z tonikami na alkoholu. No bo ten, alkohol wysusza jak s-syn i niszczy peha skóry, więc na twarz nie polecam, ale chlapnąć chyba można, nieprawdaż? neiprwtaszzz? nnnaa ztrowie(gulp ;)













Zawsze robiły na mnie wrażenie kosmetyczne wspomnienia kobiet zesłanych na Sybir czy w inną wieczną zmarzlinę. Tam stan posiadania tłustej cery był błogosławieństwem, naturalną ochroną, z którą tak namiętnie teraz walczymy. Te wszystkie bidulki, które wcierały dzienną porcję oleju, od ust sobie odejmując by na twarz starczyło. Kiedy sebum zostało kobiecym wrogiem numer jeden, zaraz po cellulicie i braku orgazmu?























A tu  link do maseczkowych różności [klik]  (dla ambitnych bo zestaw jest różnorodny - w grę wchodzą maliny, truskawki, banany, produkty mleczne i zielarskie i Bóg wie co jeszcze). Oraz do pewnej blogerki TB, która jak ja lubi naturę ale też własnoręcznie produkuje kosmetyki i która kiedyś zaprosiła mnie do opisania swoich zwyczajów kosmetycznych. Co czynię niniejszo powyższym, howgh.

24 komentarze:

  1. Cery tlustej nigdy nie mialam, inne czesci ciala wprost przeciwnie, ale to drobny szczegol i nie miesci sie ani w temacie posta, ani nawet w spodnie sprzed kilku lat.
    Ale do ad remu! Lubie polezec w wannie z piana i dolana oliwa z oliwek, bo po wyjsciu od razu jestem dokladnie natluszczona, nawet na plecach i nie musze nikogo prosic o pomoc. To tyle, jesli chodzi o jadalne kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że tak zdroworozsądkowo, zamiast obtoczyć się w panierce i iść do solarium ;)
      A piana z czego - z białka? No oby ;)

      Usuń
  2. Mnie tam juz i tak nic nie pomoze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z przedmówcą, nie mam nic naprzeciwko, wręcz przeciwnie...
    Siostro bliźniaczko od zielonej glinki i braku makijażu, gdzieś Ty się tyle lat podziewała???
    Z naturalnych produktów polecam peeling (całego ciała)płatkami owsianymi namoczonymi w mleku - peeling kobiet z Indii. Skórka jak aksamit afterłords.
    Amiga de Indianpeeling, znaczy się ja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj rano (przed kawą zatem nieprzytomnie) wsadziłam łokieć do miseczki z płatkami, ale nie widzę jeszcze efektów, hm.

      Z wielbicielkami glinki to zawsze sobie można przyjemnie posiedzieć w zieleni, nawet jak zima jest ;)

      Usuń
  4. Używam produktów eko :)
    A myślicie moje kochane, że te serki, kefiry, miody, ogórki to są zdrowe na cerę? Przez pory jak przez lejki wlewa się kroplami filtrat z Mendelejewa. Herbicydy, pestycydy, fungicydy, metale ciężkie i naleciałości ze szklarń i pól a nawet cmentarzy. Ja tam jeszcze wolę te kosmetyki wyhodowane pod mikroskopem, to tracę ufność w dziewictwo przyrody.
    Poza tym ktoś by mi musiał zlizywać te maseczki z całego ciała, nieprawdaż. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiemy, wiemy, ale udajemy, że dziewica, ta przyroda. A tymczasem ona ma swoje kosmetyki i pestycydowe perfumy, psiku psik.
      Panie dzieju, co tera bez porcji azofosforanu w ogóle wyrośnie? Chyba garb tylko ;)
      (A spod cmentarza to ja nie jem, nie wiem jak ty ;)

