Myślę sobie tak. Że gdyby Bóg /
Los (zależy jakiej jesteście opcji)
postawił przed mną chłopca pięknego jak malowanie, o ciele greckiego adonisa (a
raczej dyskobola, tylko zamiast dysku miałby on karton fajek albo belgijskich
pralin albo naręcze twarzowych, jedwabnych sukienek) i powiedział:
- Ten tu oto zdolny naukowiec
jutro odkryje lekarstwo na raka a w przyszłym tygodniu znajdzie sposób na
zlikwidowanie na świecie głodu i korupcji a w przyszłym miesiącu ci się
oświadczy i będzie znakomitym mężem, który ci będzie co tydzień dawał kwiaty a
co miesiąc biżuterię oraz wspaniałym ojcem twoich dzieci, które urodzisz mu bez
bólu i nie rozciągniesz się po tym jak stara skarpeta – ALE jeśli jeszcze
kiedykolwiek chcesz pożeglować na
mazurskich jeziorach, to musisz go ZABIĆ. Wybieraj.
Szczerze? Zaszlachtowałabym tego idealistycznego gacka w trzy sekundy. Wyprułabym mu wnętrzności bez mrugnięcia okiem.
Właśnie tak się czuję, jak po długiej nieobecności wracam na wody. Czuję, że to uczucie nie ma sobie równych. Moje ciało nie pamięta dotyku tylu innych ciał ale to cudownie sensualne wspomnienie gęstości i konsystencji akwenów w których się zanurzało jest w nim obecne zawsze. Na jakichś wakacjach, kiedy miałam 16 lat, popłynęłam w nocy na dziką wyspę na środku jeziora. Powierzchnia jeziora była czarna, tafla bez ani jednej zmarszczki. Do tej pory pamiętam podszczypywanie rybek, kiedy tak płynęłam. Do tej pory się zastanawiam kto się tak znęcał nad moim młodym ciałem – czy to był jakiś sadystyczne szczupaki, niewyżyte leszcze czy głodne okonie? Na to pytanie odpowie w piosence poniżej niezapomniany Jan Kaczmarek :D
Epickie nie? ;)
Trochę to czasem nienormalny
entuzjazm (oprócz tego że brak formy nie pozwala mi już robić takich
nierozsądnych, pozalądowych eskapad) bo
mam np ochotę kompulsywnie wyskoczyć za burtę albo zrobić niezapowiedziany
zwrot przez rufosztag, albo śpiewać szanty przepitym basem.... co tłumaczę
sobie panicznym oswajaniem tego
szczęścia, jako że człowiek napełniony powołaniem do żagli/kajaków/nurkowań/akwenów
powinien mieć z nimi regularną, nawet jeśli tylko coroczną, styczność.
Niestety moja żeglarska ekipa
rozpadła się lata temu. Mam nadzieję, że u was z moczeniem sprawa wygląda
lepiej.
Tymczasem - jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Trzeba szukać na co dzień kreatywnych rozwiązań ;)
Zwłaszcza ten pan mnie ujął ;)
fot. Paweł Bajew
Albo po prostu gdziekolwiek się jest w naszym kraju - poczekać na trzy deszczowe dni ;)
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie uznaje system mazurskich jezior za zbiorniki sztucznie spiętrzone i w związku z tym domaga się opłat za użytkowanie terenów na wodzie na podstawie stawek wynikających z ustawy o gospodarce nieruchomościami (średnio ok. 24 zł za m kw. powierzchni jeziora).
Wiesz, że jeziora są nie tylko na Mazurach?
OdpowiedzUsuńNosz, to samo i mnie sie nasunelo, malo to jezior na swiecie? Takiego faceta zaszlachtowac, co za marnotrawstwo dobrego materialu genetycznego.
UsuńTak sie nie godzi.
No wiem, są też na Kaszubach ;)
UsuńNo nie godzi się, ale że taki nie istnieje, to mogę szlachtować na poczet przedstawienia ogromu mego wodnego entuzjazmu, hyhy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen w kapeluszu to Jan Maria Rokita?
OdpowiedzUsuńAlbo Nelly ;)
UsuńNiektórzy do mają pomysły nie wpadłbym na zrobienie "basenu" w koszu na śmieci
OdpowiedzUsuńPo reformie śmieciowej będzie jak znalazł ;)
UsuńTaki ,,basen'' mam pod oknem i nie korzystam, no! Ale z przedstawionymi obrazkami skojarzyła mi się pierwsza scena z mojego ukochanego filmu ,,Texasville'', gdzie Jeff Bridges, skacowany ciężko, moczy się w przydomowym ,,czymś'' z wodą w środku.
OdpowiedzUsuńJeff to robi wrażenie czy mokry czy suchy ;)
UsuńDokumentacja fotograficzna - miód malina, szczególnie ta hawajska fala... Dobrze, że nie miałam kawy w ustach bo mogłoby się to źle skończyć :D
OdpowiedzUsuńTo jak już będziesz szlachtować owego adonisa to za jednym zamachem decydenta z RZGW z Wawy co to ten durny zapis ustalił.
A pierwszym zdjęciem przypomniałaś mi o takim filmie, który oglądałam dawno temu; grał tam Craig Shaffer "Fire with fire" (1986) - dziewczyna robiła sobie zdjęcia leżąc na wodzie...
PS a jakby ten adonis był posiadaczem domu z dostępem do jeziora, który by Ci w prezencie podarował, to nie dałoby się jakoś połączyć i obejść tego Twojego...hmm ... bezdusznego kodeksu wartości? ;)
Dyskobol jest bytem czysto hipopatetycznym ;)
UsuńMożliwe, że gdyby w grę wchodził dom nad jeziorem to zainteresowałabym się nawet kulawym i szpotawym starym dziadem bez perspektyw na godziwą emeryturę.
Choć nie sądzę ;)
Wydawało mi się, że 'Fire with fire' to był jakiś zeszłoroczny gniot z Brucem Willisem. Widać nie jednemu rimejkowi na imię burek.
UsuńPrzydałaby się jakaś romantyczna inwentaryzacja filmowych dziewcząt pokłosiem w rzęsie skiszonych (oprócz Ofelii ;)
Sama płynęłaś na te wyspę? Nie licząc rybek podszczypujących, oczywiście.
OdpowiedzUsuńJako, że czuły jestem jak waga na punkcie nierozważnego szastania liczbami, przeliczyłem, że według stawki 5 zł za metr kwadratowy jeziora, za takie jezioro Niegocin trzeba by zapłacić ok. 130 miliardów złotych. Ani to jezioro największe w Polsce, ani jedyne. Kto i komu miałby płacić takie bajońskie sumy? Chyba budżetu państwa by nie starczyło na opłaty za wszystkie jeziora w Polsce. Ktoś chyba puścił wodze fantazji.
Nie wzięłam tego z du tylko z zeszłorocznego artykułu w Wyborczej, który mnie tak zasmucił, że się aż przestałam interesować :[
UsuńNajwyraźniej zrezygnowali i nabijają sobie teraz budżet śmieciami i abonamentami radiowo-telewizyjnymi.
Ove -> powiedziałabym nawet, że popuścił ... ;)
OdpowiedzUsuń...do jeziora...
Usuń