Jak to dobrze, że są na
świecie ludzie, którzy mają marzenia większe niż pakiet kilku książek zdobytych
na targach książki. Na przykład pakiet kilku planet ;). Konkretnie chodzi mi o misję na Marsa, w której być może
weźmie udział Polak. Jeśli zdobędzie wymaganą liczbę głosów oraz hm... troszkę
zrzuci, bo – nie oszukujmy się – kosmiczne paliwo coś kosztuje. Tak jak paliwo
lotnicze, o czym swojego czasu mogli przekonać się różni sławni reżyserzy
(Kevin Smith ;) których wyproszono z samolotu, gdy nie zakupili dwóch miejsc.
Choć tu być może chodziło nie tyle o samą masę, co jej objętość. Chociaż nie
wiem co to za problem znaleźć jakąś rejsową anorektyczkę i posadzić obok, dla równowagi.
Wreszcie jakiś człowiek z
ikrą, ten Polak z Kielc. Człowiek z
ideą. Bo bilet jest tylko w jedną stronę – na tego właśnie Marsa, na planetę
jak by nie było trochę oddaloną. A na Marsie to nie wiadomo, czy będą nawet
takie osiedla, jakimi nas uszczęśliwiano w czasach socjalizmu. Może być....
pioniersko i skromnie. Prycze mogą być niewygodne, no i skąd oni tam wezmą
wodę? Oraz zapasy słodyczy i kawy, jakich potrzebowałabym np ja (‘’Zgadzam się
na udział, ale proszę wysłać drugi statek z czekoladą!”)
Muszę się dowiedzieć, czy on ma dziewczynę, ten gość z Kielc. Może nie ma, ale czy szuka? To by było takie romantyczne (gdyby go wybrali, a on mnie) pisać długie listy na Marsa, o tym, że mi szczypior w ogródku nie wschodzi. Mmmm.
Muszę się dowiedzieć, czy on ma dziewczynę, ten gość z Kielc. Może nie ma, ale czy szuka? To by było takie romantyczne (gdyby go wybrali, a on mnie) pisać długie listy na Marsa, o tym, że mi szczypior w ogródku nie wschodzi. Mmmm.
Także proszę głosować, w
imię patriotyzmu. Nigdy nie mieliśmy kolonii (dawno temu była jakaś mała szansa
na Madagaskar, ach) więc choć na innej planecie dobrze by było mieć krajowego przedstawiciela.
Swoją drogą, skoro polskich
kandydatów jest dwóch... to rozumiem próbę ucieczki z planety (i kraju) gdzie
dziennikarstwo działa tak marnie, że dotarło tylko do jednego.
Więcej tu: Kielczanin chce lecieć na Marsa [klik]
Strona z wizytówką kandydata na Mars One [klik]
Tymczasem na innym polu niemal kosmicznych osiągnięć stosuje się bezwzględne sposoby eliminacji konkurencji...
Może nawet bym zagłosowała... ale... żal mi rodziców:) ale jak będą organizować lot na Marsa naszym politykom, to się nawet do biletów dorzucę, o! :D
OdpowiedzUsuńPopieram ;-)
UsuńNasi politycy za nasze piniądze już od dawna podróżują, więc nie przesadzajcie z tym dorzucaniem się, plis.
UsuńZagłosowałam, jak chłopak chce na Marsa, niech leci! Kto wie, może jeszcze książkę napisze o tej podróży i wyda :) To i rodzice coś z tego będą mieli :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Jest pisarzem, więc jeśli by został wybrany, to na bank by coś napisał :)
UsuńNawet jak się zakwalifikuje, to w ostatniej chwili się odmyśli. Ot, ułańska fantazja.
OdpowiedzUsuńjeżeli liczba głosów ma wysłać delikwenta w kosmos, to proponuję narobić sobie na Ziemi wrogów. Na pewno zadziała jak katapulta.
a w kosmosie długopisy nie działają :/ Netu niet. A ci, co wiedza jak pisze się ołówkiem kopiowym, już wymrą.
Normalnie chleb i igrzyska, skoro liczba głosów internautów ma decydować o ekipie kolonizującej inne planety. Aaaa.
UsuńNo coś ty, bez filmików o kotach z youtuba nie daliby rady psychicznie ;)
(długopisy też mnie martwią)
czego to ludzie nie wymyślą.
OdpowiedzUsuńPrawda? :)
UsuńA te listy o szczypiorku, ktore zamierzasz pisac, to kto mu bedzie dostarczal? Trza bedzie nowa rakiete dla listonosza wybudowac. Czy zdajesz sobie sprawe z kosztow znaczka pocztowego?
OdpowiedzUsuńNo wiesz na listy bezprzewodowe to już ludzkość wynalazła sposób, gorzej z wysłaniem rzeczonego szczypiora ;)
UsuńOj, tam... Jeden. Znalazłoby się więcej takich, co można by było ich wystrzelić na marsa.
OdpowiedzUsuńPoczekaj aż założą tam kolonię karną ;)
UsuńCzyżby aż tak mu teściowa dopiekła?...
OdpowiedzUsuńEee, zaczynam być sceptyczna jeśli chodzi o takie, vide słoikowe neony. Wyjdzie jeszcze z tego jakaś kaszana i co wtedy? Niech ostatecznych kandydatów wybierze gremium psychologów, psychiatrów i astronomów, a nie brać internetowa. W końcu to lot w jedną stronęa nie wycieczka do Marsylii.
OdpowiedzUsuńZresztą nie podoba mi się Jego garnitur na "oficjalnym "zdjęciu, i dlaczego jest na nim szczuplejszy niż na filmie, hę?
A tak w ogóle to chodzi o Marsa czy Snickersa?
Z Marsylii, zwłaszcza z południowych dzielnic, często też się nie wraca, hehe ;)
UsuńPrezentacją takoż mnie kandydat ów nie powalił - fiolet nie jest dla każdego, plus zwłaszcza skoro wyprawa dotyczy Czerwonej Planety... ha.
Snikers to chyba w innej galaktyce ;)
Nie, no ci Amerykanie to mają pierdolca na punkcie zdjęć rodzinnych. Z filmów wiem, że trzymają na biurkach w pracy fotografie żony i dziatek. Po co? Jak można na kogoś patrzeć 24 godziny na dobę i go kochać? Zakłamani Jankesi! Ten na księżycu przebił wszystkich. Gorzej byłoby tylko, gdyby zdjęcie rodzinne wziął Polak na Marsa. Wystąpiłby na nim w dresach, niewątpliwie.
OdpowiedzUsuńW ekspozycji zdjęć rodzinnych w pracy chodzi o efekt psychologiczny - jako posiadacz rodziny (czyli kredytu) jesteś postrzegany jako stabilniejsze ogniwo (bo musisz spłacać ;).
UsuńJak mi do domu przychodzi ktoś coś naprawić to też eksponuję fotki z dziećmi
(efekt psychologiczny samotnej matki=zniżka ;) Teraz będę brała na litość, bo ubiorę się w dresy - dzięki;)
He, he, no jak mogę wspierać lot na Marsa, jak ja za bardzo nie wierzę, że ludzie na księżyc dotarli :))
OdpowiedzUsuńNo przecież dałam zdjęcie na dowód ;)
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń