Człowiek, który określił w
materiałach promocyjnych film ‘Turyści’ jako komedię jest najwyraźniej
upośledzonym umysłowo pociotkiem dystrybutora na bezpłatnym stażu. ‘Turystów’
można by ostatecznie nazwać dramatem z elementami czarnego humoru.
Prowincjonalnie angielskim ekwiwalentem przygód by Micky i Mallory, jeśli już
odwoływać się do jakiegoś kanonu morderczych par.
Oto bowiem mamy parę, która
przyczepą kempingową wyrusza na zwiedzanie lokalnych angielskich zabytków,
obejmujących tak muzeum tramwajów jak i skalne groty. Nie jest jednak ważne co nasi
turyści zwiedzają ale w jakim stylu to
robią. W morderczym. Ona jest mieszkającą z nadopiekuńczą matką 35-latką, a
on sympatycznym z wyglądu rudzielcem, którego bohaterka w pocztówkach do matki
opisuje jako ‘czułego kochanka’, czemu jednak przeczą podglądane przez nas
sceny wspólnych czułości kempingowych. Wydają się jednak dobrani i na początku trasy
i już po przekroczeniu strefy mroku. Na
trasie ich podróży trupów będzie sporo, czynionych mniej i bardziej
spontanicznie. W jego mordowaniu jest pewna metoda – powodem jest wzbierający
gniew, bodaj na przypadkowo napotkane przejawy chamstwa i przymus wymierzenia
kary ostatecznej. Ale i, jak się wkrótce okazuje, z powodu skrywanych kompleksów.
Ona zaś nie toleruje w ich tandemie żadnej konkurencji – czy to damskiej czy
męskiej – swojego kochanka i jego czas chce mieć tylko dla siebie, niczym
kapryśne dziecko. W ostatecznym jednak rozrachunku nie okazuje się aż tak
romantycznie zakochana, jakby mogło się wydawać i gotowa jest - tego akurat
możemy się tylko domyślać – wrócić w czułe objęcia matki, która ją przed towarzyszem
podróży ostrzegała. Możemy się też domyślać, że ta wycieczka stworzyła babskiego
potwora, który prędzej niż do robienia na drutach na kanapie wróci do ich wdziewania
w bliźnich. A może był to tylko epizod w życiu naszej uroczej bohaterki? Hm.
Jak obejrzycie to zdecydujecie. Ja obejrzeliście to już wiecie.
Bardzo ciekawy trzeci film
reżysera Bena Wheatley’a – będę
śledzić jego przyszłe dokonania.
Bardzo dynamiczny zwiastun
Dlaczego polski dystrybutor założył, że widzów przyciągnie do filmu zad przyczepy z zaciągniętą firanką? Zaiste - mordercza zagadka ;)
Tymczasem inni podróżują na smutno
Schmidt (2002) [.]
Bardzo smutny film o tym, kim
jest i jak żyje przeciętny mężczyzna w
wieku Jacka Nicholsona, który gra tu główna rolę. Otóż jest taki mężczyzna
żałosnym emerytem – a jeśli jeszcze bez żony – to żałośnie samotnym emerytem
bez celu, bez możliwości, za to z całym szerokim wachlarzem desperacji tego
ostatniego etapu życia, który kończy się śmiercią. I w konfrontacji z nicholsonowym gwiazdorstwem okraszonym czerwonymi
dywanami i wianuszkiem atrakcyjnych dziewcząt dokoła, ta wykreowana w filmie
postać robi druzgocące wrażenie.
Wsiada więc nasz emeryt w
przyczepę kempingową i jedzie do córki, wychodzącej za mąż za dramatycznie
tępego wieśniaka, którą to córkową decyzję (co do wyboru takiego życiowego
partnera) nasz emeryt też bierze za objaw desperacji - kobiety w wieku średnim.
(Aż ciężko zdecydować któremu rodzajowi desperacji mamy kibicować ;)
Mamy tu więc amerykańską prowincję,
tapety w kwiatki, trwałe i bokobrody i ex-hipisów i wesele i prowincjonalną
charytatywność i tą przyczepę, w której podróż choć na chwilę może pomóc
zapomnieć o nieuniknionym.
Na ostatniej scenie wypada
płakać.
Tym, którzy nie płakali przydałby się sesja z podstarzałym Lindą, tubalnym dyszkantem pytającym: "Co ty kurwa wiesz o emeryturze?".
