sobota, 2 listopada 2013

Zmarłosie, truchła i grobulaki. O gościach z 2 listopada czyli długa droga do domu... tj do grobu ;)

W zeszłym roku wypowiedziałam się już na temat Halloween oraz czemu należy na cmentarz przyjeżdżać punktualnie, a ponieważ człowiek co roku nie zmienia zdania na niektóre tematy i nie ma nic do dodania, to w tym sezonie po prostu odwiedzimy, zgodnie ze staropolską tradycją, wirtualny cmentarzyk. 
Ale po kolei. Najpierw prześledzimy ostatnią drogę na to wieczne osiedle.


1. Kostnica

Bardzo piękny wizualnie shorcik. Proszę docenić jako że rzadko daję coś gustownego ;)


2. Pogrzeb
(proszę sobie kliknąć w celu powiększenia dla lepszej delektacji)


















A tu link do artykułu Wirtualne życie umarłych [klik] (Można przeczytać, mimo, że artykuł, stosownie do okoliczności, za mgłą)

A teraz wisienka na torcie (dosłownie, jeśli ktoś zbytnio lubi torty) czyli bardzo popularna w Stanach trumna w rozmiarze XXL. (Pod rozwagę, hm)













3. Cmentarz

Wśród jednakich marmurowych lub lastrykowych płyt dopada człowieka tęsknota za pomnikami nieco bardziej zaawansowanymi estetycznie, np takimi jak sarkofag poniżej. Ja tam w każdym razie czuję, że wieczność (wietrzność?) spędzona pod płytą bez kościotrupa czule tulącego moje popiersie to nie będzie już to...
Inna zajmująca mnie kwestia to tajemniczy zanik tak popularnego niegdyś nagrobnego epitafium. Cóż to były za perełki, z humorem i charakterne, podczas gdy co mamy dzisiaj do podziwiania na płytach? Czcionkę co najwyżej i to marną czasem, bo jak Boga kocham widziałam ostatnio imię i nazwisko w czymś co przypominało Comic Sans.
No to popatrzmy co nas omija:

"Nie było mnie. Nie ma mnie. Nie wiem nic. Nie moja to już sprawa."

"Tu złożono Leburde, mistrza gry scenicznej, który żył mniej więcej sto lat. Ileż razy umierałem! Tak jednakże nigdy. O dobre zdrowie dla was wstawiam się u bogów". 

"Pewien jestem, ze jutra nie ma".

"Spoczywam tu ja, Florus, woźnica, dziecko jeszcze. Szybko chciałem pędzić, szybko stoczyłem się w ciemność".

No to wracamy do alei zasłużonych.

Dwóch hipsterów, którzy nie lubiom grobbingu ;)

 ( a młodzież dalej nie odróżnia Wszystkich świętych od Zaduszek)



Lepiej zamiast się gapić, zatańczcie coś dla nas, bo kolejna tradycja upadnie ;)
Tymczasem gdybyście zobaczyli na cmentarzu parę uroczych staruszków czyszczących z zapałem płyty nagrobne z wykutymi już  nazwiskami i datami narodzin (bo jeszcze nie śmierci), SWOJE płyty, to byście się jako i ja wzruszyli i pomyśleli, że takie rzeczy to tylko u nas ;)
Takie związkowe planowanie wieczności.

I tym wesołym akcentem...
Do przyszłego. Obyśmy się wszyscy spotkali w tym gronie. NAD płytą, nieprawdaż.

20 komentarzy:

  1. No tak, takie rzeczy to tylko u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w Szwecji ponoć stają się modne ekologiczne pochówki, na czele z kompostowaniem trucheł i kończeniem żywota na łonie natury jako użyźniacz - ale nie, to nie sugestia, żebyś w przyszłym roku przekopała temat (sama to zrobię;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Jak milo przeczytac cos innego od ckliwych westchnien zaduszkowych! Swietny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moi teciowie taki grób takoż posiadają i co roku czyszczą. Nie widziałam ich w tej akcji, ale wciąż tkwię w niepomiernym zdziwieniu.
    Ps. kiedyś o tym komuś opowiadałam i nagle przypadkowo przysłuchująca się osoba, na wieść o czyszczeniu własnego grobu zapytała: Od środka? :)))
    Ps2. Twoją historyję cmentarną z zeszłego roku dobrze pamiętam i wciąż napawa mnie taką samą grozą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się na takie odśrodkowe dictum zawsze przypomina przypadek Piotra Skargi, który ponoć nie został świętym po tym jak mu na wewnętrznym wieku trumny zdiagnozowano ślady paznokci. Drapania znaczy.
      Touche ;)
      Tak, że od środka to się drapie a od zewnątrz poleruje, podsumowując, no.
      ps. To muszę się dać zamknąć w jakiejś ciekawszej instytucji niż nocny cmentarz. I opisać ;)

      Usuń
  4. Do pierwszego rysunku z punktu 2. znakomicie pasowałby także film "Zgon na pogrzebie" (w oryginalnej wersji angielskiej, nie zaś późniejszej amerykańskiej). Gdybym nie była przekonana, że wtedy będzie mi już wszystko jedno, już dziś zamówiłabym podobne atrakcje na własny pogrzeb!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za namiary, jak TYLKO znajdę czas, to może się zapoznam.
      (Stanowczo, za dużo atrakcji pakuje się w wesela a za mało w pogrzeby.)

      Usuń
  5. Ci szczupli panowie w tańcu bardzo ładni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W Korei modne są ponoć pogrzeby ,,próbne''. Przyszły nieboszczyk troszkę poleży w trumnie, by potem wstać i świętować z przybyłymi żałobnikami. Czyli nie tylko u nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale u nich ponoć, a u nas - na pewno.

      Usuń
    2. Ponoć robi prawie wielką różnicę ;)

      Usuń
  7. Nagrobek w stylu CocoChanel cudny, no i Mrożek

    jak nie kochać twórczości tego Pana

    ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, szkoda, że w tym roku zachował się tak niestosownie, niestety, i wyemigrował ostatecznie, hm. Może dlatego mi się narzuciła ta opowiastka.

      Usuń
  8. In., wpis ładny, polepiony, kolażowy. Cóż dodać. Chyba moje ulubione epitafium:

    "Światło dostałem, światło oddałem."

    A przepiękne, choć dłuższe, nie pamiętam, a nie chce mi się podchodzi do książek, są w "Antologii palatyńskiej" Z. Kubiaka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawdaż. Ale za każdym razem, gdy dowiaduję się o kolejnym, który odszedł do wieczności (że zackliwię), cieszę się na myśl, że dołączył do fajnego towarzystwa, które już tam na niego czeka. Nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  10. I ja mam swoją perełkę cmentarna... http://oksyd.blox.pl/2007/11/Zieciuniu.html :)

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...