niedziela, 12 maja 2013

Życie po majówce czyli w banku, sądzie i urzędzie: Co to będzie? Co to będzie? Ano 3 kopy w de.


Miałam niedawno tourne po urzędach różnych, bankach, sądach i placówkach.
Wspominałam już, że chcę umrzeć?
Albowiem psychika normalnego człowieka (nie jakiegoś tam socjopaty) nie jest w stanie tego znieść. Nie jest w stanie udźwignąć panującego tamże ogromu oświecenia, kultury osobistej oraz użyteczności społecznej. Oraz na deser sztucznych fikusów, obdatych krzeseł i wesołych plakatów z celebrytami w polewie z halogenowego światła.
O tak się czuję w tych placówkach – odpowiedni człowiek na odpowiednim miejsc ;)

W sądach sprawy się ciągną i ciągną, bo jak państwu jest coś nie na rękę, to bierze nas na przeczekanie. Muszę się zdrowo zacząć odżywiać, żeby wytrzymać następnych 20 lat tej farsy. Natomiast płacić trzeba już teraz – jak państwo stwierdzi, że nie ma racji (heh), to mi przecież kiedyś chyba odda, c’nie? Przecież chyba kiedyś może a tymczasem proszę sprzedać nerkę i spłacić. Oraz sprzedać drugą, bo z odsetkami. 

W bankach deliberacje i narracje. Panie, co mnie obsługują, jako te dzieci we mgle, coś tam dzwoni, ale w którym kościele, a może w telefonie dzwoni? Nie wiadomo. Nikt nic nie wie i nie może mnie poinformować o tym, czy i co mi się należy, co mogłabym gdybym. Jest oddział gdzie wiedzą, ale to nie jest oddział dla klientów, oddziały dla klientów to są takie jak ten, gdzie nikt nic nie wie. Jak nadal bym chciała się dowiedzieć, to mogę się spytać niewiedzących, a oni to przekażą tam, gdzie wiedzą a stamtąd przekażą znowu tu, gdzie nie wiedzą, i jak przyjdę do tej świątyni niewiedzy, to się dowiem. Na piśmie się mogę spytać, bo rozmowa z wiedzącymi mi nie przysługuje i to jest fakt nie do obejścia. Ile się czeka na pismo? Trzy tygodnie plus minus. Pytanie-odpowiedź w terminie trzy tygodnie, a ja mam dużo pytań, rozmówka to będzie tak na rok jak widzę.
Sterczę i sterczę przy tej ladzie na wysokości biustu, co go sobie mogę położyć w celu odciążenia kręgosłupa obok łokci. Już postawiłam sobie zaimprowizowanego pasjansa zrobionego ze stojących obok  wizytówek, już obejrzałam kolekcję monet promujących osobistości ważne i wydarzenia istotne, już zrobiłam porządek w torebce i się trochę zmęczyłam.
Więc przyciągam sobie pod tą ladę rządek 3 krzeseł, co to są postawione dla czekających w drugim końcu oddziału. Ciągnienie tych krzeseł po podłodze wydaje pisk, więc się zza różnych bankowych parawanów, zza ścian kanciapek i zza fikusów (sztucznych!) nagle pojawiają głowy bankowe - a ilość ich znaczna. Jak w pustym zoo  – rzucisz rybkę i nagle się okazuje, że jest 50 fok na wybiegu, tylko pochowanych w krzakach ;). Głowy się patrzą a ja ciągnę te krzesełka jak pług. I se siadam, w końcu klientem jestem i choć rozumiem, że najgorszym z możliwych, bo takim, co chce wyciągnąć piniążki, a nie wpłacić, to jednak. Zaoranie podłogi krzesełkami to jedyny akt rozpaczy na jaki mnie stać po godzinie czekania aż panie wypiją kawkę, czy co tam robią na zapleczu.
No ale kończy się sympatycznie, uśmiechy i dziękuję i do zobaczenia, gdyż będę tu przyjeżdżać jeszcze 270 razy zanim cokolwiek

W  urzędzie próbuję zdobyć jakieś pismo państwowe od którego mam 14 dni na odwołanie. Tylko, że mi go nie doręczono. Znaczy się gdzieś utknęło w perystaltyce pocztowej, która mi go wydali do rąk własnych za jakieś 2 tygodnie. Bardzo sprytnie – muszę przyznać. No ale ja potrzebuję go jednak wcześniej, nieprawdaż. Także muszę prosić panią urzędnik do tańca egzotycznego w rodzaju samorumby w 4 wymiarze możliwości, żeby jednak. Tymczasem podczas gdy ja drapię w drzwi ona za nimi musi naprędce przejrzeć preambuły spławiania cito.

Bezradność w połączeniu z młodością jeszcze te panie w instytucjach rozczula, ale bezradność w połączeniu ze starością to powoduje tylko lekceważenie i kop w dupę, niestety.
Widzę to po moich rodzicach. Po ich traktowaniu - w sensie.
Aż się boję, gdy ta moja metoda młodej bezradności przestanie działać... Co to będzie? Jeszcze trochę działa – per osobiście, ale jak to wyrazić na piśmie? Tymczasem rewanżowy cios a la kop na papierze, który dostaję ja, wyrazić bardzo łatwo. Wyraża się go w PLN.

Przygoda obywatela z państwem wygląda w wersji filmowej mniej więcej tak - tylko bez tego szczęśliwego zakończenia na tle zachodzącego słońca. Zajść to nam mogą najwyżej oczy. Łzami.


Eh.

