Spotykamy się, by dokonać
rozrachunków. Toporki zakopane, ale w grobach płytkich. A właściwie to podróbki
toporków, atrapy made in China.
- Brakuje mi Ciebie – mówi mi M.
O! To menda – myślę sobie. Chociaż nie. Menda u mnie w rodzinie się mówi na kogoś czule, karcąco, ale
czule. Kiedyś to była pchełka. Ale
wszyscy dorośliśmy, nastały ciężkie
czasy, pchełka się relatywistycznie
roztyła a ideologicznie skarlała, ewoluowała więc w mendę. Na mendę
trzeba zasłużyć, w mojej rodzinie, wśród moich przyjaciół, więc nie, myślę, ty
szmato, szubrawcze, szczeżujo, szakalu ty, myślę, teraz, po tylu tygodniach ci
się zebrało na takie wyznania. Szmatą nie jest, to pewne. Szakal kojarzy mi się
z filmem kryminalnym. Szubrawiec i szczeżuja brzmią humorystycznie. Nie mam
dobrych określeń na ‘s’ oprócz tego oczywistego. Ale do jego matki nie mam nic.
- A tak konkretnie? – robię brew
i unoszę kwaśną minę, bo z tego wyznaniowego szoku pomyliły mi się te
ogólnodostępne środki do przyobleczenia twarzy w wyraz niedowierzania.
Bierz co dają, filtruj co bierzesz, analizuj co filtrujesz, lepiej
dostać prosty, czysty cios, nawet czymś ostrym, frontalnie, w biały dzień niż
być cichcem, długotrwale podtruwanym w fazie Rem, kiedy wydaje ci się, że nic
lepszego już sobie nie wyśnisz – powiedział ktoś, jakiś mądry, daleki
członek rodziny albo sławny, zmarły filozof albo może to wyczytałam w księdze
aforyzmów na stoisku z tanią książką, mądrość w sam raz za 9,99.
Przynajmniej szczerze, myślę
sobie, kiedy szczerząc się mówi:
- Najbardziej to mi brakuje, no
wiesz, ukierunkowywania cię.
Co się teraz tak nazywa zwykłe
STROFOWANIE i intelektualny molesting.
(U Johna i Yoko było na odwrót ;)
Kobieta z takiej a nie innej
rodziny, skromnej i z aspiracjami bardziej intelektualno-duchowymi niż finansowymi
spędza lata całe w przekonaniu, że potrzebny jej ktoś, kto pociągnie ją w górę,
wzbogaci jej wiedzę, wspomoże samokształcenie. Kobieta taka pragnie mieć uszy zwinięte w lejki, żeby podtykać je pod ten sączący się do
nich nektar wszelakich mądrości. Potem jednak zaczyna się przekonywać, że
praktyczniejszy jest partner, którego nie trzeba będzie trzy dni namawiać na
pozmywanie garów a pół roku na wyniesienie choinki. Oraz na wywiercenie w
ścianie dziury w celu wbicia haka, na którym kobieta chciałaby rozpaczliwie zadyndać
jak Janosik. Taki, który nie ucieka histerycznie acz sprintersko przed każdym
przejawem rutyny. Niech nawet mówi zdaniami prostymi, niech nie używa -izmów. Taki, który umiem żyć, pogodnie
zakotwiczony w codzienności, a nie tylko o życiu się patetycznie naczytał.
Jednak, gdy tylko zdarzy się partia-mobilizująco-w-górę-ciągnąca, ulega taka niewiasta młodzieńczym ideałom. Permanentne manto w rodzaju strofowania i karcenia wlicza więc kobieta w cenę kursu w rodzaju tych, jakim poddają się na obozach szkoleniowych marines (marines in spe, jak wiemy, łatwo nie mają, ale jak skończą, to mogą do wszystkich strzelać, juhu!)
