Dom, który pamiętam z dzieciństwa – wielki dom rodziny Ł, w miarę mojego dorastania zmniejszał się i zmniejszał, topił jak lodowa rzeźba, perspektywicznie falował jak na filmach o nawiedzonych posiadłościach. Gdy przyjeżdżam teraz, efekt zmniejszania następuje jednorazowo i bardzo szybko – domek kurczy się i kurczy i wciska między inne domki, a nie wypiłam jeszcze kielonka! Nad głowami latają samoloty i nic wtedy nie słychać. Tata rodziny Ł pozwał za to miasto do sądu, czekamy aż wystąpi w programie ‘Uwaga’ ;).
Na grillu mnóstwo znajomych A. - cała wataha koleżanek z liceum, z mężami, ciążami i dziećmi. Dom rozbrzmiewa odgłosami dorosłych, dzieci, samolotów i psa. Następuje wymiana dóbr wszelakich, głównie akcesoriów dziecięcych. Akcesoria dziecięce piszczą, świszczą, deklamują i śpiewają piosenki. Jedyne, co mnie może ewentualnie zainteresować to dziecięca huśtawka.
– Do ilu kilogramów jest ta huśtawka? – pytam.
– Do 20 – K. lustruje mnie niepokojąco. – Więc niezależnie od tego, jak bardzo się okłamujesz...
Nie załapuję się na żadne mięso z grilla, bo jakoś nie mam instynktu myśliwego. Gospodarze nie mają w zwyczaju zbytecznego troszczenia się o wydelikaconych savoir-vivrem gości, żaden obecny na grillu facet też nie ma w zwyczaju kurtuazyjnego troszczenia się o nie swoje (a jak widzę nawet i swoje) kobiety. W tym towarzystwie każdy sam zdobywa własne mięso, czyha na nie jak lew na antylopę, obserwuje i rzuca się w odpowiednim momencie w celu spożycia - kosztem takich mięsnych sierotek jak ja. Docierają do mnie druzgocące braki w znajomości ramówki Animal Planet. Jem sałatki. Przybywają dodatkowi goście.
– Cześć – ziewam ku nim. – Macie dzieci?
– Nie – odpowiadają.
– Ach, może herbaty, wszechświat się rozszerza, Wig spadł o kolejne dwa punkty ( i etc) – ożywiam się, śpiewam i tańczę w ich kierunku. Naddatek energii – typowe u wegetarian ;)
A potem spada deszcz, straszliwa ulewa. Stłoczeni na tarasie obserwujemy jak pod ścianą wody znika dymiący grill i 5 grilów zapasowych, porozstawianych na ogródku niczym eksponaty Muzeum Grillownictwa, ponieważ na tą imprezę każdy zapobiegliwie przyjechał z własnym sprzętem. Mała stabilizacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.