      Usuń
  5. Niewiele jest bardziej babskich tematów, więc tylko Wam powiem coś takiego, że zapłaczecie, żeście nie są mężczyznami. Kawał życia wyglądałem ZA MŁODO i za gładko, a teraz jest w sam raz i będzie to trwało tak długo, aż mi przestanie zależeć, jak wygląda. Myję się wodą. gliny nie tykam i jeśli mnie coś martwi to na pewno nie to, jaką mam cerę.Ech, jak ja mam dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapłaczemy w celu nawilżenia cery łzami.
      Ciesz się zatem gagatku i dbaj o...sama nie wiem... prostatę? wątrobę? karierę? no w każdym razie nie cerę ;)

      Usuń
  6. A ja i tak uważam, że to, czy się po wstaniu z łóżka wygląda dobrze, czy bardzo dobrze, zależy tylko i wyłącznie od tego, czy rano założy się okulary przed wejściem do łazienki, czy po wyjściu z niej... Nadmierna ostrość widzenia bardzo źle wpływa na stan mojej skóry... I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadmierna ostrość widzenia? A co to takiego? ;-)

      Usuń
  7. Ja mam swój przepis na peeling ciała, po którym nie muszę się niczym nawilżać - do słoiczka po koncentracie wsypuję niemal do pełna cukier,dodaję 2 łyżeczki kawy naturalnej, mieszam, zalewam oliwką z oliwek tak, żeby cukier i kawa były w niej nasączone. Potem pod prysznic, nacieram porządnie całe ciało i spłukuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może spróbuję, dzięki za przepis.
      Jak bardzo naturalna ta kawa? Bo mam i mieloną i taką w ziarnkach ;)

      Usuń
    2. Rozpuszczalna :)

      A serio, to chyba pobudza przemianę materii i nie każdy może, coś tak słyszałam?

      Usuń
    3. ja mam zwykłą kawę kronung zielony, mielony, żadna tam rozpuszczalna! :) a jak zmielisz te ziarenka, to taka świeżo mielona musi być jeszcze fajniejsza:)

      I jeśli raz na tydzień zrobisz taki peeling to nie przypuszczam, żeby mogło jakoś zaszkodzić. Zresztą, nie słyszałam nigdy, że to szkodliwe :) Po prostu spróbujcie Laski:) można pośliznąć się też pod prysznicem, i syf generalnie w całej kabinie po tym peelingu, ciało od nacierania jest zaczerwienione,ale jak się opłuka człowiek ciepłą wodą, osuszy ręcznikiem, to cud miód i orzeszki :)

      Usuń
    4. Nie dość, że Kronung to teraz się okazuje, że po wszystkim jeszcze miód i orzeszki?
      I latynoska gosposia do wycierania brązowych rozbryzgów w bathroomie? To
      nie na moją kieszeń, takie luksusy. Ale życzę powodzenia :)

      Usuń
  8. Ja mam takie pytanie.
    Po co nacierać się oliwą z cukrem i kawą, żeby to potem spłukiwać? Czy nie lepiej nie smarować się tym smarem? Wtedy nie trzeba będzie się kapać :)
    No chyba, że sobota jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najoszczędniej wcierać pozostałości po posiłkach ;) a w sobotę - wiadomo - prysznic.
      Eko+nomo ;)

      Usuń
  9. Muszę sobie kiedyś zafundować jakiś peeling! :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Tata=> lekko niedogolony facet sam w sobie jest niezłym peelingiem ;)))
    Zresztą jeśli mnie pamięć nie myli, to mężczyźni mają delikatniejszą i cieńszą skórę (tak, tak), więc peeling byłby raczej niewskazany. Czy ktoś widział męskie kosmetyki peelingi? Tak pytam, bo ja chyba nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieńszą skórę? Niby gdzie mają cieńszą skórę? Zresztą, nie chcę wiedzieć ;)

      Usuń
  11. Rech rech rech :D Bardzo mi się ten kosmetyczny wpis podobał, dawno tak nie porechotałam :)
    P.S. Glinka rządzi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że ci się podobał, bo to jedyny post stricte kosmetyczny jaki się tu pojawi/ł :)

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...