A (o) Ruth Flowers już słyszałam. Wygląda trochę bardzo jak Ellen Burstyn z "Requiem dla snu" w najostrzejszej fazie. Nie wnikam czym stymuluje pikawę, kawą zapewne.
Mały kramik, a w nim: misz-masz fos-pasów, od Sasa do USA, ad rem w fazie REM, kazamaty codzienności, merytoryczne peryferie, kulturowe perturbacje, psycho-socjo dywagacje.
Kopiowanie tekstów z tego bloga bez zgody i błogosławieństwa autorki podlega karze ustawowej, nieprzyjemnościom towarzyskim oraz ogniowi piekielnemu. I mean it!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.