Tak się zastanawiałam czy to
możliwe, że mam tak duży nos ;), bo tyle okazji mi koło niego przechodzi? A
każda zostawia po sobie swąd niewykorzystanych możliwości, zaniechanych
okoliczności, bez ryby samych ości. Swąd. Smrodek taki.
Każdy nos by od tego spuchł.
Weźmy ostatni przykład: niedawno
była w stolicy pewna blogerka, z którą mi mentalnie po drodze, i to nie jakiejś
tam drodze dziadowsko brukowanej kocim łbem tylko porządnej, takiej, jakiej w
naszym kraju jak na lekarstwo, drodze cud-miód, świeżo wyasfaltowanej na ekstra
czerń, z paseczkami fluoroscencyjnymi się w nocy świecącymi, jeśli światła się
ma sprawne rzecz jasna, ju noł. Ale mimo tylu dostępnych kanałów
komunikacyjnych nie dało rady się spiknąć. Ot, rozlane mleko, mogłoby ale się
nie wydarzyło. Jestem przyzwyczajona.
Ale się tak zastanawiam – tyle nas jest, a każdy występuje w tylu odsłonach: jesteśmy blogami (oby jednym!), jesteśmy fejsami (imionami i nazwiskami oraz fanpejdżami), meilami jesteśmy (prywatnymi, służbowymi i blogowymi) i tabletami i komórkami (oby jedną!), a nawet czasem adresami (oby więcej niż jednym ;). Właściwie to zawsze nawet – chyba że ktoś anarchistycznie unika płacenia za śmieci ;)
A jak przyjdzie co do czego to
nie uświadczysz reality szoł, bo wszystkie kanały zawodzą (jak grecki chór).
Przyszłość tej rasy nie ma sensu jeśli stacją końcową jest pozostanie tylko witrynką i ewolucyjna atrofia takich zachowań jak kuksańce, mrygi i przybijanie piątki w środowisku naturalnym czyli nie przedmonitorowym.
Nie chcę już tak. Nudzi mnie to. To droga w kierunku przepaści, na której dnie jest zmarnowany czas.
No ale może też chodzić o to, że
kupiłam ostatnio trochę twarzowych kiecek i na wuja mi one, skoro nie mogę
usłyszeć szczerego komplementu od zamiejscowej witrynki? To znaczy usłyszałam
już wystarczającą liczbę komplementów od stosownie do sukienek dobranej płci
przeciwnej (sukienka zielona, amant też ;), ale jako blogerce mi to nie
wystarczy ;)
Chyba jakieś złośliwe, sierpniowe
endometrium zapchało mi logiczną żyłkę, bo jako żywo sama nie wiem czego chcę,
hm. I jaka była pointa.
Blogerkę rzeczoną uprasza się - jeśli nie o brak jojczenia, że to moja wina (co być niestety może) to przynajmniej o
zakamuflowanie się – oddajmy hołd tej sławetnej i intrygującej nutce
tajemniczości, która się jeszcze w nas, kobietach, tli. I mdli. Ju noł ;)
Aj noł! Bywają takie dni i nastroje...
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaintrygował fragment, jak to endometrium sierpniowe mogło zapchać Ci żyłkę logiczną :).
OdpowiedzUsuńPo krótkiej analizie dochodzę do wniosku, że tak też bywa.
Mnie ostatnio udało się wyjść poza witrynki, pokonałam niejedną przepaść wirtualną poprzez jak najbardziej realne spotkania.
Czego i Państwu życzę :)
Ee, no tak, gdybyś jeszcze tylko wpadała do mnie jak nie jestem w środku porządków byłoby idealnie ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTej, zamiast siedzieć na miejscu w stolycy Pani pojedzie na Dworzec Centralny wsiądzie do pociągu byle jakiego byle do Poznania, takie to chyba co 3 h jeżdżą, Pani się ubierze w te kiecki i przyjadzie do Wielkopolska. My tu się skrzykniem i będziem podziwiać. Najbliżej Dworca Głównego jest: McDonalds, troszku marszu to Stary Browar, tudzież nieco dalij Stary Rynek i zrobimy melanż ;)
OdpowiedzUsuńCo Pani na to ?
I jednocześnie zapytywam szanowne blogerki z P-nia, co One na to? Może się da?
Kobietę ratować trzaaa ;)
PS literówki mię raziły to poprawiłam
Nawet nie wiesz Izabelko, jak Ci przyklaskuję.
UsuńTak więc IK, zbieraj endometrium do kupy i ładuj w środek. Lokomocji.
:*
PS. Ciekawa historia. Analizuję Twoje kanały i jednego nie ogarniam- jesteśmy fejsami imionami i nazwiskami??? O?!
Jak do Poznania, to ja też wpadnę. Mieszkam 20 minut od granic miasta.
Usuń;-)
No to jesteśmy umówieni ;)
Usuń(Endometrium do kupy? Fuj!)
Endometrium sierpniowe, ekwinokcjum wrześniowe, ekwilibrum chwiejne - jak zwał, tak zwał. Jeśli się nie spotkałyście, to znaczy, że przynajmniej jedna z Was nie dość chciała i tyle. Z doświadczenia wiem, ze zawsze jest milion powodów, żeby czegoś nie zrobić i jeden wystarczający, żeby zrobić - naprawdę chcieć.
