piątek, 1 lutego 2013

Brak żarówki równa się rehabilitacja














Od tytułowego równania tautologicznego przejdźmy do rozwinięcia. Jeśli wysiada wam na klatce schodowej żarówka a macie lęk wysokości plus choć w różne rzeczy ręce wtykaliście to akurat w miąższ pajęczyn wtykać nie macie ochoty – żarówki nie wymieniacie. Tłumaczycie sobie, że tak będzie oszczędniej oraz przy okazji poćwiczycie zmysł równowagi oraz oka akomodację. Następnym punktem programu jest plaśnięcie na pysk oraz skierowanie na rehabilitację. Ale nawet gdyby się to nie zdarzyło: na rehabilitację każdy homo sapiens siedzący godzinami przed monitorem raz na jakiś czas iść powinien. Zapewniam, że choć o tym nie wiecie, macie jakiś mięsień w stanie komatozy a inny w stanie znacznej atrofii. Na rehabilitacji możecie się rozruszać, ktoś was rozmasuje i da zestaw ćwiczeń bardziej indywidualny od tych ogólnorozwojowych, które wszyscy powinniśmy, a i tak rzadko ktoś kiedyś. Na rehabilitacji są prądy, magnesy, pikające lasery i komory kriogeniczne (tam akurat nie wejdę za nic, choćby NFZ dopłacało! Kriogenikę to ja mam w domu...). I rehabilitanci są, co się mają wami dziarsko zająć, po studiach obznajamiających z anatomią ludzką i w profesjonalnie białych klapeczkach. Tyle teoria. 





















