środa, 1 maja 2013

Historie rowerowe: Co w kwestii wypraw rowerowych chce mi powiedzieć moja dzielnica oraz dlaczego lepiej z rowerzystą nie zadzierać ;)

Moja dzielnica chce mi powiedzieć: Nie będziesz tutaj jeździć na rowerze, nie myśl sobie.
Jest taki odcinek chodnika jakby przeniesiony ze studia Hollywodzkiego – film o trzęsieniu ziemi w Los Angeles albo może jakiś horror z poczwarą, co się próbowała wykopać, dopóki do niej nie dotarło, że to Polska, więc spieprzyła w nieznane. Niemniej chodnikowe wypiętrzenie - welcome and voila - zostało . I ja po tych hymalajach jadę. W przeciwnym razie mogłabym na jezdni obok jechać jako mielonka podczepiona pod podwoziem jakiegoś tira.
- Hehe przyjemnie? – śmieje się jakiś mijany na odcinku hymalajskim dresik. Otóż bardzo nieprzyjemnie rzecz jasna, ale jak mnie tak siodełko brutalnie grzmoci w tyłek, to sobie przypominam o innych, o wiele gorszych dla tyłka opcjach, których na szczęścia nie zaznam.
A dresik może zazna, najpewniej w więzieniu, ha!

Następnie okołotargowy tłum przed mną, schodzę więc z roweru i go prowadzę. Jakaś emerytka robi wrzasku Olaboga, że ją tak nie jadąc co prawda ale jednakowoż najechałam i nogę rozwaliłam. Pedałem (no przecież ;). Zatrzymuję się i przepraszam, ale gdzie tam, zero kontaktu, pani ma już objawy paranoi i splątania, wydziera się tak, jakby jej pod skórą krążyło małe stadko rowerzystów. Czuję się zmuszona zawrócić i spytać jak mogę pomóc w związku z zaistniała sytuacją. Jej emerycki towarzysz po krótkim oglądzie braku jakiegokolwiek śladu na nodze obleczonej nieskazitelnym rajstopiem rzuca się w moim kierunku machając rękami jak orzeł, którym to orłem nie jest, albowiem uracza mnie taką kwestią:
- Jeszcze się rzucasz kurwo!!!???
Na co się zatrzymuję i stoję w milczeniu, bo naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Pytanie takie przerosło moje możliwości umysłowe, całe lata edukacji wyparowały, oddział ripost ciętych a celnych zamknięty niczym ten Amber Gold. Pustka.

Tu rowerowa wersja godząca w gejowską mniejszość a zarazem bardziej sprzyjająca emeryckiemu rajstopiu ;)

Następnie, nauczona doświadczeniem, idę ulicą dosiadając roweru okrakiem albo stojąc na jednym pedale i odpychając się drugą nogą jak na hulajnodze – assumuję bowiem, że tak zajmę mniej przestrzeni a zarazem utrudnię figlarnemu pedałowi drogę do figli na emeryckich rajstopach.
- Co też pani wyrabia, jedzie pani czy idzie, niech się pani zdecyduje! – słyszę obok siebie syk.
Na co uprzejmie tłumaczę powody takiej a nie innej techniki transportowej. A wszystko to łagodnym głosem, jak dziecku w kołysce. I emerytka się uśmiecha. Bo emerytkę trzeba spacyfikować dobrem albo choć jego pozorami. Emerytkę wściekłą chodnikową należy zaklajstrować słodyczą nieziemską, jak tylko usta z pretensją otworzy. Bo co my wiemy o takiej emerytce w istocie? Może w powstaniu w kanałach pełzała, a teraz nie stać jej na leki? Albo pryszczaty nastolat jej nie ustąpił miejsca w tramwaju, chociaż mu z poświęceniem przez kwadrans nad głową geriatrycznie zipała (co jednak męczy). Różne mogą być tej nieuzasadnionej agresji powody. Choć żadna z nich nie tłumaczy aż takiej nienawiści do rowerzystów.
Przysięgam, że mam zamiar sobie sprezentować kilka świętych obrazków na koszyku z przodu i jak ktoś jeszcze na mnie wrzaśnie to powiem:
- A ładnie tak na św. Krzysztofa i Najświętszą Panienkę mordę drzeć?
I zobaczymy jak będzie ich riposta, ha! W pięty im pójdzie, ot co.

Poniżej przykład, dlaczego NIE NALEŻY zadzierać z rowerzystami (uśmiałam się szczerze ;)

 .....
Moja dzielnica, ba, co tam dzielnica - moje MIASTO bez infrastruktury rowerowych ścieżek, sugeruje mi używanie roweru na sposób bardziej stacjonarny.
Opcja ogródkowa
Opcja wyimaginowana
Opcja łazienkowa





















Opcja nocna
I bardzo społecznościowa wersja pt Kółko graniaste
Dziękuję za uwagę i życzę miłych rowerowych  włajaży.

30 komentarzy:

  1. Ach, ci emeryci! W pretensjach do calego swiata, z powodu postepujacej miazdzycy, potocznie skleroza zwanej, bo zapomnial wol...
    Gdybys jednak zdecydowala sie uzywac pojazdu w stroju z pierwszego zdjecia, gwarantuje, ze partner przejechanej pedalem emerytki nie uzywalby wyrazow, a Ty nie mialabys dylematow z brakiem cietej riposty. Pewna bowiem jestem, ze zlosc swoja skierowalby na babe, zamiast na Ciebie.
    Niech sie swieci rowerowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takim przedziałem z przodu to nieaerodynamicznie chyba... ;)

      Usuń
    2. Ale na pewno bezpieczniej jesli chodzi o wyzwiska. A moze wprost naprzeciwko?

      Usuń
    3. Nie będę ryzykowała zderzakowej katapulty, żeby wygrać w słownych utarczkach na inwektywy, no way

      Usuń
  2. Przyjedz do Wiednia.
    Jest to miasto szalenie przyjazne dla rowerzystow.
    W Wiedniu jest ponad 1200 km swietnych sciezek rowerowych, ktorymi mozna dojechac doslownie wszedzie.
    Rajem dla rowerzystow jest tez sztuczna wyspa na Dunaju ( ok. 16km dlugosci), gdzie nie ma ruchu samochodowego, sa za to sciezki dla rowerow i spacerow oraz mnostwo zieleni.
    Wyspa ma ponad 30 lat i jest wspanialym terenem dla rekreacji.

    Wracajac zas do wymiany genow, to tantiemy niech placi osoba bardziej zainteresowana ta wymiana, czyli ta, ktora cos spodziewa sie na niej zyskac. Ja moge tylko stracic lub w najlepszym wypadku zachowac to, co mam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja zapraszam do Getyngi, nie ma praktycznie skrawka miasta bez sciezek rowerowych, a rowerzystow jest chyba nawet wiecej niz kierowcow.

      Usuń
  3. Uśmiałam się i jednocześnie zdębiałam, że też starsi ludzie tak impertynencko potrafią zaatakować kobietę, nazywając ją k... Szok! Nie dziwię się, że zapomniałaś wtedy języka w gębie.

    Planuję zakup roweru, ale już się martwię, jak to będzie z jazdą na nim po moim mieście... Nie wiem, czy w Polsce jest jakieś miasto czy miasteczko przyjazne rowerzystom.

    Przedmówczyni wspomniała o Wiedniu, to prawda. Armia rowerzystów była wszędzie. Byłam w nim dwa razy i widziałam, że w stolicy Austrii każdy, kto chce uprawiać jakiś sport, ma do dyspozycji mnóstwo ułatwień. Wiedeń to raj dla cyklistów, spacerowiczów, a także miłośników komunikacji miejskiej, bo przecież można lubić jeździć np. tramwajem. Eh, wiedeńskie tramwaje i metro. W Polsce jest niestety wszystko na odwrót. Armia urzędników, zamiast armii rowerzystów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka dzielnica taka nonszalancja w obronie dam - kosztem damek ;)

      A do Wiednia to ja zawsze, ale najbardziej to na Koncert Noworoczny w Złotej Sali Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego, mmm, rozmarzyłam się...
      Oczywiście z rowerem :)

      Usuń
  4. Taaa, emeryci... Pamiętam, że w mojej pierwszej pracy, w pierwszym dniu miałam przyjemność zostać przez takiego potraktowana tak, że ryczałam potem pół dnia (młoda i głupia). Również użył słowa na "k". "A żeby Cię krew zalała, ty k..o"!
    Ech ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony emerytów też traktuje się jak towar drugiej kategorii i pół-ludzi na wylocie - może stąd ta agresja?
      Oczywiście nie mówię o tych naszych przypadkach.

      Usuń
  5. piękna riposta piękna :)
    i świętą Katarzynę do kompletu, co ją kołem łamano, żeby Ci nigdy dętka nie pękła :)
    jak im wyskoczysz z obrazkami to odpowiedź znajdą, jak już odjedziesz

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie strategię jazdy po chodnikach między staruszkami trzeba by chyba na nowo opracować, bo wszystko się zmieniło przez ostatnie lata, głównie wymogi kulturowe. :)
    Ale czytało się cudnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lawiruję na tych kółkach jak mogę i kombinuję jak profiler z FBI - który pieszy ma inklinacje, by nagle zmienić kierunek chodu albo rzucić się w bok albo rzucić kurwą...eh

      Usuń
  7. Jak się cieszę, iż nie potrafię pedałować! Za to, jako emerytka, ujrzałam liczne nowe możliwości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj...
      Dla pewności od razu załóż podziurawione rajstopie ;)

      Usuń
  8. muszę mniej pić, przeczytałam: miłych rowerowych ciąży

    ciao pięknoto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet po wygrzmoceniu przez siodełko - impossible...

      Pamiętaj że trzeba pić półtora litra dziennie ;)

      Usuń
  9. Nawet już w domu nie znalazłabym równie celnego rozwiązania, jak z tymi obrazkami do niekrzyczenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obrazki do niekrzyczenia?
      to może powieszę i Edvarda Muncha ;)

      Usuń
  10. Opcja łóżkowa dość intrygująca ;) hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy som takie kalendarze rozbierane z rowerami, hm, do zawiśnięcia w serwisach albo u pasjonatów ;)

      Usuń
  11. Przyznam że też się obawiam, tak z rowerem do ludzi. Kiedyś, jakiś pasażer malucha wyciągnął rękę, jakby chciał mnie klepnąć w... Siodełko. Trauma do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby cię kto miał klepać to lepszy pasażer malucha niż nostromo ;)

      Usuń
  12. Rady cennej udzielę, albowiem wiek słuszny posiadam, wobec czego upoważniony, do owej rady, się poczuwam. Zamiast świętych obrazków oflaguj wehikuł swój napisami -aj lav ju Radio Maryja. Skuteczność murowana moherki szpaler honorowy czynić będą :)
    Oraz dzień dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, radio maryja to wynalazek ostatnich czasów jak by nie było a taki kult świętych to jednak długaśniejszy, kilkuwieczny...
      Oraz witam :)

      Usuń
  13. Anonimowy04 maja, 2013

    Lepiej biegać zatem. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomysł z obrazkami bardzo dobry, tylko sprawa podstawowa: kto największym świętym w Polsce jest? No kto? Tak! Jan Paweł II. Zdecydowanie do kierownicy doczep Jana Pawła. Święty Krzysztof przy nim to cienias. Jana Pawła nikt nie ruszy. Z Janem Pawłem będziesz mogła nawet na nartach po chodniku zasuwać. Dla upamiętnienia.

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...