Moja dzielnica chce mi
powiedzieć: Nie będziesz tutaj jeździć na rowerze, nie myśl sobie.
Jest taki odcinek chodnika jakby
przeniesiony ze studia Hollywodzkiego – film o trzęsieniu ziemi w Los Angeles
albo może jakiś horror z poczwarą, co się próbowała wykopać, dopóki do niej nie
dotarło, że to Polska, więc spieprzyła w nieznane. Niemniej chodnikowe wypiętrzenie
- welcome and voila - zostało . I ja po tych hymalajach jadę. W przeciwnym
razie mogłabym na jezdni obok jechać jako mielonka podczepiona pod podwoziem
jakiegoś tira.
- Hehe przyjemnie? – śmieje się
jakiś mijany na odcinku hymalajskim dresik. Otóż bardzo nieprzyjemnie rzecz
jasna, ale jak mnie tak siodełko brutalnie grzmoci w tyłek, to sobie
przypominam o innych, o wiele gorszych dla tyłka opcjach, których na szczęścia
nie zaznam.
A dresik może zazna, najpewniej w
więzieniu, ha!
Następnie okołotargowy tłum przed
mną, schodzę więc z roweru i go prowadzę. Jakaś emerytka robi wrzasku Olaboga,
że ją tak nie jadąc co prawda ale jednakowoż najechałam i nogę rozwaliłam.
Pedałem (no przecież ;). Zatrzymuję się i przepraszam, ale gdzie tam, zero
kontaktu, pani ma już objawy paranoi i splątania, wydziera się tak, jakby jej
pod skórą krążyło małe stadko rowerzystów. Czuję się zmuszona zawrócić i spytać
jak mogę pomóc w związku z zaistniała sytuacją. Jej emerycki towarzysz po krótkim oglądzie braku jakiegokolwiek śladu na nodze obleczonej nieskazitelnym
rajstopiem rzuca się w moim kierunku machając rękami jak orzeł, którym to orłem
nie jest, albowiem uracza mnie taką kwestią:
- Jeszcze się rzucasz kurwo!!!???
Na co się zatrzymuję i stoję w
milczeniu, bo naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Pytanie takie przerosło moje
możliwości umysłowe, całe lata edukacji wyparowały, oddział ripost ciętych a celnych zamknięty niczym ten Amber Gold.
Pustka.
Tu rowerowa wersja godząca w gejowską mniejszość a zarazem bardziej sprzyjająca emeryckiemu rajstopiu ;)
Tu rowerowa wersja godząca w gejowską mniejszość a zarazem bardziej sprzyjająca emeryckiemu rajstopiu ;)
Następnie, nauczona doświadczeniem,
idę ulicą dosiadając roweru okrakiem albo stojąc na jednym pedale i odpychając
się drugą nogą jak na hulajnodze – assumuję bowiem, że tak zajmę mniej
przestrzeni a zarazem utrudnię figlarnemu pedałowi drogę do figli na emeryckich
rajstopach.
- Co też pani wyrabia, jedzie
pani czy idzie, niech się pani zdecyduje! – słyszę obok siebie syk.
Na co uprzejmie tłumaczę powody
takiej a nie innej techniki transportowej. A wszystko to łagodnym głosem, jak
dziecku w kołysce. I emerytka się uśmiecha. Bo emerytkę trzeba spacyfikować
dobrem albo choć jego pozorami. Emerytkę
wściekłą chodnikową należy zaklajstrować słodyczą nieziemską, jak tylko
usta z pretensją otworzy. Bo co my wiemy o takiej emerytce w istocie? Może w
powstaniu w kanałach pełzała, a teraz nie stać jej na leki? Albo pryszczaty nastolat
jej nie ustąpił miejsca w tramwaju, chociaż mu z poświęceniem przez kwadrans
nad głową geriatrycznie zipała (co jednak męczy). Różne mogą być tej
nieuzasadnionej agresji powody. Choć żadna z nich nie tłumaczy aż takiej
nienawiści do rowerzystów.
Przysięgam, że mam zamiar sobie
sprezentować kilka świętych obrazków na koszyku z przodu i jak ktoś jeszcze na
mnie wrzaśnie to powiem:
- A ładnie tak na św. Krzysztofa
i Najświętszą Panienkę mordę drzeć?
I zobaczymy jak będzie ich
riposta, ha! W pięty im pójdzie, ot co.
Poniżej przykład, dlaczego NIE NALEŻY zadzierać z rowerzystami (uśmiałam się szczerze ;)
.....
Moja dzielnica, ba, co tam dzielnica - moje MIASTO bez infrastruktury rowerowych ścieżek, sugeruje mi używanie roweru na sposób bardziej stacjonarny.
Opcja ogródkowa
Opcja wyimaginowana
Opcja łazienkowa
Opcja nocna
I bardzo społecznościowa wersja pt Kółko graniaste
Dziękuję za uwagę i życzę miłych rowerowych włajaży.
Poniżej przykład, dlaczego NIE NALEŻY zadzierać z rowerzystami (uśmiałam się szczerze ;)
.....
Moja dzielnica, ba, co tam dzielnica - moje MIASTO bez infrastruktury rowerowych ścieżek, sugeruje mi używanie roweru na sposób bardziej stacjonarny.
Opcja ogródkowa
Opcja wyimaginowana
Opcja łazienkowa
Opcja nocna
I bardzo społecznościowa wersja pt Kółko graniaste
Dziękuję za uwagę i życzę miłych rowerowych włajaży.
Ach, ci emeryci! W pretensjach do calego swiata, z powodu postepujacej miazdzycy, potocznie skleroza zwanej, bo zapomnial wol...
OdpowiedzUsuńGdybys jednak zdecydowala sie uzywac pojazdu w stroju z pierwszego zdjecia, gwarantuje, ze partner przejechanej pedalem emerytki nie uzywalby wyrazow, a Ty nie mialabys dylematow z brakiem cietej riposty. Pewna bowiem jestem, ze zlosc swoja skierowalby na babe, zamiast na Ciebie.
Niech sie swieci rowerowo!
Z takim przedziałem z przodu to nieaerodynamicznie chyba... ;)
UsuńAle na pewno bezpieczniej jesli chodzi o wyzwiska. A moze wprost naprzeciwko?
UsuńNie będę ryzykowała zderzakowej katapulty, żeby wygrać w słownych utarczkach na inwektywy, no way
UsuńPrzyjedz do Wiednia.
OdpowiedzUsuńJest to miasto szalenie przyjazne dla rowerzystow.
W Wiedniu jest ponad 1200 km swietnych sciezek rowerowych, ktorymi mozna dojechac doslownie wszedzie.
Rajem dla rowerzystow jest tez sztuczna wyspa na Dunaju ( ok. 16km dlugosci), gdzie nie ma ruchu samochodowego, sa za to sciezki dla rowerow i spacerow oraz mnostwo zieleni.
Wyspa ma ponad 30 lat i jest wspanialym terenem dla rekreacji.
Wracajac zas do wymiany genow, to tantiemy niech placi osoba bardziej zainteresowana ta wymiana, czyli ta, ktora cos spodziewa sie na niej zyskac. Ja moge tylko stracic lub w najlepszym wypadku zachowac to, co mam .
No to ja zapraszam do Getyngi, nie ma praktycznie skrawka miasta bez sciezek rowerowych, a rowerzystow jest chyba nawet wiecej niz kierowcow.
UsuńZanotowałam :)
UsuńUśmiałam się i jednocześnie zdębiałam, że też starsi ludzie tak impertynencko potrafią zaatakować kobietę, nazywając ją k... Szok! Nie dziwię się, że zapomniałaś wtedy języka w gębie.
OdpowiedzUsuńPlanuję zakup roweru, ale już się martwię, jak to będzie z jazdą na nim po moim mieście... Nie wiem, czy w Polsce jest jakieś miasto czy miasteczko przyjazne rowerzystom.
Przedmówczyni wspomniała o Wiedniu, to prawda. Armia rowerzystów była wszędzie. Byłam w nim dwa razy i widziałam, że w stolicy Austrii każdy, kto chce uprawiać jakiś sport, ma do dyspozycji mnóstwo ułatwień. Wiedeń to raj dla cyklistów, spacerowiczów, a także miłośników komunikacji miejskiej, bo przecież można lubić jeździć np. tramwajem. Eh, wiedeńskie tramwaje i metro. W Polsce jest niestety wszystko na odwrót. Armia urzędników, zamiast armii rowerzystów...
Jaka dzielnica taka nonszalancja w obronie dam - kosztem damek ;)
UsuńA do Wiednia to ja zawsze, ale najbardziej to na Koncert Noworoczny w Złotej Sali Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego, mmm, rozmarzyłam się...
Oczywiście z rowerem :)
Taaa, emeryci... Pamiętam, że w mojej pierwszej pracy, w pierwszym dniu miałam przyjemność zostać przez takiego potraktowana tak, że ryczałam potem pół dnia (młoda i głupia). Również użył słowa na "k". "A żeby Cię krew zalała, ty k..o"!
OdpowiedzUsuńEch ;-)
Z drugiej strony emerytów też traktuje się jak towar drugiej kategorii i pół-ludzi na wylocie - może stąd ta agresja?
UsuńOczywiście nie mówię o tych naszych przypadkach.
piękna riposta piękna :)
OdpowiedzUsuńi świętą Katarzynę do kompletu, co ją kołem łamano, żeby Ci nigdy dętka nie pękła :)
jak im wyskoczysz z obrazkami to odpowiedź znajdą, jak już odjedziesz
To im te obrazki zostawię ;)
UsuńFaktycznie strategię jazdy po chodnikach między staruszkami trzeba by chyba na nowo opracować, bo wszystko się zmieniło przez ostatnie lata, głównie wymogi kulturowe. :)
OdpowiedzUsuńAle czytało się cudnie! :)
Lawiruję na tych kółkach jak mogę i kombinuję jak profiler z FBI - który pieszy ma inklinacje, by nagle zmienić kierunek chodu albo rzucić się w bok albo rzucić kurwą...eh
UsuńJak się cieszę, iż nie potrafię pedałować! Za to, jako emerytka, ujrzałam liczne nowe możliwości...
OdpowiedzUsuńOj...
UsuńDla pewności od razu załóż podziurawione rajstopie ;)
muszę mniej pić, przeczytałam: miłych rowerowych ciąży
OdpowiedzUsuńciao pięknoto
Nawet po wygrzmoceniu przez siodełko - impossible...
UsuńPamiętaj że trzeba pić półtora litra dziennie ;)
Nawet już w domu nie znalazłabym równie celnego rozwiązania, jak z tymi obrazkami do niekrzyczenia :D
OdpowiedzUsuńobrazki do niekrzyczenia?
Usuńto może powieszę i Edvarda Muncha ;)
Opcja łóżkowa dość intrygująca ;) hahaha
OdpowiedzUsuńCiekawe czy som takie kalendarze rozbierane z rowerami, hm, do zawiśnięcia w serwisach albo u pasjonatów ;)
UsuńPrzyznam że też się obawiam, tak z rowerem do ludzi. Kiedyś, jakiś pasażer malucha wyciągnął rękę, jakby chciał mnie klepnąć w... Siodełko. Trauma do dziś.
OdpowiedzUsuńJakby cię kto miał klepać to lepszy pasażer malucha niż nostromo ;)
UsuńRady cennej udzielę, albowiem wiek słuszny posiadam, wobec czego upoważniony, do owej rady, się poczuwam. Zamiast świętych obrazków oflaguj wehikuł swój napisami -aj lav ju Radio Maryja. Skuteczność murowana moherki szpaler honorowy czynić będą :)
OdpowiedzUsuńOraz dzień dobry :)
No nie wiem, radio maryja to wynalazek ostatnich czasów jak by nie było a taki kult świętych to jednak długaśniejszy, kilkuwieczny...
UsuńOraz witam :)
Lepiej biegać zatem. :D
OdpowiedzUsuńMałomównie ale z sensem ;)
UsuńPomysł z obrazkami bardzo dobry, tylko sprawa podstawowa: kto największym świętym w Polsce jest? No kto? Tak! Jan Paweł II. Zdecydowanie do kierownicy doczep Jana Pawła. Święty Krzysztof przy nim to cienias. Jana Pawła nikt nie ruszy. Z Janem Pawłem będziesz mogła nawet na nartach po chodniku zasuwać. Dla upamiętnienia.
OdpowiedzUsuń