Kobieta chce czuć dyskomfort intelektualny, ponieważ sądzi, że taki dyskomfort bardziej mobilizuje do pracy i wysiłku. Musi jednakowoż być taka kobieta jednocześnie wesoła, ciepła, seksowna i praktyczna, żeby się pozytywnie w związku zbilansować, nawet jeśli w jej naturze leży raczej temperamentny egocentryzm a zarazem nieprzyzwoite lenistwo a zarazem egzystencjalny nihilizm. Aż nadchodzi taki moment, że kobieta taka mówi sobie prosto i dobitnie, nie używając -izmów: „A chuj z tym!”. Po czym napawa się wolnością i świętym spokojem. Podczas gdy jej partner przeżywa katusze, bo stracił biedak jedynego kursanta, jedyna dobrowolną ofiarę intelektualnego molestowania.
Czasem to mu nawet współczuję.
A poza tym nie bił mnie, bałwan, kwiatem, a ja to właśnie lubię ;)
Też współczuję takowemu, lecz tylko odrobinkę :P
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst! Pozdrawiam z mej czekoladowej krainy :)
Dzięki, zapodałam już czekoladowy antybiotyk na smutki ;)
UsuńM jak menda. Będą dalsze odcinki?
OdpowiedzUsuńna s jest jeszcze "skurczybyk"
OdpowiedzUsuńi sukinkot :)
Usuńtekst świetny
OdpowiedzUsuńja z tych co pewnego dnia wstała i powiedziała : "no to wypierdalam stąd " :)))
Niektóre (my) mamy tak ciągle ;)
UsuńUszy zwinięte w lejki... :-D
OdpowiedzUsuńCzy ja już wspominałam, że Cię uwielbiam? :-)
A co do mendy to masz rację, na mendę trzeba zasłużyć! :-)
Tajest.
UsuńDobranoc, mendy na noc - jak to się czule mówi ;)
A t0o Menda - dobre
OdpowiedzUsuńbuziak
a ja myślę, co więcej- jestem przekonana, że wystarczy kochać. Choć trochę. Całkiem odmiennego człowieka. I żeby wice Wersal. Nie analizować, nie rozbierać na cząstki. Dotarcie jest zawsze kwestią czasu. A i tak zawsze zgrzyta między zębami, nawet po kilkudziesięciu latach wymiany płynów ustrojowych.
OdpowiedzUsuńRozbierać, analizować, potem ewentualnie kochać ;)
Usuń(Oczywiście wiem o czym mówisz, hm)
Oj, rozumiem to poczucie po latach, kiedy człowiek ma to wszystko już po analizie, wypatroszone na tablicy i dawno dziarsko maszeruje w zupełnie innym szyku, choćby swoim własnym! :))
OdpowiedzUsuń... w swoim własnym szykownym szoku...hm
UsuńTak mi sie jakos skojarzylo:
OdpowiedzUsuńhttp://youtu.be/fUhOM7wyQpY
No przecież, że ja to wzięłam z tego kwiatka, ale piosenkę zostawiłam na następny odcinek :)
Usuńmózg mi się definitywnie kurczy, nie umiem ogarnąć tego co piszesz i bardzo mnie to dołuje.
OdpowiedzUsuńdobrze prawisz, mnie też to martwi...
UsuńAle że co? że mam uszy jak w filmach o kosmitach? :)
UsuńNie w moim guście bycie ,,taką malą'', którą by trzeba ,,podciągać''!Uciekałabym po pierwszej próbie molestującej...
OdpowiedzUsuńZmieniłam profil zainteresowań i się teraz podciągam na drążku ;)
UsuńNo.
Jeśli facet potrzebuje kobiety do ukierunkowywania jej, to niech sobie kupi suczkę, najlepiej ślepą. Związek oparty na kulturze uszu lejkowatych jest od początku chory. Na dłuższą metę tylko handel wymienny się sprawdza, w sensie "ona mu z kosza podaje maliny, on jej kwiatki do wianka". Nadmiar intelektu jest trujący.
OdpowiedzUsuńZaprawdę, mądrze prawisz, Ove.
UsuńI jak to mówią: na umiar jeszcze nikt nie umarł.
W przeciwieństwie do nadmiaru.