Co ciekawe - plakaty filmu na
rynek wschodni uderzają w zadziwiająco optymistyczną nutę w wizualizacji bohatera. Zupełnie jakby skośne nacje nie umiały sobie poradzić z taką ilością nieogolonego i pochmurnego smutku. Hm
I jako ostatnia
Priscilla, królowa pustyni (1994) [.]
Czy ktokolwiek nie chciałby
zobaczyć początków filmowej kariery agenta Smitha z ‘Matriksa’ a zarazem króla
Elfów Elronda z ‘Władcy pierścieni’? Czyli Hugo
Weavinga, w Priscilli grającego drag queen na tourne po Australii razem ze
swoimi uroczymi kompanami czyli Terencem
Stampem i Guyem Pearcem. Film
widziałam dawno i wspominam go czule i kolorowo. Kostiumy do estradowych
występów naszych bohaterów przy muzyce min Abby są absolutnie obłędne i robią większe
wrażenie niż niejeden najnowszy musical. Między wierszami toczy się zaś walka
ze stereotypami wyznawanymi przez australijską (jak i zapewne każdą inną)
prowincję, poza tym każdy z bohaterów ma swoje własne demony.
A co do społecznej wymowy filmu –
cóż, byłam nim zachwycona w czasach, kiedy kibicowanie mniejszościom wydawało
się po prostu i po ludzku słuszne, nie było natomiast obowiązkowe. Nikt nam
tego wtedy pod karą groźby nie nakazywał. Nikt nie zmuszał by kochać. Dla ludzi
o otwartych umysłach film był, i zapewne nadal, choć już w mniejszym stężeniu,
jest egzotyczną perełką oraz „nowatorską
mieszanką kina drogi, new queer i musicalu”.
A dziś bym być może obejrzała ‘Priscillę’
trochę innym okiem. Nie mniej do występów drag queenowego trio zawsze chętnie mogę
wracać bo to majstersztyki.
Jakieś inne typy przyczepne? ;)
Dwa pierwsze widziałam. Turystów - dzięki Tobie, dopiero co. Niby mnie nie zachwycili, a jednak siedzą mi w głowie. Zdanie o głównej bohaterce mam. Czy to epizod? Hmm, nie powiem, niech każdy sobie wyrobi swoje.
OdpowiedzUsuńSchmidta wraz z kreacją Nicholsona uważam za film genialny. Daje do myślenia.
Priscilla wciąż na mnie czeka. Mniam!
No i kicha :( Jako zacofany filmowo, telewizyjnie i kinowo nie wiem o czym mowa :( Ale żeby się nie smucić za bardzo wiosna wraca, robi się znów słonecznie będzie pięknie ;)
OdpowiedzUsuńDzieńdobrybardzo :)
Częściowo też niekoniecznie widzę sens w marnowaniu maja na oglądanie filmów - w przeciwieństwie do jesiennych wieczorów.
Usuńjakoś przychodzą mi do głowy tylko podróżne; para na życie , prosta historia,wszystko za życie
OdpowiedzUsuńPara na życie - kocham ten film ;-)
UsuńParę na życie też opisałam, ale potem wyrzuciłam, bo tam nie było przyczepy, hehe.
UsuńInnym razem.
Oglądałam tylko Schmidt'a
OdpowiedzUsuńi bardzo dla mnie był ten film
pewnie jestem bardzo smutną osobą
(No nie wiem, ja bym ci takiej diagnozy nie postawiła.)
UsuńA dla mnie też bardzo.
Mint me! Może to nie najlepiej o mnie świadczy, ale po obejrzeniu "Turystów" wyszłam z kina z uśmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuńTo dobrze świadczy o twoich ustach :)
UsuńPrzed chwilą, dźgnięta Twoją recenzją, obejrzałam "Turystów". Pomijając rozważania, czy mordercze wakacje to tylko epizod w życiu panienki, czy też nie, pozwolę sobie wyrazić pełne zdumienie połączone z podniesieniem brwi (prawej) spowodowane widokiem plakatu, a konkretnie tekstów na nim umieszczonych: "zabiją cię śmiechem" oraz "piekielnie zabawny".
OdpowiedzUsuńAlbo mam kompletnie zryte poczucie humoru, albo ktoś tu zwariował.
Fakt, stwierdziłaś już w tekście, że coś jest z "przypasowaniem do kategorii" nie tak, ale że aż nie tak?!
Pozdrawiam :)
Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń