Reklamówka Warszawy na Euro 2012. Dostałam linka zaraz po zamieszczeniu tego ustrojstwa na YouTubie, tak, że na bieżąco mogłam śledzić zapis reakcji w komentarzach, co okazało się bardzo, bardzo zabawne. Dawno się tak szczerze nie uśmiałam. W tym celu wrzucam oprócz linku kilka komentarzy, żeby w razie czego poprawić sobie humor.
Pod filmem na YouTube jest co prawda streszczenie (jeśli - jak głosi fama - scenariusz dzieła kosztował 200 tys., to streszczenie wyceniłabym przynajmniej na dwa tysie :) ale bardziej liczy się chyba głos ludu, nie tylko z Warszawy zresztą, a lud widzi historię o tem, jak zagraniczny seksualny predator oglądający przed hotelem swoje porannie wzniecone suspensoria (tak, tak, doceniamy to poczucie humoru realizatorów) rzuca się w pogoń za powiewającą włosami w stylu reklam szamponu Pantene dziewczyną, po czym następuje dużo eee tzw. par-kuku-kuru oraz skoków na źle usuniętych w postprodukcji linach na bardzo widoczne w kadrze materace.
Znowu przy pomocy 500 tys. budżetu i drogiego sprzętu powstało lepkie gówienko antypromocyjne.
Na szczęścia moje mięśnie brzucha (jeśli to w istocie mięśnie...) powiedziały mi co innego ;)
Voila:
Niesamowite jest to, jak szybko teraz każdy taki materiał jest nie tylko oceniany ale i popkulturowo mielony na wszelkie możliwe sposoby.
No i okazuje się, że nawet 'Warszawę 2012' można uratować, zmieniając jej tylko CIUT ścieżkę dźwiękową:
Efekt końcowy uważam za wielce zadowalający, chociaż nie wiem... może sympatia do Reksia i swojskość muzy Benny Hilla w kontekście joggingu pozbawia mnie obiektywizmu ;)
I wiśnia na torcie, Mas Głos wprost z YouTuba:
A biegać odechciało mi się już dawno, z erekcją czy bez...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No to cyk! Nie ma się co pieścić.