Święto zmarłych już było, ale przygotowania do pożegnania najważniejszego członka rodziny w toku, ze znacznym przyspieszeniem: Lap co prawda jeszcze dycha, ale nierówno, nie systematycznie i nie systemowo, w ostatnim (?) stadium agonalnej złośliwości odcinając mi dostęp do czego popadnie, ale głównie - o dziwo - do gmaila i blogera...
Niczym przypadek doktora Housa (którego pamiętam jak przez mgłę, chociaż podobno jeszcze leci): każdy organ zepsuty, ale tylko po trochu i na przemian.
W miłej chwili trochę Mozlili, na złom idzie raczej Chrom.
No, a to tak przy okazji. Nie mam jeszcze zamiaru ulec masońskiej lobbystyce technologicznej i przerzucić się na Maca. Jeszcze.
Tak, że mamy chyba wyjaśnioną sprawę postów wstecznych, z updatem moich przemyśleń o 11 listopada na czele.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A propos tych filmików - są świetne :)
OdpowiedzUsuńSporo w nich prawdy, jednak w moich warunkach lepiej się sprawdziły PCty, miałam raz Maca, wszystko było droższe - od kabla, poprzez baterię i ew. programy.
Nie każdego stać na Maca.
A czy może wiesz, jak się nazywa aktor grający Maca?
Bo jeden mój klient wygląda niemal tak samo! :)
Justin Long
UsuńO tym, że droższe nie pomyślałam, ogólnie jestem pecetowa na razie i szlus ;)
Jakbym miała wymieniać na coś peceta to na longa nie na maca :)
Usuń