środa, 9 października 2013

Oda do ogroda. Jesień i zima czyli z pamiętnika ogródkoholika, part 2

Wrzesień
Gdyby rok złożyć na pół wzdłuż i wedle najdłuższego dnia w roku to wrzesień zostałby odpowiednikiem kwietnia: ciemność i zimność zapadające o niestosownie wczesnych godzinach.
Groch opuszcza się w dół ciężkimi strąkami. Liatry usychają i sterczą niczym zużyte szczotki do czyszczenia butelek. Rukola kwitnie etapowo już od lipca, ale teraz jej liście stają się węższe i ostrzejsze w smaku. Aksamitki i lobelie w pełnej krasie – jeśli potrzebują 5 miesięcy na pełną dojrzałość estetyczną to w przyszłym roku powinnam je zasiać w inspekcie chyba już w styczniu, nieprawdaż.
Orzechowa orgia! Można dostać w łeb, jeśli się pod orzechem siedzi dłużej niż 5 minut. Za to uschnięty orzech karleje i czernieje jak truchło, pokrywa się biała hubą. Po ogródku zaczyna szabrować jakiś tajemniczy drapieżnik, który po niewprawnych próbach na wszystkich drzewach ostatecznie do ostrzenia kłów i pazurów wybiera sobie orzechowe truchło, zdzierając z niego całkowicie korę. Okazuje się, że to tchórz zwyczajny, samotny, nocny myśliwy, o którego zwyczajach życiowych dowiaduję się dzięki guglu (pierwsze, nieśmiało wpisane w przeglądarkę hasło poszukiwań: drapieżne misiowate ;). Pewnego wieczoru jestem świadkiem jak rzeczony tchórz próbuje się dostać na dach, przednimi łapami trzymając się rynny a tylnymi maszerując po podwieszonym kablu. Żaden balet już nigdy mnie tak nie zachwyci! ;)

No ale cena za te balety wydrapana na drzewach...
Październik
18. 30 – ciemność spada nagle, granatowoszarą kurtyną. Grabię liście. Zbieram ostatnie orzechy, niektóre niewiele większe od paznokcia. Ostatnie, porzucone dzieci łysiejących orzechowców. Powoli dogasa życie - zielone bukiety grządek zmieniają się w pęki małych ikeban.
Prace ogrodowe wyglądają dość szczególnie: jeśli jest mniej niż 10 stopni, to w kuchni na garze gotują mi się świeże skarpetki i rękawiczki ;) które zakładam, jak już przemarznę do reszty. Świeżo przycięte trawniki prezentują estetyczny, wojskowy ład, ale tylko przez jakaś godzinę, bo później zostają zasypane nowymi liśćmi. Chłód już od późnych popołudniowych godzin podkrada się pod dom i wpełza do środka przez nieszczelne okna. Mam szczerą nadzieję, że tchórz się do czegoś przyda i do tego chłodu nie dołączą polne myszy i wielkie jak pięść włochate pająki jesienne, które nie mają nic wspólnego z eteryczną gracją letnich pajęczaków.

Torba z Ikei to oprócz grabek podstawowe narzędzie ogrodnicze ;)
Do nieba ulatują duchy martwych liści...


Listopad
Zanim wszystko zostanie przykryte śniegową pierzyną, wygląda raczej smętnie. Na wpół zgniłe, oślizgłe liście leżą wbijane w ziemię każdym spadającym deszczem. Reszta grządek schowana pod kłębowiskiem uschniętych grochowych łodyg i gałązek w celu zapobieżenia przemarznięciom wieloletnich roślin. Ogołocone drzewa i krzaki wyglądają pięknie gdy natura przystraja je biżuterią z kropel lub śniegową posypką.
A czasem uschnięte drzewo dostaje w promocji koronę z chmur ;) 
Grudzień, styczeń, luty, marzec
Cały ogród zdaje się zamrożonym w czasie jednym wielkim oczekiwanie na marcowe morderstwo Marzanny. Na śniegu o chrupiącej skórce co rano znajduję ślady zwierząt - kocich pazurów i pracowicie wydeptanych ptasich ścieżek. Z wnętrza rynien z łoskotem wypadają lodowe rękawy. Co rano sikorkowa orgia karmnikowa! Czasem karmnikowe drzewo aż się trzęsie, takie tłumy go oblegają. Majątek idzie na pestki słonecznika, bo to zawsze znika najszybciej. Słonina ma mniejsze lub nawet zerowe osiągi popularności – widać moje sikorki nawrócone na wegetarianizm ;). Zanim ucieszą mnie pierwsze pąki rozkręcające wiosenny interes, bawią mnie te głośne i żółte oznaki życia w uśpionym ogrodzie. Tylko czy to się musi odbywać pod moim oknem o świcie? Bo jakby tak podsumować te wszystkie ptasie historie to wychodzi, że od dobrych kilku lat jestem w wuj niewyspana ;)
W przeciwieństwie do wielu nieodpowiedzialnych nastolatek nawet liście noszą w zimie czapki ;)
Samotna kosmonautka Kapusta Ozdobna w podróżny przez zimowe zaspy

I tak się kręci ten uroboros, to ogródkowe perpetum mobile.
Bo tymczasem w kwietniu ...(part1;)

14 komentarzy:

  1. Jesteś bardzo spostrzegawcza i twórcza, no ale to juz wiemy. Pięknie piszesz.
    Sprawdź, czy to aby nie była kuna domowa, bo tchórze raczej nie podchodzą do domostw. Tchórze są wielkości małego kotka, a kuny- średniego jamnika, dla ułatwienia :)
    Sikorki najbardziej rzucają się na orzechy, teraz mam połupane na stole w ogródku, a że stół stoi pod oknem sypialnianym, to i kot korzysta (od wewnątrz), zimą wieszam w siateczkach na drzewie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerując się wielkością i tzw upierzeniem pysia to jednak tchórz (ale też się nie upieram).Opis brutalnego stosunku do drzew by znacznie pomógł, bo nie zakładam, że mam też na stanie jakiegoś bobra ;)

      Usuń
  2. No teraz to przegięłaś! Jaki listopad?! Przecież nigdy w życiu nie było jeszcze żadnego listopada!? Czy ktoś widział kiedykolwiek jakiś listopad!? Świat istnieje dopiero do października! Poprzednio było fantasy, ale teraz to czyste garden-fiction! Piękne, ale czyste! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było wiela listopadów, a w cyklu życia każdy podobny do poprzedniego.
      No ale jak twierdzisz, że s-f to dałam przecie kapustę w kapsule czasu ;)

      Usuń
  3. Ale pięknie opisałaś tej roczny cykl życia.
    Sikorkom może powiesić ten karmnik z innej strony, dalej od okienka, przy którym śpisz :), to się dziecko wreszcie wyśpisz! :))
    uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyyy, no w sumie... ;)
      Ale inne ptactwo i tak będzie darło mordy o świcie pod oknem, a te wesołe sikorki znacznie niwelują moją nienawiść do ornitologii. Przecież nie będę w taki mróz wychodzić w piżamie (tj w szanel nr pińć) gdzieś za winkiel domostwa.

      Usuń
  4. Ja też tak odliczam długość dnia i zimność :) Biedne drzewo aż się popłakało od tego okrutnego misiowatego. Jak sugeruje pandeMonia to może być kuna, a z tym stworami trzeba uważać, bo jak Ci się pod podbitkę dostaną to po nocach tupać będą, a bardzo ciężko ich się pozbyć (znam z opowieści znajomych).
    Te ślady na śniegu to jacyś narciarze byli?
    Zimową porą czapeczki i ciepłe rajstopy - tudzież reformy - wskazane.
    A kapustę to hodujesz w celu: ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te ślady to po starcie sroczego boeninga. Wyraźnie widać podparcie skrzydeł przy poderwaniu do lotu.
      Z z tą kapustą to taki impuls, nie hoduję bo przemarza ;)

      Usuń
  5. I co? Dalej idziesz w zaparte, ze nie jestes ogrodowa znawczynia? Dalej chcesz wmawiac wszystkim, ze zupelnie nie znasz sie na cyklu wegetacyjnym roslin? A te dwa arcyciekawe posty powstaly jako plagiat z Wiki?
    Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  6. Noszkurka....znowu mam astygmatyzm komentatorski! Czemu nie mogę odpowiedzieć pod swoim tokiem?
    No to chciałam powiedzieć, że kapitan Wrona był lepszy bo bez podparcia wylądował z jednym śladem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ to sensualne! Zazdrość mnie żre...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie napisane, podziwiać.
    A w sprawie tchórza, względnie kuny, proponuję sięgnąć do Rozprawy o robokach Kazimierza Grześkowiaka. Przy okazji można się dokształcić w temacie łasicy oraz gacoperza. Na youtube za darmo.

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...