A w praktyce jest jak jest. W praktyce zostaje wam oznajmione surowym głosem, iż „należy się bezwzględnie trzymać harmonogramu”, gdyż panuje tu ordnung, żadne tam fiki-miki. Na sali zabiegowej z laserami i innymi bajerami tworzy się więc zator zwany kolejką, gdyż bezwzględny ordnung sobie a życie sobie. Rehabilitantka się uwija jak w ukropie i drze jak obdzierana ze skóry (w ukropie):
-Pani Jóźwiakowa! – krzyczy rehabilitantka.
Cisza. Jest oczywiste że pani Jóźwiakowej tu nie ma.
- Pani Jóź-wia-ko-wa! – nie odpuszcza wielbicielka ordnungu, podczas gdy kolejka na zabiegi ma już 10 osób i doprawdyż jest w kim wybierać, bo wszyscy dzięki ordnungowi mamy na tą SAMĄ godzinę.
-Pani Jóóóźźźźwiaaaaakoooowa!!!
Staje się oczywiste, że pani Jóźwiakowej nie ma w promieniu 2 kilometrów. I gdy rehabilitantka kolejny raz nabiera powietrza w płuca, żeby sprawdzić czy pacjentki nie ma w promieniu kilometrów 10 i gdy ja gorączkowo się zastanawiam ile się czeka na wizytę u laryngologa, bo na 100% uszkodzono mi bębenki, postanawiam zaryzykować i mówię nieśmiało:
-Przecież nie jesteśmy głusi...
Na to rehabilitantce oczy ciemnieją i syczy do mnie:
- CO PANI POWIEDZIAŁA?
Wtedy do mnie dociera, że ja tu mam w zdrowotnym grafiku zapisaną stymulację prądem i że to ta pani właśnie będzie mnie do prądu podłączać, yyy, co za niefart, żadna tam maria peszek, prawdziwy i dorodny pech to jest, to moje nie trzymanie języka za zębami. No ale udawać że zakaszlałam nie można, bo kolejka mruczy potakująco, jak nie powtórzę to może się rehabilitantce uwidzi, że coś gorszego powiedziałam, a udawać że ją do ‘Mam talent’ zapraszałam z głosem takim donośnym, stuoktawowym, też chyba nie ma sensu...
- Pani mnie nie będzie pouczać jak pracować!!! – mówi rehabilitanka – między innymi, dalej nie słucham złożona wizją, jak to za chwilę mi te dwie konsolety z prundem podłączy do skroni i podkręci na ful.
Ale jak przychodzi moja kolej, to jednak podłącza gdzie trzeba i mówi tylko:
- A pani na prądy, no proszę...Hehehe!
W związku z czym, choć przeżyłam, mam ciało przyozdobione w kółeczka takie czerwone ;)
Lekcja pierwsza: nie zadziera się z rehabilitantem.
Lekcja druga: jeśli nie jesteś starym rupieciem, którego się z zasady ignoruje, ani absorbujocom blondykom jeśli nie, to zainwestuj w makijaż i dekolt, a wtedy szerokie spektrum ćwiczeń zostanie ci pokazane. Plus może możesz liczyć, że na sali gdzie jest osób dwadzieścia na dwóch rehabilitantów a cały ten luksus, który ma cię postawić do pionu, trwa całe 25 minut, (osobiście modlitwę uważam w tym momencie za bardziej skuteczną ;) możesz więc mieć nadzieję, że zrobisz coś więcej niż dwa ćwiczenia z taśmą, które równie dobrze mogłabyś zrobić w domu.
- Czy mogę prosić o pokazanie ćwiczeń, które mogę robić w domu, a tutaj robić takie, których w domu nie da rady? – pytam rehabilitanta. Rehabilitant niestety nie ma czasu, bo blondynka po raz piętnasty potrzebuje towarzystwa, więc się rehabilitant zrywa, ignorując po drodze jakąś emerytkę i rzuca mi tylko:
-Pani ćwiczy  co pani ćwiczy.
Blondynka nie jest nawet pacjentką, jest znajomą, co przyszła tu poprawić formę bo „już nie chodzi na siłkę”. Ordnung kaput.
Lekcja druga więc: nie zadziera się ze znajomymi rehabilitantów. Nawet z dekoltem.
No to przejdźmy do lekcji trzeciej: indywidualnych zajęć z molestowania.
Bo są i zajęcia indywidualne, hohoho. Się nastawiłam na efekty, na ból się nastawiłam, na to, że mi wlezie rehabilitant na plecy i zacznie skakać, się nastawiłam, głupia. Nie chcę tu szerzyć stereotypów, ale rehabilitant ma być męski, łapy ma mieć jak bochny chleba oraz sadyzm w oczach, ponieważ nie wierzę w to, aby mimoza o wadze 50 kilogramów i kończynach o grubości moich nadgarstków mogła mi pomóc jakoś szczególnie. Więc się zapisuję do rehabilitanta X. Tymczasem ordnung spowodował, że trafiam do rehabilitantki Y., która mnie pieści. Mizia mnie słodko w coś, co – Bóg mi świadkiem – żadnym mięśniem nie jest – no chyba, że od czasów wejścia do Unii Europejskiej coś się zmieniło w klasyfikacji anatomicznej ;).
Nie z kosmosu przecie wzięłam potrzebę rehabilitanta płci męskiej – na mojej ostatniej rehabilitacji kilka sezonów temu też trafiłam na słodkie dziewczę, co mnie pieściło czule. A im dłużej to trwało, tym bardziej się zastanawiam, czy nie zaprosić dziewczęcia na randkę dla świętego spokoju. Bo strasznie obolała byłam po tych ćwiczeniach, na których moje nieszczęsne ciało zamiast się rozluźnić kamieniało doszczętnie na ten przejaw molestowania. No bo kto to wymyślił, żeby się nerwy ręki mogły kończyć na środku klatki piersiowej, między... eee, zostawmy to. Ja potrzebuję chłopa prostego jak cep, który mnie zagniecie jak ciasto, a nie frywolnej nimfy, która wywoła me zainteresowanie kulturą wyspy Lesbos – tak, nadal mówimy o rehabilitacji, nieprawdaż.
Lekcja czwarta: nie pamiętam – zastanawiam się nad orientacją ;)
Może by Pan O. rozważył dofinansowanie w tym kraju oddziałów rehabilitacyjnych?
Pliiis.
 
A tutaj trochę ćwiczeń z Jimem C.


...

21 komentarzy:

  1. Haha :)
    Ja trafiłam na dość spokojny ośrodek, chyba dlatego, ze dość nowy i na uboczu - zatory minimalne,nikt sie nie darł, usmiechy i czas mieli. Tyle, że mi się pogorszyło po tych zabiegach, a jak PAN rehabilitant zaczął mi kręgi macać i ucisnął gdzie nie trza, to z bólu mu się na leżance popłakałam i na drugi dzień nie byłam w stanie przyjść :D

    Poza tym dobrze wspominam ;) Prądy też :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trochę miałaś rehabilitacyjnych wzruszeń ;)
      Ja bym zaryzykowała, byle efekt był.Jakiś.