OdpowiedzUsuńTym miłym słowem pozdrawiam wraz z radosnym światłem poranka :)
Powiem ci jedno na takie mądralińskie dictum: obyś własne śmieci mył!
Usuń;)
Tak mi się zdaje, że zmarnowane szanse to jedna z kluczowych form naszej egzystencji. Pomyślmy - czy Ziemia mogłaby udźwignąć taki ogrom szczęścia, gdyby wszyscy trafiali za każdym razem w punkt?
OdpowiedzUsuńczasem potencjalność (nawet miniona) bywa ciekawsza od spełnienia.
Wiem, co mówię.
pzdr
Nie strasz, BA, bo ja nic w życiu nie zrobię! :P Co Ty taki defetysta, hę?
UsuńBosy Antku, przemawia przez Ciebie nie defetyzm, o co cię posądza koleżanka pandeMonia, a prawdziwa mądrość. Zgadzam się z Tobą.
UsuńBabko Filmowa, dziękuję, ale proszę nie przeceniać mojej "mądrości", bo przestanę się rozwijać.
Usuń;-)
pzdr
Moim zdaniem przemawia przez niego prawdziwie mądry defetyzm ( a jest jakiś inny? ;)
UsuńKażdy siwy włos u faceta, to przepuszczona okazja, podobno. Kobietą puchną nosy?? hm, lustro mówi, że okazji to ja nie przepuszczam... na szczęście kolor naturalny, nie fioletowy, więc chyba nie o picie tu chodzi :D Mnie w tym roku udało sie w realu poznać kilka koleżanek blogerek, nawet z rodzinami niektóre, i muszę przyznać, że pod nickami kryją się naprawdę wartościowi, fantastyczni ludzie:)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, zobaczymy. Następnym razem!
UsuńA fiolet to jest dobry tylko na ornacie w Adwencie - innych zastosowań dla normalnych ludzi nie widzę ;)
Wybierasz się w moje strony? zapraszam :)
UsuńOki, zaczynam się pakować.
Usuń(To trochę potrwa ;)
Raz w roku paru blogerów, blogerek, komentatorek i komentatorów, a i czytelników ma zwyczaj się zbierać na absolutnie niezorganizowanym spotkaniu. Zauważ, że piszę blogerów i komentatorów, a nie tylko blogerek i komentatorek. :D
OdpowiedzUsuńPotem przez następny rok czekają na kolejne takie spotkanie, a w międzyczasie organizują się spotkania w podgrupach. Jak ktoś musi to i w sukience może, ackolwiek chyba raczej mało kto zwróci uwagę. :D
No skoro sukienki nie robią wrażenia to bym się wybrała w piżamie ;)
UsuńW Wawie też dużo spotkań blogerów książkowych.
Ale to trzeba książki czytać. I recenzować ;)
A to nie dla kneziów, bo oni cięgiem tylko na czele zastępów :D
UsuńChociaż z tymi sukienkami to jednak przesadziłem, na pewno w małpim gaju by zwracały uwagę :D
(Jak wiadomo mam też krótkie gacie ;)
UsuńTo są komentatorzy nie będący blogerami?
Jako żywo nie słyszałam o czymś takim ;)
Miałam już wcześniej Bosemu odpowiedzieć, ale nie mogłam utrafić w odpowiednie okienko komentatorskie ;) Nie mam nic naprzeciwko, aby do tego ad hoc wysłanego zaproszenia dołączyła pcia menska, albowiem sprowadza czasem na ziemię ;) czy jak kto woli: nadaje wytrawności (ale pojechałam, co? ;))
OdpowiedzUsuńHasło padło do kobiałek, gdyż siostra w potrzebie apel opublikowała, ale na babskich faceci, też się nieźle bawią, więc mi to osobiście nie sprawia różnicy :)Feel invited.
A jakby się faktycznie udało, to byłoby super!
Izabelka, idź do okulisty to nietrafianie to może być astygmatyzm ;)
UsuńJak odkopię numery znajomych Poznaniaków to się mnie możecie spodziać ;)
Zakopałaś Poznaniaków w ogródku? No mam nadzieję, że z kompletem dokumentów, łącznie z numerami. I że nie głęboko!
UsuńŻdu.
:*
No ba!
OdpowiedzUsuńDzięki!
A już się bałam, że się nam Inwentaryzacja obraziła, ze na Jej forum skrzykujemy się na imprę.Ale nie... Ona tymczasem rządziła porządkami. To dobrze.
OdpowiedzUsuńCzekamy zatem na Znak. Ale niech będzie wyraźny i czytelny coby oczy nasze jednoznacznie zrozumiały łocoloto ;)
Natenprzykład biały dym, lub syrena strażacka ;) (właśnie słyszę taką...).
Dobra, spadam bo naobiecywałam ludziom różne cuda a młodzi w TV siedzą, więc można postukać...
Czekamy czekamy czekamy :):):)
Rozmawialiśta sobie grzecznie, a ja w tym czasie myłam gary. Jak w życiu na domówce.
UsuńDam znak, siur ;)
Łoooooooooooo co tu się wyrabia?! O?! Nie zdążę schudnąć!!!!
OdpowiedzUsuńWystarczy jak dzień wcześniej nie najesz się fasoli i już będziesz wystarczająco płaska ;)
Usuń