Wiadomo - diament najlepszym przyjacielem kobiety jest. Może i Violetta ulubioną wokalistką kobiety była - ale łączyć to w promocji 2 w 1? Doszło już do tego, że mamy diamenty z Villas. Nie że z Las Villas, tylko z Violetty, takie mengele biżu, tylko nowocześniejsze.
Widać i rynek jubilerski jest otwarty na trawestację historii:
A relikwii się czepiają. Te wszystkie sczerniałe paluszki, całe w złocie, mają więcej uroku niż robienie chemicznej syntezy z kłaków wokalistek.
A skoro o biżuterii mowa. Trochę klasycznych wariacji na temat części ciała w jubilerstwie:
Od góry poczynając:
1.Goldfinger na nadgarstek Bruno Martinazziego, 1969
2.Brocha Ruby Lips Dalego, 1970
3.wisirek z cycem Cesara, 1967 (produkowany następnie masowo w wersji złotej z diamentowym sutkiem, hm)
4.złoty naszyjnik z odciskiem ust artysty, Claude Lalanne, 1972
i 5.pornograficzna wisienka na torcie: naszyjnik Adam i Eva, Hiquily, 1990
Nie ma to jak powiesić sobie oczy na uszach, mieć rękę na palcu, a na piersiach cały swój stosunek do biżuterii jako takiej :) Ale to i tak lepsze niż zamieniona w kryptonit Violetta, które się teraz pewnie w krypcie przewraca.
A skoro już w temacie jesteśmy, nie mogę się oprzeć wrzuceniu tu mojej ulubionej Delfiny Delettrez:
Iść w tym na ślub córki cioci z Zabrza - bezcenne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.