      Usuń
  2. No to teraz mi zazdrosc!
    Kiedy dostaje skierowanie na masaze, ON juz tam na mnie czeka, a nie odwrotnie. Jest mlody, przystojny i bardzo dobrze zbudowany. Lapy ma nie jak bochny, bardziej jak pianista, ale kiedy je uruchomi, to... klekajcie narody! Do tego jeszcze pachnacy upajajaco olejek. Nirwana pelna geba!
    I tak szesc razy.
    A potem ide po nastepne skierowanie i mam nastepne szesc razy ekstazy (nawet do rymu).
    Do tego wszystkiego, czyli zaspokojenia zmyslu estetyki i przyjemnosci zapachowo-organoleptycznej, przestaja bolec mnie plecy.
    I co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mi się zdaje, czy ty aby w Niemcach mieszkasz? Bo to by wiele tłumaczyło...

      Usuń
    2. Ale Ty jestes! Mialas mi zazdroscic, a Ty mi zarzucasz :((

      Usuń
  3. Ej, no coś Ty, rehabilitacja dofinansowana jest porządnie. Nie wiedziałaś? Wszystkie prywatne kliniki przyjmują pacjentów w ramach NFZ, ale tylko dwa zabiegi z dziesięciu refundują. A czterech ostatnich to w ogóle nie ma w projekcie. Owszem, od lekarza na prywatnej praktyce skierowanie będzie obowiązywało, ale szpitalne - co to, to nie.
    Trza się nie łamać, a potem nie załamywać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kiedyś chciałem się zrehabilitować, ale to było w czerwcu, więc nic z tego nie wyszło, bo powiedzieli mi, że mam przyjść w grudniu, to mnie zapiszą na następny czerwiec, czy jakoś tak. W grudniu nie pamiętałem i tak sobie sztywnieję powolutku. To nie jest najgorsze, co może człowieka spotkać. Zresztą, wszyscy tak kończą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jesteś mężczyzną, to nie tragedia :)

      Usuń
    2. Mnie też powiedzieli na początku, żebym przyszła w czerwcu. W celu niwelacji tego czasowego bezsensu jest magiczne słowo CITO wypisane na skierowaniu.

      pandeMonia - jak powolutku to może nie tragedia,ale niedogodność pewna ;)

      Usuń
    3. Miałam na myśli to sztywnienie :)

      Korzystam z dobrodziejstw rehabilitacji od wielu lat. A najbardziej wkurzające jest to, że łóżka wolne, można by korzystać, ale miejsc brak, bo limity przyjęć się skończyły. Paranoja. Teraz mam 4 kursy w marcu :) Także masaże :)

      Usuń
    4. No ja też :)
      Innymi słowy powolne sztywnienie bywa newralgiczne zarówno dla niecierpliwych kobiet jak i skierowań na rehabilitację.
      Smutek.

      Usuń
  5. Jak to człowiek musi na siebie wszędzie uważać. Weźmie powie jakąś prawdę... I już afera, bo ego nadeptane. Strach chorować normalnie. Zdrowia na to szkoda... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ale to jak wszędzie, kroczyć trzeba ostrożnie i się przede wszystkim nie mądrzyć :)

      Usuń
  6. Już się wybierałam. Ale chyba straciłam ochotę... Bo nie każdy trafia na silnego Adonisa jak widać... A do pieszczot mam chłopa!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam podobne odczucia, kiedy jestem z Mamą w szpitalu na zwykłej zmianie opatrunków, czy też na podaniu jednego zastrzyku - czekanie dwie i pół godziny to standard.
    Jedynie molestowanko nam się jeszcze nie zdarzyło, ale wszystko przed nami, bo na rehabilitację moja Rodzicielka dopiero ma się zapisać.
    Ech, uważaj tam na siebie, bo o zmianie orientacji chyba nie da się zdecydować świadomie! :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Grabowski ostatnio stale opowiada o rehabilitacjach w różnych kabaretowych programach, w sumie w podobnym tonie. A nie, to chyba o spa było...

    OdpowiedzUsuń
  9. He he, ja na szczęście mogłam w pracy liczyć na usługi rehabilitantów i byłam bardzo zadowolona. Ale wierzę, że takie przypadki jak na Twojej rehabilitacji mogą być wielce deprymujące:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, cudnie jest jak pracodawca zapewnia pracowego 'masażystę' oraz kilka przyrządów dla 'umysłowych' wysiadywaczy. Ale to tak europejskie że aż niepolskie :I

      Usuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...