17 komentarzy:

  1. Oj moja droga o opieszałości sądów to ja coś wiem. Pięć lat zajęło mi sprzedawanie domu po babci. W którymś momencie się okazało, że część spadkobierców to duchy (bo babcia o to nie zadbała wcześniej), każda sprawa w innym terminie. Potem jak już ustalono kto dziedziczy kolejne schody, bo dziedziczy dziecię nieletnie (i ja) więc jedna sprawa o przyznanie kuratora, potem kolejne sprawy, dwie oddzielne, bo jakoś tak dziwnie sąd to zrobił, że oddzielnie działka, oddzielnie dom. Plus należy dodać opieszałość warszawskich sądów (nieletnia ze stolycy) i gapiostwo albo nie wiem i złośliwość dorosłych odpowiedzialnych za sprawę. Błędnie złożone wnioski, więc błędne sądowe wyroki. I dawaj od nowa wyznaczanie terminów żeby tamte błędy okręcić. Dzesus! Że się ten dom udało sprzedać to cud jakiś chyba!

    Podziwiam, że tyle urzędów ostatnio odwiedziłaś. Ja na myśl o pójściu na pocztę jestem chora!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, nie obrażajmy zacnego określenia 'opieszałość' ;)
      Spadkobiercy, duchy, figuranci. Komisje, wspólnoty i komedianci. Odseparowanie działki od domu a duszy od ciała. Podział działek na działki plus pomnożenie przez drogi i wymogi.
      Nie rozumiesz? Płać. Rozumiesz? Tym bardziej płać.
      Nauka życia od której człowiek chce sobie palnąć w łeb.

      Usuń
  2. Współczuję, trochę wiem o co chodzi bo załatwiam sprawy spadkowe...

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym wszystkim te krzesełka jakoś mnie tak rozbawiły... taki zgrzyt na tle urzędniczej szyby...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam doczytać do końca.
    Serce mnie rozbolalo
    I brzuch.
    Mam taką sprawę z bankiem.
    Wolę płacić większą ratę niż pójść tam rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Ci po stokroć, bo wiem dobrze, co przechodzisz. Ja mam aktualnie (czyli od 10 lat) taką jazdę, że nawet nie chce mi się tego opisywać.
    Mimo wszystko wolę Twoje opisy, niż przechodzenie tego osobiście.
    Buźki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto nie zaznał sądu ni razu ten nie dozna słodyczy w niebie...
    jak to powiedziano w Dziadach anno domini 2013, hyhy

    OdpowiedzUsuń
  7. Z zapisków blogowych wygląda, jakbyś nie miała rodzeństwa. W tym wypadku to dobrze. Jeśli rodzic, dziecko babci, też jest jedynakiem - jeszcze lepiej. Przyszłość Twą widzę różowo. Naprawdę, niewielu spadkobierców ma tak prostą sytuację.
    Termin 14 dni na odwołanie biegnie od daty odebrania pisma, pewnie decyzji. Więc spox, nic Ci nie ucieknie, skoro jeszcze go Tobie nie doręczono.
    A w banku... no cóż, najbardziej słuszne co można zastosować wobec banku, to rabunek, albowiem byłoby to zgodne z kodeksem Hammurabiego. Zachęcam ;)
    I... relaks, relaks. Urzędnicy nie cierpią klientów nafochowanych, którzy całym swym jestestwem emitują przekaz "O, jakże was nienawidzę, nędzne gnidy biurowe, któreście mnie służyć powinny, albowiem JA na was płacę podatki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy14 maja, 2013

      Słuchaj go. Wie, co mówi!

      Usuń
    2. Inwentaryzacja krotochwil15 maja, 2013

      Ove, jak zwykle, konkretne rady ;)
      Chciałam cię jednak poinformować, że po dostarczeniu świstka awizo (bodajże x2) pismo czy inne ustrojstwo UWAŻA SIĘ za doręczone, niezależnie gdzie jest. Ale to już inna histeria.
      Kodeksy różne studiowałam, ale Hammurabiego akurat nie, co za wstyd ;/
      I nigdy nie strzelam focha, to nie racjonalne. Jestem tylko pyłem, prochem, petentem...

      Usuń
    3. Inwentaryzacja krotochwil15 maja, 2013

      ...aaaa nawet nieracjonalne, ups.

      Usuń
  8. Skąd Ty kobieto wzięłaś tego naziIndianina to ja nie imaginuję sobie żadną miarą ;)))
    W wieku pomiędzy młodością, a dojrzałą dojrzałością - pozostaje wkurzony wyraz twarzy i pewna siebie wyższość, bądź rola samotnej matki ciężko potraktowanej przez los. Sztuką jest odpowiedni wybór opcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwentaryzacja krotochwil15 maja, 2013

      Też mnie mocno zastanawiało skąd go nazi chłopcy wzięli, bo wygląda na mocno zagubionego,ten Indianin hm.
      Oraz jakie miał opcje ;)

      Usuń
  9. Tak, mnie póki co sposób "na blondynkę" pomaga, ale jak długo? terminów sie nie przeskoczy nawet z blond czupryną i bezradnością w oczach:/ powodzenia zatem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwentaryzacja krotochwil15 maja, 2013

      bezradność w oczach - jak to wymalować? zieloną kredką? ;)

      Usuń
    2. To się po prostu ma.... tę głębię przepaścistą w oczach i nic, pusto na dnie...;)Tobie może się nie udać, za inteligentna babka jesteś:)

      Usuń
  10. Anonimowy15 maja, 2013

    Kiedy się rozchorowałem nie na żarty. Poszedłem najpierw do publicznej lecznicy, potem na pogotowie, potem szpital. Ostatecznie przyjęte mnie w prywatnym ośrodku leczenia. We wszystkich publicznych jednostkach totalnie mnie zlekceważono.

    OdpowiedzUsuń

No to cyk! Nie ma się co pieścić.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...